
Straszny pożar w Dusznikach
Ogień wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek. Ojciec był tego wieczoru sam z dziećmi – ich matka była w pracy. Miał się właśnie położyć do łóżka, kiedy usłyszał krzyki dzieci. Dom stał w płomieniach. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że ojcu udało się wyprowadzić z płonącego domu tylko trójkę dzieci. Po pozostałą dwójkę nie udało mu się wrócić – nie było już jak wejść do domu. Temperatura była tam tak wysoka, że nawet strażacy nie byli w stanie dostać się do środka. Weszli do budynku dopiero po ugaszeniu ognia i wtedy znaleźli zwęglone ciałka dwójki pozostałych dzieci. Prawdopodobnie uległy one zaczadzeniu.
Strażacy mówią, że ogień wybuchł na strychu, zajął kolejne pomieszczenia, po czym w domu zawalił się strop. Jednak wciąż nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.
7-letni Maurycy walczy o życie
Jedno z uratowanych dzieci – 7-letni Maurycy w ciężkim stanie trafił na oddział intensywnej terapii w Poznaniu, skąd przewieziono go do Centrum Leczenia Oparzeń w Szczecinie.
Chłopiec miał poparzone ponad 30 proc. ciała. Z powodu dużych obrażeń i silnego bólu wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Czekają go przeszczepy skóry, ale lekarze widzą szansę na wyzdrowienie chłopca. Pozostałe dzieci - dwie dziewczynki - są w dobrym stanie.
Potrzebna pomoc dla rodziny z Duszników
Rodzina przeszła prawdziwą tragedię. Straciła dwójkę dzieci i dobytek całego życia. Nie wiadomo, czy dom będzie nadawał się do remontu lub przebudowy. Na razie rodzina otrzymała niezbędną pomoc od gminy – mają gdzie mieszkać, dostali też ubrania i żywność. Jednak na dłuższą metę nie rozwiązuje to ich sytuacji.
Jeżeli chcesz pomóc tej rodzinie, skontaktuj się ze Społecznym Komitetem Pomocy Pogorzelcom w Dusznikach. Można wpłacać pieniądze na specjalne konto lub przekazać dary rzeczowe. Żeby nie dublować przedmiotów, najpierw trzeba zadzwonić do Komitetu i ustalić, czego rodzina jeszcze potrzebuje.

Do dramatycznych wydarzeń doszło w miniony poniedziałek w Słupsku. Niewinna zabawa dwójki dzieci w chowanego zakończyła się olbrzymią tragedią. Dziecka niestety nie udało się odratować. Raz, dwa, trzy kryjesz ty Nie ma chyba dziecka, które nie lubiłoby zabawy w chowanego. Tzw. zabawa w aku-ku jest pierwszą z poważniejszych zabaw, w jaką zaczynają się bawić niemowlęta . Starsze dzieci uwielbiają się kryć w mieszkaniu, parku czy ogrodzie. Niestety zabawa, która daje dzieciom tyle radości może być jednocześnie śmiertelnie niebezpieczna. Do tragicznego w skutkach wypadku doszło ostatnio w Słupsku. 3-letni chłopczyk i 5-letnia dziewczynka bawili się właśnie w chowanego. Gdy zaniepokojona siostra nie mogła znaleźć brata, zawołała rodziców . Ojciec dzieci odkrył, że malec zatrzasnął się w pralce. Natychmiast zostało wezwane pogotowie. Ratownicy przez 1,5 godz. walczyli o życie chłopca. Następnie dziecko w ciężkim stanie zostało przewiezione do szpitala w Słupsku, gdzie w nocy zmarło. Okoliczności tego tragicznego wypadku zbada prokuratura. Śledczy na razie nie potrafią wytłumaczyć, jak mogło dość do takiej sytuacji, a także nie wiadomo, jak długo dziecko było w pralce. Rodzice byli trzeźwi. Z uwagi na ich stan psychiczny jeszcze nie zostali przesłuchani. Maluch bezpieczny w domu Każdy z nas chce, jak najlepiej dla swoich dzieci i dba, by ich najbliższe otoczenie było bezpieczne. Z czasem jednak usypia nasza czujność. Dzieci są coraz większe, bardziej samodzielne i mądrzejsze, ale jednocześnie potrafią być coraz bardziej kreatywne. Niestety nie mają tyle wyobraźni, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo niektóre pomysły mogą być dla nich niebezpieczne . Na co warto zwrócić uwagę: śmieci – w większości domów dzieci mają bezpośredni dostęp do kubła, w którym mogą się znajdować "ciekawe" rzeczy. Pamiętaj o tym! okna i...

