
Do oparzenia doszło w środę po południu. Chłopczyk wraz z tatą wybrał się do cukierni w Olsztynie na czekoladę i ciastko. Poszedł do toalety. Po powrocie powiedział, że szczypią go rączki, nóżki i pośladki.
Oparzenie chemiczne doprowadziło do martwicy
Niestety, na szczypaniu się nie skończyło: doszło do głębokiego oparzenia chemicznego, które doprowadziło do martwicy skóry. Dziś (w piątek) lekarze z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie operacyjnie usunęli tkankę martwiczą na łydkach, dłoniach i pośladkach dziecka. Malcowi trzeba było także przeszczepić skórę.
Jak doszło do oparzenia chemicznego?
Chłopiec twierdzi, że w toalecie poślizgnął się i upadł. Zdaniem lekarzy usytuowanie obrażeń wskazuje raczej na to, że poparzył się siadając na ubikacji.
Nie wiadomo jeszcze, jaka substancja spowodowała tak głębokie oparzenia. Z cukierni pobrano próbki, które zostaną przebadane przez biegłych, a wyniki tych badań będą znane w przyszłym tygodniu.
Źródło: TVN 24
Przeczytaj także: Co zagraża twojemu dziecku? Bezpieczeństwo dziecka w domu i poza nim
Chemikalia trzeba trzymać pod kluczem
Choć nie znamy przyczyny tego konkretnego oparzenia, wiadomo, że wszelkie chemikalia, także te, które mamy w domu (np. środki do odkażania toalet, preparaty do przepychania rur itd) są bardzo niebezpieczne i trzeba je trzymać poza zasięgiem dzieci, najlepiej pod kluczem.
Chemikalia mogą powodować nie tylko oparzenia skóry na dłoniach czy ciele. Kilka lat temu 2,5 letni Adrian zjadł środek do odkażania rur, który podczas zakupów zdjął ze sklepowej półki. Środek wywołał silne poparzenia w przewodzie pokarmowym i jamie ustnej. W ciężkim stanie dziecko trafiło do szpitala, było operowane. Po wypadku chłopiec nie mógł ruszać językiem, nie mówił i nie jadł samodzielnie.
By doszło do uszkodzenia przełyku wystarczy, że dziecko weźmie do ust coś żrącego tylko na chwilę i natychmiast to wypluje. Zdarza się, że przełyk jest tak zniszczony, że lekarze muszą go wyciąć i zastąpić sztucznym.
Połknięcie żrącego środka czyszczącego nie tylko uszkadza przewód pokarmowy, ale też doprowadza do zaburzeń matabolicznych, może zniszczyć nerki, a nawet spowodować śmierć.
Nie wszystkie chemikalia powodują oparzenia, ale wszystkie (także kleje, leki, farby do włosów, nawozy do roślin doniczkowych, kuleczki zwalczające mole, alkohol, niektóre rośliny ) mogą prowadzić do groźnego , czasem śmiertelnie groźnego zatrucia. Dlatego wszystko, co nie nadaje się do jedzenia, trzeba umieszczać w miejscach, do których dzieci nie mają dostępu.
Przeczytaj także: Dziecięce wypadki - pierwsza pomoc

Jakie wypadki przydarzają się najczęściej małym dzieciom w domu? Profesor Jan Godziński , chirurg, ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej w Szpitalu im. T. Marciniaka we Wrocławiu: Wypadki, które przydarzają się maluchom w domu, można podzielić na kilka grup. Jedna z nich to oparzenia , bardzo dla dzieci przykre, a bywa, że niebezpieczne. Przeczytaj: Oparzenia u dzieci - pierwsza pomoc Jak do dochodzi do oparzeń? – Na ogół wygląda to tak: mama zaprasza koleżankę na kawę, jest zajęta rozmową, a dziecko – raczkujące albo zaczynające właśnie chodzić – wspina się po jednej z pań, szarpie za rękaw i polewa się wrzątkiem . Inny częsty scenariusz: malec ciągnie za obrus i wraz z nim ściąga na siebie talerz z parującą zupą. I najtragiczniejszy przypadek: wykorzystując moment nieuwagi opiekunów, mały odkrywca drepcze do kuchni i ściąga z palników garnek z wrzącym rosołem... Jak bardzo poważne są obrażenia spowodowane przez gorące płyny? – Bywają bardzo poważne, chociaż na ogół nie są tak głębokie jak u dorosłych przy tzw. oparzeniach przemysłowych, do których dochodzi w trakcie jakiegoś wybuchu czy pożaru. Większość z nich poddaje się leczeniu zachowawczemu. Jednak niestety nie wszystkie. W przypadku niemowląt i małych dzieci tylko powierzchowne oparzenia (takie, które powodują jedynie rumień albo niewielkie, cienkościenne pęcherze), mają szansę zagoić się bez blizn . Te poważniejsze, niestety, pozostawiają trwały ślad. Czasem konieczne jest również wykonanie przeszczepu skóry. Robi się go nie dlatego, by ciało nie było zeszpecone, ale po to, by zamknąć ranę, bo bez tego goiłaby się bardzo długo albo w ogóle nie mogłaby się zagoić. Przeczytaj: Pierwsza pomoc po domowym wypadku Czy po przeszczepie skóry też zostają dziecku blizny? – Niestety tak. Głębokie oparzenie polega na tym,...

7-letni Filip w piątek 1 czerwca wyszedł pobawić się z innymi dziećmi w pobliżu swojego domu przy ul. Wspólnej na poznańskiej Wildzie. Po powrocie miał na ciele ślady, jakby wpadł w jakieś zarośla lub chwasty . Rodzice nie wiedzieli, co naprawdę stało się chłopcu. Kiedy następnego dnia na ciele Filipa pojawiły się bąble i zaczerwienienia, zaczęli sprawdzać, co mogło być przyczyną. Podejrzewali, że chłopiec został poparzony przez trującą roślinę o nazwie barszcz Sosnowskiego. Ślady na ciele wskazywały na poparzenie barszczem Sosnowskiego Na skórze Filipa następnego dnia po zdarzeniu pojawiły się bąble, pęcherze i zaczerwienia . Tego dnia był on akurat z rodziną poza miastem – dużo przebywał na słońcu i pluskał się w jeziorze. Wszystko wskazywało na to, że ślady na ciele to wynik kontaktu z barszczem Sosnowskiego – rośliny, która powoduje silne oparzenia, nasilające się właśnie na skutek wystawienia skóry na promienie słoneczne. Co gorsza, stan chłopca coraz bardziej się pogarszał , a rany nie goiły mimo że rodzice możliwie szybko zastosowali pierwszą pomoc po poparzeniu barszczem . W niedzielę, dwa dni po wypadku, Filip trafił do miejscowego szpitala. Na miejscu lekarz potwierdził, że skóra wygląda jak po poparzeniu barszczem Sosnowskiego. Postanowiono więc zbadać, czy to faktycznie barszcz, tym bardziej, że roślina była jedynie zabezpieczona prowizorycznie taśmą i istniało ryzyko, że kolejne dzieci zostaną poparzone. Tak może wyglądać skóra po poparzeniu barszczem Sosnowskiego Zdjęcia: Facebook/Dorota Wrońska To jednak nie barszcz Sosnowskiego Na miejsce, gdzie chłopiec został poparzony, udali się funkcjonariusze straży miejskiej wraz z profesor łąkoznawstwa . Profesor uznała, że na tym terenie, który został zabezpieczony taśmą, nie ma barszczu Sosnowskiego. Należy zatem gdzie indziej szukać...

Barszcz Sosnowskiego – oparzenie po tej toksyczne roślinie może być naprawdę silne. Powoduje ono zmiany pęcherzowo-zapalne i owrzodzenia, które długo się goją. Dr Grażyna Nieżurawska, pediatra dermatolog, wyjaśnia, że groźne skutki dla zdrowia wywołuje nie tylko bezpośredni kontakt barszczu Sosnowskiego ze skórą. Sprawdź, jak wygląda oparzenie barszczem Sosnowskiego. Spis treści: Barszcz Sosnowskiego: czym jest i jak wygląda? Poparzenie barszczem Sosnowskiego Barszcz Sosnowskiego: rany (zdjęcia) Poparzenie barszczem Sosnowskiego: leczenie Barszcz Sosnowskiego stwarza coraz większe zagrożenie Występowanie barszczu Sosnowskiego w Polsce Co zrobić, jeśli zauważysz barszcz Sosnowskiego? Barszcz Sosnowskiego: czym jest i jak wygląda? Barszcz Sosnowskiego to niebezpieczna roślina, którą często można spotkać w pobliżu lasów, na łąkach, nieużytkach. Został sprowadzony do Polski z Kaukazu w latach 70. (stąd jego druga nazwa: zemsta Stalina). Miał służyć jako pasza dla bydła. Chociaż zaniechano jego uprawy, jest to gatunek bardzo inwazyjny, który szybko się rozprzestrzenia w całej Polsce. Barszcz Sosnowskiego można łatwo rozpoznać, ponieważ: jest wysoki (dorasta nawet do 3-5 m), ma duże liście, ma bardzo grube łodygi (u podstawy nawet do 8-12 cm). Bywa jednak mylony z innymi roślinami o dużych liściach, takimi jak: łopian, podbiał, barszcz zwyczajny, pasternak, arcydzięgiel. Mogą one dorastać nawet do 2 m wysokości, mają jednak delikatniejszą budowę niż barszcz Sosnowskiego. Na poniższych zdjęciach możesz zobaczyć, jak wygląda barszcz Sosnowskiego: Poparzenie barszczem Sosnowskiego Kontakt z barszczem Sosnowskiego może...