
Chłopiec spędził w szpitalu ponad 2,5 miesiąca. Hipotermia nie powinna pozostawić poważniejszych śladów: chłopiec czuje się dobrze, chodzi, bawi się, poprawiły się jego zdolności manualne. Rehabilitacja jest nadal konieczna, jednak jego życiu nic już nie zagraża.
Czytaj też: Medyczny cud: dwuletni Adaś wybudzony ze śpiączki
Medyczny cud
12, 7 st. C: tyle wynosiła temperatura ciała Adasia, gdy został przewieziony do dziecięcego szpitala w Prokocimiu. Chłopiec w andrzejkową noc wyszedł z domu w samej piżamce: najprawdopodobniej z domu babci szedł w półśnie do swojego domu. Być może lunatykował. Zmęczony zasnął. Temperatura jego ciała spadła do 12, 7 st. C.
Według skali oceny hipotermii, którą posługują się np. ratownicy TOPR w górach, temperatura ciała poniżej 15 st. C to już ostatni, piąty stopień hipotermii. Oznacza zamarznięcie. Śmierć.
- Gdy Adaś został do nas przywieziony, jego serce kurczyło się raz na kilkadziesiąt sekund, jak u zwierząt zmiennocieplnych. To niesamowite, że przy takim obniżeniu czynności serca dziecko przeżyło. Jeśli uda się je z tego wyprowadzić bez szwanku, będzie to absolutny cud - mówił w grudniu prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu.
Adaś wraca do domu
Po kilku dniach Adaś został wyprowadzony ze stanu śpiączki farmakologicznej i odłączony od respiratora, który wspomagał jego oddychanie. - Dziecko, które było już na drugim świecie, zebrało się i jest z nami. Wróciło do nas, do świata żywych. Mówię bardzo odważnie - jest to sukces. Dziecko wybudziło po takich przejściach, to kapitalna wiadomość - mówi prof. Skalski.
Lekarze byli ostrożni, ale pełni nadziei. Mówili, że jeśli uda się Adasia przywrócić do życia, będzie to kolejny przełom w medycynie, który pokaże, że możliwości ludzkiego organizmu są niezmierzone.
- Przypadek Adasia może wiele zmienić w świadomości ludzi. Jeśli gdziekolwiek na świecie będzie podobne zdarzenie i ratownicy będą mieli osobę z temperaturę 15 st. C. może powiedzą: "Na litość boską tam w Krakowie mieli 12 st. C. Musimy go ratować" - mówił prof. Skalski w wywiadzie dla PAP.
Chłopiec wraca do domu, ale czeka go jeszcze rehabilitacja.
Pani Paulina, mama Adasia, podczas konferencji prasowej wielokrotnie dziękowała wszystkim osobom, które uczestniczyły w akcji ratunkowej, a następnie opiekowały się Adasiem.
Nagroda św. Kamila dla prof. Skalskiego
Prof. Janusz Skalski, szef zespołu, który uratował Adasia, 10 lutego 2015 r. został uhonorowany Nagrodą św. Kamila, patrona chorych i służby zdrowia. Nagroda została przyznana nie tylko za uratowanie Adasia, ale też za całokształt dorobku naukowego prof. Janusza Skalskiego oraz umiejętność leczenia małych serc z niespotykanie wielkim oddaniem.
Polscy lekarze kolejny raz pokazali, że potrafią leczyć - i leczą - na światowym poziomie.

Czytaj też: Czy Polska kocha dzieci?

12,7 stopni C miał Adaś, gdy został przewieziony do dziecięcego szpitala w Prokocimiu. Wyszedł z domu w andrzejkową noc w samej pidżamce. Zmarzł i zasnął. Życie uratował mu policjant i zespół prof. Janusza Skalskiego , wybitnego kardiochirurga dziecięcego. Dziś Adaś czuje się dobrze - za to prof. Skalski obawia się, czy tak samo skutecznie będzie mógł dalej leczyć dzieci. Jak dziś czuje się Adaś? Ostatnio nie widziałem Adasia, ale jest najzdrowszym dzieckiem pod słońcem! Jako całkowicie zdrowego oddaliśmy go rodzicom. Jego problemy na dziś są takie same jak każdego innego dziecka w tym wieku: jak nie założy szalika, to się przeziębi, a jak spadnie z rowerka, to rozbije sobie kolano. Ale to, co było związane z jego wyziębieniem, to już przeszłość. Czytaj też: Historia Adasia: to był cud! To był cud w medycynie, Adaś jest zdrowy. Powiem tak: ja już nie muszę go leczyć. Chciałbym za to tak samo dobrze jak do tej pory, móc leczyć serca dzieci. Dzieci z wadą serca w Polsce mają takie same szanse na leczenie jak w innych krajach? Takie same, a mam odwagę powiedzieć, że mamy nawet lepsze wyniki leczenia niż lekarze w innych krajach. Odbiliśmy się niemal od dna. Przed laty patrzyliśmy na zachodnią medycynę niemal jak na odległą galaktykę. Udało nam się wiele zmienić. Śledziliśmy to, co się dzieje na Zachodzie, gromadziliśmy sprzęt, dużo zawdzięczamy Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy – bo dostaliśmy od nich sprzęt, a to znaczyło, że musieliśmy nim leczyć. Świat dziś nas podziwia! Czytaj też: Prof. Maruszewski o WOŚP: Pobiliśmy kolejny rekord! Na lekarzy i na medycynę w Polsce często się narzeka. Mówi Pan, że jest tak dobrze? Na konferencjach medycznych, na których jesteśmy, słyszymy: "zrobiliście coś wspaniałego"! Tylko w Polsce o tym się nie mówi. I są rodzice, którzy chcą wyjeżdżać z dzieckiem na...

Choć lekarze wciąż są ostrożni, ze szpitala dziecięcego w Prokocimiu napływają coraz bardziej optymistyczne wieści: dwuletni Adaś, który od niedzieli był w głębokiej hipotermii , czuje się coraz lepiej. Został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej , samodzielnie oddycha, zaczyna się bawić. Nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, jednak czuje się coraz lepiej. Wstępnie był już badany m.in. przez neurologa - pierwsze badania potwierdzają, że wszystko jest w porządku. Wszystkie narządy wewnętrzne chłopca pracują prawidłowo. Prof. Janusz Skalski , który opiekuje się chłopcem, od początku mówił, że jeśli chłopca uda się uratować, będzie to medyczny cud . Jak do tej pory nikt na świecie nie wyszedł z tak głębokiej hipotermii . Temperatura ciała chłopca po przywiezieniu do szpitala wynosiła 12,7 st. C. Serce uderzało raz na kilkadziesiąt sekund Odnaleziony w niedzielę Adaś był w samej koszulce i skarpetkach. Wyszedł z domu sam w nocy, najprawdopodobniej w półśnie (prawdopodobnie chłopiec lunatykował ). Przebywać na mrozie przez kilka godzin. Został odnaleziony przez policjanta, który natychmiast rozpoczął reanimację. Następnie chłopiec został przewieziony przez pogotowie do szpitala dziecięcego w Prokocimiu. - Gdy został do nas przywieziony, jego serce kurczyło się raz na kilkadziesiąt sekund, jak u zwierząt zmiennocieplnych. To niesamowite, że przy takim obniżeniu czynności serca, dziecko przeżyło. Jeśli uda się je z tego wyprowadzić bez szwanku, to będzie absolutny cud - mówił prof. Janusz Skalski. Profesor chwalił też pogotowie: ratownicy zachowali się profesjonalnie: w stanach głębokiej hipotermii, gdy dochodzi do zatrzymania krążenia, nie można gwałtownie ogrzewać ciała. Trzeba je ciepło okryć, by nie dochodziło do dalszego wychłodzenia ciała, jeśli to możliwe przenieść w ciepłe miejsce. Gdy nie ma akcji serca: rozpocząć...

Ksawery urodził się w 25. tygodniu ciąży, z wagą 390 g. Jest najmniejszym uratowanym w Polsce wcześniakiem . Przez 148 dni walczył o życie, wspomagany przez rodziców i lekarzy ze szpitala UJASTEK w Krakowie. Wyszedł do domu z wagą 3310 g, a najważniejsze lekarze oceniają jego stan jako bardzo dobry. Choć dopiero dalsze miesiące pokażą, czy będzie rozwijał się w pełni zdrowo. Zobacz też: Wcześniaki to zwycięstwo medycyny Ksawerego walka o życie - Po urodzeniu mieścił się w mojej dłoni, miał zarośnięte szpary powiekowe, nie oddychał samodzielnie, miał bladą, przezroczystą skórę - opowiada nam dr med. Beata Rzepecka-Węglarz , ordynator Oddziału Neonatologicznego Szpitala UJASTEK w Krakowie. Chłopiec miał głęboką hipotrofię (zahamowanie wzrostu płodu). 500 g to umowna granica , poniżej której - jeśli dziecko nie oddycha i konieczna jest jego reanimacja - lekarze odstępują od uporczywego udzielania pomocy, bo dziecko praktycznie nie ma szans na życie. - Ksawery jednak po urodzeniu dostał aż 6 punktów w skali Apgar i był bardzo ruchliwy jak na tak malutkiego wcześniaka. Dlatego zaczęliśmy go ratować. 500 g to nie jest sztywna granica, często podejmujemy walkę o mniejsze dzieci, jeśli tylko widzimy, że walczą o życie - opowiada dr med. Beata Rzepecka-Węglarz . Tak było w przypadku Ksawerego. Przez 2 miesiące oddychał dzięki respiratorowi, następnie wspomaganie oddechu prowadzone było w systemie nCPAP. Dostawał leki przyspieszające dojrzewanie organizmu. Było wiele krytycznych momentów, kiedy życie chłopca było pod znakiem zapytania, jednak z determinacją walczył o życie . Niestety, nie udało się to jego siostrze, która żyła tylko 29 dni, choć po urodzeniu ważyła więcej, bo 569 g. Szala życia bardzo powoli przechylała się na korzyść Ksawerego Zobacz też: Wcześniak może rozwijać się lepiej niż dziecko urodzone o czasie...