8-miesięczna dziewczynka miała zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Została przyjęta do szpitala w Głogowie, ale w tym stanie musiała być przetransponowana do specjalistycznej placówki we Wrocławiu. Lekarka w szpitalu wezwała karetkę z odległej o prawie 30 km Wschowy, bo według obowiązującego w Polsce prawa szpital... nie może korzystać z karetek pogotowia ratunkowego . Zwykła karetka, nie specjalistyczna Dziewczynkę wysłano ze szpitala zwykłą karetką, która nie była wyposażona w aparaturę ratującą życie. W drodze stan dziewczynki jeszcze bardziej się pogorszył, dlatego lekarz zatrzymał karetkę i wezwał pogotowie ratunkowe . Dziewczynka została przewieziona do szpitala we Wrocławiu, znalazła się na oddziale intensywnej terapii. Zmarła po trzech dniach, w wyniku sepsy, której nie dało się opanować. Są zarzuty dla lekarzy, nie ma dla urzędników Nie wiadomo, czy dziecko przeżyłoby, gdyby od razu było objęte profesjonalną pomocą. Prokuratura postawiła zarzuty lekarce, która zadecydowała o przewozie dziewczynki, zarzuty zostały też postawione lekarzowi, który przyjął dziecko do transportu. Biegli stwierdzili, że lekarka powinna starać się o przewiezienie dziecka karetką specjalistyczną pobliskiego pogotowia ratunkowego , a w razie odmowy zwrócić się o pomoc do koordynatora ratownictwa medycznego we Wrocławiu, a dopiero gdyby to się nie udało - podjąć decyzję o transporcie zwykłą karetką: uzasadniała prokurator. Obowiązujące przepisy nie pozwalają na przewóz karetką pogotowia ratunkowego chorego, który już przebywa w szpitalu. Często zarzuty stawia się lekarzom, jak niedawno w sprawie chłopca z Kutna, natomiast nie stawia się zarzutów twórcom obowiązujących w Polsce absurdalnych przepisów o ratownictwie medycznym , zgodnie z którymi szpital nie może korzystać z karetek pogotowia ratunkowego. Kto jest winny niepotrzebnej śmierci 8-miesięcznego...
Marcel trafił do szpitala nieprzytomny. Pobity do nieprzytomności. Jego stan jest ciężki, lekarze nadal nie zdecydowali się wybudzić chłopca ze śpiączki farmakologicznej. Oddycha dzięki respiratorowi.
Dramatyczna historia chłopca: Pod respiratorem, w śpiączce - pobity Marcel wciąż walczy o życie.
Dziś konkubent matki Marcela przyznał się, że bił dziecko.
WOŚP manifestuje sprzeciw wobec przemocy w stosunku do dzieci
Dziś we Włocławku, mieście, w którym mieszkał Marcel, odbyła się kolejna odsłona akcji WOŚP "Nie bij mnie, kochaj mnie!".
Mówi Jurek Owsiak: To przerażające, że nasze misie z tabliczkami z napisem “Nie bij mnie, kochaj mnie” po raz kolejny ruszają w Polskę, by znów pojawić się w miejscu tragedii. Za każdym razem, kiedy z mediów dowiadujemy się o kolejnym przypadku przemocy wobec dzieci, są to dla nas wstrząsające historie. Ale pamiętajmy, że w każdym takim przypadku poważnym problemem jest brak reakcji ludzi dookoła na rosnącą agresję, na krzywdę tych dzieciaków, o których potem dowiadujemy się, że przeżywały piekło codziennego bicia i przemocy. Nie bójmy się reagować, bo w ten sposób naprawdę możemy zapobiegać kolejnym tragediom.
Akcja „Nie bij mnie, kochaj mnie" po raz pierwszy zorganizowana została w grudniu 2013 roku w Warszawie. Potem była też w Zielonej Górze, Szczecinie, Gorzowie Wielkopolskim, Wrocławiu, Krakowie, Rzeszowie, Poznaniu, Gdańsku oraz Zduńskiej Woli.
W czasie wszystkich edycji akcji w sumie kilka tysięcy pluszowych misiów, poranionych i zabandażowanych, z tabliczkami z napisem „Nie bij mnie, kochaj mnie" zostało ułożonych w miejscach największych skupisk ludzi.
Dziś podobne misie znalazły się we Włocławku, w okolicy domu, w którym pobito dwuletniego chłopca. Wszyscy, którzy znajdą swojego misia, mogą wysłuchać jego historii na specjalnie przygotowanej stronie internetowej: www.historiamisia.pl.
Portal Babyonline.pl z wielką stanowczością dołącza do apelu WOŚP-u. Od wczoraj, kolejny raz, namawiamy byście reagowali słysząc płacz dziecka. Zobacz filmy, które podpowiadają, jak najlepiej zareagować: Reaguj, masz prawo! 3 filmy, które mogą uratować życie.