Większość dzieci wychowywana jest w wierze w Świętego Mikołaja. Jednak prędzej czy później pytają, czy Święty Mikołaj istnieje. Wtedy niektórzy rodzice podtrzymują u dziecka wiarę w Świętego Mikołaja, inni mówią prawdę, co zawsze kończy się mniejszym lub większym żalem dziecka.
Podpowiadamy, jak rozmawiać z dzieckiem, gdy zapyta, czy istnieje prawdziwy Święty Mikołaj, czy warto tę wiarę podtrzymywać. Poruszamy również kwestię adresu św. Mikołaja, ponieważ wiele maluchów może zastanawiać się, czy mieszka on w niebie, Laponii czy może w Polsce (i np. dociekać, czy Mikołaj zrozumie list pisany po polsku).
Spis treści:
- Co odpowiadać na pytanie, czy Święty Mikołaj istnieje?
- Czy Święty Mikołaj i jego odwiedziny podczas wigilii mają dziś sens?
- Ale czy nie ma nic złego w okłamywaniu dzieci, że św. Mikołaj istnieje?
- Jak tłumaczyć ogromną liczbę Mikołajów w sklepach?
- Czy warto pisać list do św. Mikołaja?
- Dokąd zaadresować list do Mikołaja?
- Czy przebierać się za Mikołaja?
Co odpowiadać na pytanie, czy Święty Mikołaj istnieje?
Jeżeli dziecko zapyta wprost: czy Święty Mikołaj istnieje czy nie, warto powiedzieć prawdę. Opowiedz dziecku, że był kiedyś taki święty, pomagał biednym, ale nie afiszował się ze swoją dobrocią. Na pamiątkę jego uczynków do dzisiaj utrzymujemy zwyczaj obdarowywania się prezentami, ale Mikołaj już nie przychodzi. To rodzice stają się jego wysłannikami.
Nie wychodźmy sami z inicjatywą rozmów o tym, czy Święty Mikołaj istnieje, zwłaszcza jeżeli dziecko w niego wierzy. Poczekajmy, aż samo o to zapyta. Warto pozwolić maluchowi wierzyć w istnienie tej postaci tak długo, jak tego potrzebuje. Poznanie prawdy o Mikołaju to duży krok w świat dorosłych. Nie ma co tego przyspieszać. Dzieci chcą jak najdłużej wierzyć w św. Mikołaja.
Nie warto też znienacka pozbawiać dziecka wiary w św. Mikołaja, bo np. „Jaś już jest za duży na te bajki”. Na ogół przejście od mitu do prawdy dokonuje się stopniowo. Dziecku coś świta, coś tam mówią koledzy w przedszkolu, zasiane zostaje ziarno niepewności. Zwykle dzieci zaczynają kwestionować istnienie św. Mikołaja w wieku ośmiu, dziewięciu lat, niektóre wcześniej, inne nieco później.
Czy Święty Mikołaj i jego odwiedziny podczas wigilii mają dziś sens?
Święty Mikołaj uosabia bezinteresowną dobroć, jest kimś, kto nikogo nie wyróżnia, nie karze, nie krzyczy. Kojarzy się wyłącznie pozytywnie. Przychodzi do wszystkich dzieci i jest tylko dla nich. Dzieci go potrzebują, by wierzyć w dobro, dzięki niemu ładują swoje „emocjonalne akumulatory” i wzmacniają się psychicznie – by za jakiś czas mieć siłę stawić czoła rzeczywistości.
Poza tym św. Mikołaj jest częścią wiary katolickiej. Historia Świętego Mikołaja ukazuje dziecku chrześcijańskie wartości. Święty Mikołaj uosabia też magię świąt. Małe dzieci to czują, chociaż nieraz – te najmłodsze – się go boją. Ale już u trzylatków to zwykle taki strach przez ciekawość, takie „chciałbym, ale boję się...”. I choć maluch kurczowo trzyma się mamy, to na Mikołaja czeka i nawet nie zastanawia się, czy Święty Mikołaj istnieje czy nie.
Ale czy nie ma nic złego w okłamywaniu dzieci, że Mikołaj istnieje?
To nie tyle kłamstwo, co baśń. A czy nazywamy baśnie kłamstwem? Świat szybko konfrontuje dzieci z rzeczywistością, która wcale nie zawsze jest wspaniała i dobra. Więc gdzie się da, warto chronić ich wiarę w dobro.
My, dorośli, podtrzymujemy tę fantazję głównie dlatego, że pamiętamy ją z dzieciństwa i pięknie nam się kojarzy. Mikołaj pozwala na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa. Pamiętam, jakie to dla mnie było ważne, że Mikołaj jest i na pewno przyjdzie do mnie na Gwiazdkę. Potem chciałam podarować tę samą frajdę mojej córce. Myślę że większość z nas tym się kieruje.
Jak tłumaczyć ogromną liczbę Mikołajów w sklepach?
To zależy od naszej fantazji. Można powiedzieć, że co prawda jest jeden prawdziwy Mikołaj, który przychodzi wraz z pierwszą gwiazdką, ale ma wielu pomocników. Albo że niektórzy przebierają się za św. Mikołaja, bo to taki zwyczaj, by było nam przyjemnie przed świętami, a dzieci miały uciechę w przedszkolu.
Czy warto pisać list do św. Mikołaja?
Oczywiście. Pisanie listu do Świętego Mikołaja to dla kilkulatka ważne wydarzenie. Może sam narysować to, o czym marzy, a mama podpisze taki obrazek. Starszy przedszkolak być może sam poradzi sobie z pisaniem. Poza tym list do św. Mikołaja pozwala nam dowiedzieć się, co dziecko pragnie dostać pod choinkę. A maluch czuje się ważny i wysłuchany.
Ważne, aby dziecko wiedziało, że św. Mikołaj na pewno doskonale zrozumie treść listu (nie trzeba pisać go w języku fińskim, który obowiązuje w Laponii – miejscu, które w masowej wyobraźni bardzo często uchodzi za jego siedzibę).
Jak zaadresować list? Gdzie właściwie mieszka św. Mikołaj – w niebie czy w Laponii?
Zaadresujmy list tak, jak nam się podoba! Adres niebiański wydaje się mniej skomercjalizowany i bliższy prawdy, zwłaszcza dla osób wierzących. Zresztą współczesne dzieci są świetnie poinformowane. Wiedzę o Mikołaju, jego domu i elfach pomocnikach, o jego środku lokomocji czerpią z filmów. A tych nie brakuje. Uważam zresztą, że komercjalizacja tego tematu jest za daleko posunięta. To niedobrze, ale nie bardzo mamy na to wpływ.
Zresztą jest adres Świętego Mikołaja, ten stacjonarny, ale i emailowy!
Warto tylko pamiętać, że świąteczny nastrój nie powstaje w centrum handlowym (nawet gdy fajne Mikołaje rozdają tam kupony zniżkowe), bo akurat ten element świąt nie jest dziecku potrzebny do wiary w dobro. Maluch nie musi też spędzać wiele czasu na oglądaniu w TV bajek o Mikołaju. Wszyscy wiemy, że święta to wspólnie spędzany czas – na spacerach, pieczeniu ciastek, robieniu ozdób. Takie dobre święta malec zapamięta i do takich chwil będzie w przyszłości wracał pamięcią.
A atmosferę świąteczną można już tworzyć przed świętami. Idealnie do tego celu nada się kalendarz adwentowy z zadaniami (zobacz: Jak zrobić kalendarz adwentowy z papieru i jakiezadania do kalendarza adwentowego można przygotować dla dzieci).
Czy przebierać się za Mikołaja?
Przebieranki, wynajmowanie „specjalisty”, wszelkie przesadne starania mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Dzieci są spostrzegawcze – gdy maluch rozpozna przebraną osobę, straci złudzenia. Czasami wystarczy mniej zachodu, by św. Mikołaj zagościł w domu.
- Tajemnicze pukanie w szybę drzwi balkonowych – zastukać może ktoś z rodziny, kto wymknie się na chwilę na zewnątrz.
- Worek z prezentami zostawiony na tarasie lub na balkonie.
- Dzwonek do drzwi (można umówić się z sąsiadem) – po ich otwarciu znajdujemy prezenty. A potem możemy z dzieckiem wyglądać przez okno, czy hen, wysoko nie widać sań Świętego.
Bardziej chodzi o iluzję i wrażenie niż odgrywanie realistycznego przedstawienia. Dzieci mają wspaniałą wyobraźnię i każdy smyk sobie resztę „dośpiewa”.
Rad udzieliła psycholog i mama – Magda Gąssowska.
Zobacz też: