Dominika zmarła dwa dni po porodzie, jej bliscy obwiniają lekarzy. Prokuratura bada, czy w szpitalu doszło do zaniedbań
Dominika Gleń zmarła 15 grudnia, dwie doby po trwającym 36 godzin porodzie. Zdążyła napisać do bliskich SMS-a, że nie może się doczekać powrotu do domu. Nigdy do niego nie wróciła. Szpital wydał oficjalne oświadczenie, a sprawę bada prokuratura.
31-letnia Dominika i jej narzeczony spodziewali się pierwszego dziecka. Akcja porodowa rozpoczęła się w nocy z 11 na 12 grudnia. Para pojechała do Szpitala Powiatowego w Nisku. Poród trwał aż 36 godzin.
„Lekarze za wszelką cenę kazali rodzić Dominice naturalnie, chociaż nic nie wskazywało, aby taki poród był dla niej dobry. Nie było rozwarcia, a szyjka macicy nie obkurczyła się. Nie miała już siły. Ostatecznie po 36 godzinach lekarz zdecydował się na cesarskie cięcie. Na świat przyszedł zdrowy i śliczny chłopiec (10/10, 4,05 kg)” – relacjonuje w rozmowie z „Wyborczą” Magdalena, siostra narzeczonego zmarłej Dominiki.
Szpital wydał oświadczenie
Dominika tuż po porodzie napisała do narzeczonego, że podano jej leki, czuje się dobrze i zapewne wkrótce zostanie wypisana z synkiem do domu. 15 grudnia rodzina otrzymała informację o jej śmierci. Co się wydarzyło w szpitalu? Tego próbują dociec bliscy zmarłej, którzy zgłosili sprawę do prokuratury. Podejrzewają, że lekarze mogli dopuścić się błędu w sztuce.
„Była piękna, młoda, dobra, kochająca świat, zwierzęta i mojego ukochanego brata, który teraz nie wyobraża sobie życia bez niej. Oboje tworzyli piękną parę. "Siostra, niczego nam nie brakowało, dlaczego ona?". Takie pytanie zadaje mój brat” – mówi „Wyborczej” Magdalena.
Dyrektor szpitala przesłał redakcji Wirtualnej Polski oficjalne oświadczenie w tej sprawie:
„Informuję, że wewnętrzna komisja powołana w celu zbadania okoliczności zgonu pacjentki w dniu 15.12.2021 r. zakończyła swoje prace i nie stwierdziła wystąpienia uchybień personelu związanych z udzielaniem świadczeń zdrowotnych na rzecz tej pacjentki. Nie mam wiedzy, żeby fakt pozostawania ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w związku małżeńskim z lekarką prowadzącą ciążę pacjentki miał wpływ na przebieg wewnętrznego postępowania prowadzonego w sprawie tego zgonu”.
Sprawę bada prokuratura
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie bada, czy personel szpitalu w Nisku nie dopuścił się bezpośredniego narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Na razie wyniki sekcji zwłok nie są znane i nie wiadomo, co było przyczyną śmierci Dominiki.
Sprawą zainteresował się również Rzecznik Praw Pacjenta, który z urzędu wszczął postępowanie, które ma wyjaśnić, czy prawo pacjentki zostało naruszone.
źródło: rzeszow.wyborcza.pl, WP.pl
Zobacz także: