
Do takich wypadków w czasie porodu nie dochodzi zbyt często. Praca położnych jest ogromnie trudnym zadaniem i trudno zaprzeczyć, że panie, które pomagają przyjść na świat naszym dzieciom, wykonują wspaniałą pracę.
Historia która zdarzyła się w Gdańsku wzbudza w nas rozczarowanie i złość nie z powodu nieuwagi położnej, bo niestety, takie sytuacje są wynikiem nieszczęśliwego zrządzenia losu, a położna jest tylko człowiekiem. Nas oburza po raz kolejny zachowanie szpitala i postawa osób, które brały udział w zdarzeniu!
Nieszczęśliwy wypadek
Kiedy matka trafiła do szpitala UCK przy Klinicznej w Gdańsku, nie podejrzewała, jak nieszczęśliwie zakończy się jej wizyta. Choć poród przebiegał bez zakłóceń, tuż po urodzeniu dziecko wyślizgnęło się z rąk położnej. Najpierw uderzyło o stolik porodowy, a następie upadło na podłogę. Szarpnięcie było na tyle silne, że doszło do urwania pępowiny.
– Kiedy dostałam córkę na ręce, wydawało mi się, że nie oddycha. – relacjonuje pani Kamila. – Lekarze zabrali dziecko szybko do inkubatora i zawieźli na neonatologię. Kiedy przyszła salowa sprzątnąć salę po porodzie, zapytała, czy była tu rzeźnia. Tu było tyle krwi, że wszyscy myśleli, że dziecku rozbiła się głowa – wspomina matka.
1500 zł za milczenie?
Jak zareagował szpital? Wypłacił rodzicom... 1500 zł! Dziecko z krwiakiem na głowie określono jako zdrowe i wypisano ze szpitala. Młoda mama nie otrzymała żadnych przeprosin, żadnego wsparcia psychologa. Usłyszała tylko jakie nadano jej miano: mama spadachroniarza, gdyż dziecko zawisło na pępowinie.
– Pacjentka nagle tak głośno krzyknęła, że doprowadziło to do wyślizgnięcia się noworodka. Trudno mi to dokładnie opisać, bo nie byłem przy tym. Przy porodzie była doświadczona położna z około 30-letnim stażem. Musiało zdarzyć się coś nietypowego – tłumaczył szef kliniki profesor Krzysztof Preis.
Sprawą zajmie się prokuratura. Podobną sprawę prowadziła już w przypadku położnej z Krakowa, która przyjmowała poród mając na nogach buty na koturnie. Niosąc dziecko przewróciła się, przez co dziecko miało złamany obojczyk, oraz przedramię. W tym przypadku szpital oraz położna, nie widzieli swojej winy. Jak będzie teraz? Sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Szkoda, bo wystarczyłyby dobre chęci i empatia lekarzy i dyrekcji szpitala, by rodzice nie musieli dłużej przeżywać traumy i uczestniczyć w rozprawie sądowej.
Zobacz także: Co się dzieje z dzieckiem w czasie porodu?