Książka Doroty Zawadzkiej „Dziecko swoje prawa ma” została objęta honorowym patronatem Rzecznika Praw Dziecka . Jest przeznaczona dla wszystkich rodziców. Porusza wiele trudnych tematów, uświadamia, że nie zawsze przestrzegamy praw dziecka, nawet jeśli się staramy. My, redaktorki Babyonline po lekturze książki długo dyskutowałyśmy o dziecięcych prawach. Okazało się, że dla każdej z nas szczególnie ważne jest inne prawo. Można się o tym przekonać, oglądając nasz film. Katarzyna Imiołek o prawach dziecka Dla Kasi szczególnie cenne jest prawo dziecka do informacji . Jest niby oczywiste, a często nam, rodzicom, zdarza się go nie przestrzegać. A przecież dziecko ma prawo wiedzieć o sytuacji w rodzinie, o śmierci kogoś bliskiego czy znać tematy, które określamy mianem tabu. Te informacje oczywiście trzeba dostosować do wieku dziecka, ale każde dziecko ma do nich prawo. Sylwia Niemczyk o prawach dziecka Dla Sylwii najważniejszym prawem dziecka jest prawo do wolności od przemocy fizycznej i psychicznej . Bo w Polsce nadal istniej rozróżnienie między klapsem a biciem, między klapsem w pupę a uderzeniem w twarz. A przecież bicie to bicie i bić NIE WOLNO. Małgorzata Mazurek-Wódz o prawach dziecka Dla Małgosi ważnym prawem dziecka jest prawo do odpoczynku i czasu wolnego . Często je ignorujemy – mówi Małgosia – bo wydaje nam się, że dzieci mają mnóstwo energii i odpoczynku nie potrzebują. Co więcej, chętnie swoim dzieciom zapełniamy czas po brzegi korowodem zajęć dodatkowych . A przecież dzieci mają prawo do zabawy, co więcej, przez tę zabawę także wiele się uczą. Dlaczego warto znać i stosować prawa dziecka? Na to pytanie doskonale odpowiada Dorota Zawadzka w swojej książce: Patrzenie na świat oczami dziecka to umiejętność, ale i ogromna odpowiedzialność. Polecam rodzicom takie podejście, poświęcanie...
Nowela ustawy, którą prezydent Andrzej Duda podpisał 12 kwietnia 2017 r., ma walczyć z naszą obojetnością albo źle pojętą dyskrecją w stylu: "Nie wiem, nie widziałem, nie moja sprawa".
Nowe prawo wprowadza obowiązek zawiadomienia o przestępstwach wobec dzieci i przewiduje aż do 3 lat więzienia dla tych, którzy wiedzieli o przemocy wobec dziecka i nigdzie tego nie zgłosili. Eksperci jednak boją się, że nowe prawo, chociaż teoretycznie jest krokiem naprzód, będzie istniało tylko na papierze.
- Mam ambiwalentny stosunek do tej ustawy - komentuje socjolożka, dr Agata Grabowska z Uniwersytetu Warszawskiego. - Z jednej strony to dobrze, że obojętność będzie piętnowana, że jasno pokazujemy, iż to, że dobrzy ludzie nie reagują na przemoc wobec dzieci, jest prawie równie złe, jak to, że źli ludzie się tej przemocy dopuszczają. Ale z drugiej strony nałożenie kary więzienia na tych, którzy nie reagują, niekoniecznie wywoła pozytywny efekt.
Dr Agata Grabowska tłumaczy, że ludzie nie reagują nie dlatego, że krzywda dziecka jest im obojętna, ale dlatego, że zachodzi w nich to, co socjolodzy nazywają "dyfuzją odpowiedzialności".
- Jeśli słyszę przez ścianę płacz dziecka, to myślę sobie, że inni sąsiedzi też to słyszą i że na pewno ktoś inny już zdążył zadzwonić po policję, bo to przecież oczywiste, że ktoś zadzwonił. I nie mam przekonania w sobie, że to ja powinnam zadzwonić. To znany fakt przy wypadkach samochodowych, gdzie ludzie stoją i gapią się, i są pewni, że już ktoś zadzwonił po pogotowie. I dopiero ktoś musi pokazać palcem: "Niech pan/pani zadzwoni", żeby ludzie zaczęli działać. W przypadku bitych dzieci niestety nie ma tego kogoś, kto by tym palcem na nas wskazał.
Zdaniem socjolożki, jeśli nowej ustawie nie będzie towarzyszyła wielka kampania społeczno-edukacyjna, nowe prawo może szybko stać się martwym zapisem.
- Potrzebne są programy informacyjne, które uświadomią nam, że nie ma nikogo poza nami, kto powinien zadzwonić, że to ja jestem tą osobą, która ma obowiązek zareagować. Póki ludzie będą siedzieć w domach, póki będą myśleć, że na pewno już ktoś inny zareagował, to nie sądzę, żeby nawet ta kara więzienia coś zmieniła.
Zobacz także: