
Mamy z maluchami trafiają do Centrum Zdrowia Dziecka w dzień i w nocy, przywożone karetką lub helikopterem. Nierzadko przebiega to tak szybko, że nie myśli się o pakowaniu. Inne przyjeżdżają na badania, które zamieniają się w wielotygodniowy pobyt. Mieszkańcy Wawra, dzielnicy, w której stoi CZD, pod przewodnictwem Anny Ojer skrzyknęli się, żeby pomóc takim rodzicom.
Nie zrozumie, kto tego nie przeżył
Człowiek widzi, co jest ważne, jak sam doświadczy trudnej sytuacji. Tak właśnie było i z Anną Ojer.
– Po narodzinach najmłodszej córeczki spędziłam kilka miesięcy w Centrum Zdrowia Dziecka. Mieszkam w Międzylesiu, właściwie tuż obok szpitala, więc naturalne dla mnie było to, że ktoś mi doniesie ubrania, że wyjdę na chwilę do sklepu lub wykąpać się do domu, że zawsze, gdy trzeba, podmienia mnie przy małej mąż. Obserwowałam jednak to życie szpitalne i widziałam, że ludzie przyjeżdżają z najróżniejszych stron Polski i są zdani jedynie na siebie. Widząc, że jesteśmy stąd, czasami prosili o zrobienie zakupów czy o inną drobną pomoc. Najprostsze potrzeby były dla nich jak egzotyczne marzenia.
Anna Ojer: co ja narobiłam!?
Kiedy Anna wyszła z córeczką ze szpitala, pozostała w kontakcie z ludźmi, których tam poznała.
– My wyszliśmy, ale oni zostali. Jakoś naturalnie cały czas im pomagałam, wciąż byłam obecna w ich życiu, a oni naszym. Po dwóch miesiącach od powrotu do domu, któregoś wieczoru przyszła myśl – może by podziałać na większą skalę? Może znaleźć w okolicy kilkanaście mam, które zaangażowałyby się w to trochę mocniej? – Zaczęłam sobie wyobrażać, jakby to miało wyglądać. Prowadziłam już na fejsbuku profil Wawer Rodzinki i tędy poszły moje myśli. Tego samego wieczora, dobrze po północy, założyłam grupę „SOS – Mieszkańcy Wawra Rodzicom z Centrum Zdrowia Dziecka”. Zaprosiłam do niej trochę znajomych i... poszłam spać. Rano słyszę, jak mąż odpala komputer i krzyczy: „Coś ty zrobiła? Setki ludzi już tu jest!!!”. I się trochę przestraszyłam – no właśnie, co ja zrobiłam?!
Pomagamy w SOS-ie każdemu wedle potrzeb
Od tej pory w „sosie”, jak o akcji mówi Anna Ojer, zapał i energia nie gasną. Zasada jest prosta: rodzice przebywający w szpitalu piszą na fejsbuku, czego im brakuje. A proszą niemal o wszystko. Łóżko, koc, pieczywo, szczoteczkę do zębów, bo od trzech dni ich nie myli... Dla każdego ważne jest coś innego. A członkowie grupy zgłaszają się i spełniają ich prośby.
Także szpital chętnie przyjmuje pomoc, szczególnie tę, wydawałoby się, prozaiczną. Sztućców i kubków nigdy nie jest dość... Giną, wytłukują się, no i nigdy nie są potrzebą pierwszej wagi, a przecież niezbędne. Najbardziej widoczne są jednak kąciki zabaw aranżowane przez członków „SOS-u” w korytarzach przy poradniach. Wystarczy stolik, krzesełko czy dwa i kilka zabawek, a o ileż łatwiejsze staje się życie z dzieckiem w długiej kolejce do specjalisty...
Najważniejsze, żeby SOS trwał
„Dobry wieczór, jak wygląda sytuacja na otolaryngologii? Wchodzimy na oddział w przyszłym tygodniu
i nie wiem, jak się przygotować, co zabrać?” – takie zapytania rodziców to też częsty wątek na profilu „SOS-u”. Bo to także prężnie działająca, skuteczna skrzynka kontaktowa rodziców, którzy już wiedzą, że wkrótce trafią do Centrum Zdrowia Dziecka. Co zabrać? Co jest na miejscu? Jak się przygotować? Aktualni rezydenci oddziałów chętnie dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem. Widzi to także Anna Ojer.
– Mam dwa marzenia. Po pierwsze, żeby nasza akcja przetrwała. To najważniejsze. Bo pobyty
w CZD są długie, przypadki najtrudniejsze, a potrzeby ogromne cały czas. Poza tym chciałabym, by w ramach „SOS-u” powstawały i rozwijały się grupy wsparcia rodziców dzieci z podobnymi problemami. Nie każdy chce szukać informacji pod nazwiskiem na fejsbuku, a my możemy kontaktować ludzi dbając, by zachowali prywatność. Panie oddziałowe nieraz zwracają się do mnie z taką prośbą i ja wiem, że właśnie ktoś, kto sam przeżył daną sytuację, najlepiej umie pomóc osobie, która dopiero się z nią zetknęła. Dać nadzieję. To działa, nawet w najtrudniejszych przypadkach. Tak, nasz „SOS” ma przed sobą pracowitą przyszłość!
(na zdjęciu: akcja Mikołajki 2016). Wolontariusze z SOS-u gotowi do rozniesienia ponad 400 podarków dla małych pacjentów Centrum Zdrowia Dziecka. l