Nie wiadomo jak to się stało, że 1,5 roczny chłopczyk spod Grójca włożył dłoń do pracującej elektrycznej maszynki do mielenia mięsa . Wiadomo natomiast, że poraniona rączka przerażonego dziecka uwięzła w metalowym korpusie urządzenia i nie można było jej wyjąć. Nie było wyjścia: do warszawskiego szpitala przy ul. Niekłańskiej chłopiec trafił wraz z maszynką. Lekarze oddziału ratunkowego wezwali na pomoc strażaków . Pomogli strażacy – Strażacy przyjechali ze sprzętem do cięcia i rozginania metalu. Po 2-godzinnej akcji i ostrożnym cięciu korpusu przy pomocy specjalistycznej szlifierki kątowej rączkę dziecka udało się wydobyć – powiedział nam mł. kpt Nikodem Kiełbowicz z KM PSP w Warszawie. Trwa walka o zdrowie chłopca – Na razie lekarzom udało się uratować dłoń i trzy palce dziecka, trwa walka o to, by nie trzeba było amputować dwóch pozostałych – powiedział nam Marcin Mazurek, rzecznik prasowy szpitala. Trudno na razie powiedzieć, jak długo chłopczyk będzie w szpitalu i czy jego dłoń będzie w przyszłości w pełni sprawna. Przeczytaj koniecznie : Jak dbać o bezpieczeństwo dziecka Rodzice, uważajcie! Większość wypadków z udziałem małych dzieci zdarza się w domu . Najczęściej wystarcza chwila nieuwagi. Dzieci są ciekawskie i chcą badać świat. Potrafią o wiele więcej niż się po nich spodziewamy. Już roczne maluchy potrafią ściągnąć coś z kuchennego blatu zamontowanego na standardowej wysokości! Dzieci nie zdają sobie sprawy z ryzyka , dlatego to my, rodzice, musimy dbać o ich bezpieczeństwo . Przeczytaj także: "Odwróciłam się tylko na chwilę" - rozmowa z ordynatorem oddziału chirurgii dziecięcej

Rośnie liczba ofiar po niedzielnym pożarze w centrum handlowym „Zimowa wiśnia” w rosyjskiej miejscowości Kemerowo na południu kraju. Według oficjalnych danych zginęły 64 osoby, choć niektóre źródła twierdzą, że znaleziono już blisko 100 ciał. Wśród ofiar są dzieci. Krewni ofiar sporządzili listę zaginionych i najprawdopodobniej w zdarzeniu zginęło 41 dzieci. Tę liczbę potwierdziło rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W mieście pojawiły się pogłoski, że ciała mogą znajdować się w jednym z miejscowych zakładów przemysłowych, ale te doniesienia zostały już zdementowane. Dzieci ginęły w potwornych męczarniach Służby ratownicze poinformowały, że temperatura w płonącym centrum sięgała nawet 700 stopni Celsjusza , a ludzie ginęli również od duszącego dymu. Choć podano liczbę ofiar, to szacuje się, że może być ich znacznie więcej. Rosyjskie media podają, że w pożarze życie mogli stracić uczniowie w wieku 11-12 lat, którzy przebywali na wycieczce szkolnej w kinie. Na seans sprzedano 160 biletów. Zobacz wizualizację strażaków, jak szybko rozprzestrzenia się pożar w pokoju dziecięcym Ogień wybuchł na czwartym piętrze budynku, choć na razie nie ustalono, w jaki sposób doszło do pożaru. Wiadomo, że powstał na placu zabaw, gdzie dzieci bawiły się w nadmuchiwanych zamkach. Prawdopodobnie jedno z nich bawiło się zapalniczką i podpaliło łatwopalną trampolinę, co potwierdza także jedna z kobiet, która była tam z matką i dziećmi . – Zabrałam natychmiast rodzinę i zaczęłam uciekać. Przez chwilę straciłam z oczu matkę, ale na szczęście spotkałyśmy się na klatce schodowej – powiedziała. Według innej wersji pożar mogła spowodować awaria prądu na placu zabaw. "Wszystko się pali, to już koniec" Miejscowe media opisują dramatyczne informacje z miejsca zdarzenia. Dzieci wysyłały do bliskich...