„Szkoda mi kasy na siebie”
„Zawsze jest coś ważniejszego ode mnie. W tym miesiącu tylko puder, a z ciuchów ostatni raz, hm... w tamtym roku w sierpniu 2 stroje kąpielowe – jeden za stówę, a drugi za 6 dych”.
„Na najpotrzebniejsze rzeczy: szampon, płyn do kąpieli, pastę do zębów. U kosmetyczki i fryzjera dawno nie byłam. Za dużo kasy idzie na dom i zajęcia dodatkowe dziewczyn. Nie żałuję. Niech moje dziewczyny się rozwijają”.
„Mnie się tusz do rzęs kończy (prezent gwiazdkowy) i się waham, czy kupić po wypłacie. To już chyba przesada, w końcu pracuję na to. Dramat z tym wszystkim”.
„Tak mało i tak rzadko coś sobie kupuję, że jak ostatnio kupiłam sobie buty na wiosnę (30 zł) to syn w Biedrze pytał: „Mama, a tobie buty do czego potrzebne?” Ale na zabawki to potrafię wydać dużo. I na ubrania dla syna”.
„Wolę dziecku coś kupić, niż sobie. Ale to jest trochę błąd, bo potem człowiek czuje się mało wartościowy, jak dba o innych i nie myśli o sobie”.
„35 zł tygodniowo na zajęcia sportowe od 9 do 11 w każdą sobotę. To moje jedyne wyjście i czas dla siebie – te 2 godziny raz w tygodniu. Wiecie, jak nasze komentarze niedorzecznie brzmią?! A i czasem 4,80 zł na czekoladę gorzką Goplany”.
Zdrowa równowaga
„Zależy. Są miesiące, gdy nie kupuję, bo nie potrzebuję. Nie licząc podstawowych wydatków typu: tampony, waciki, antyperspirant. Są też i takie, że pół pensji zostawiam w galerii handlowej”.
„Ja nie liczę... Mam ochotę na coś lub potrzebuję, to kupuję i wcale sobie nie wyrzucam... Wciąż nie są to zawrotne kwoty, tak 0-200 zł, czasem 3 miesiące nie kupię nic, a potem wydam 3 stówy. Po prostu jestem mało wymagająca”.
„Różnie, czasem 100 zł, a czasem 1000 zł wyjdzie w miesiącu. Nie mam regularnych wydatków na siebie, ale np. co miesiąc odkładam sobie 200 zł, które mogę wydać tylko na siebie. Niestety często kończy się tym, że kupuję coś dzieciom, dla siebie zazwyczaj poluję na wyprzedażach”.
„Pracuję, to wydaję”
„Ja bardzo dużo wydaję na siebie miesięcznie, nawet nie chcę tego liczyć, bo zrobię się smutna. Fryzjer, paznokcie, rzęsy, kosmetyki i dużo ubrań”.
„Hybryda 90 zł, reszta na ubrania. Bywa, że i 1000 zł lekką ręką”.
„Ok. 800 zł (z czego 400 zł to masaże ciała plus twarzy), a reszta to jakiś wypad do restauracji, kosmetyki, czasem buty, sukienka, książki rozwojowe, prasa”.
„Licząc koniec kwietnia i maj, to około 3000 zł, ale w tym mam 10 opakowań kolagenu, kosmetyki, ciuchy, kursy facetape, jakieś urządzenie do twarzy, buty, jakieś suplementy, witaminy”.
„Od 500 zł do 3000 zł, zależy. Ale moje zarobki są w granicach 6000 zł, wiec połowa na opłaty i jedzenie, druga połowa na przyjemności”.
„A bardzo dużo wydaję na siebie – pracuję, to wydaję. Kosmetyczka, paznokcie (dłonie i stopy), henna, laminacji brwi, fryzjer, kosmetyków milion (że musiałam dokupić szafkę łazienkową), a o ciuchach to nie wspomnę. Ale co ja zrobię, że ja kocham zakupy. Lekko 1000 zł miesięcznie na siebie wydaję... Zdarza się więcej. Dopóki mogę sobie na to pozwolić, to nie ograniczam się”.
Bądź dla siebie ważna
Podsumowaniem niech będzie cytat, którym powinna kierować się każda z nas: „W pierwszej kolejności dbaj o siebie, inaczej nie będziesz miała czego dać innym. Dbanie o siebie to nie egoizm, to konieczność. Nie możesz nalać z pustego dzbana”.
Zobacz także: