
Mieszkałam kiedyś na Muranowie w Warszawie. To takie szczególne epicentrum starszych pań, budynków z lat 50. i prania wywieszonego w podwórkach pomiędzy drzewami. Centrum miasta, a jakby wieś lub przynajmniej małe miasteczko. Studiując pracowałam równolegle w radiu. Doba była za krótka, pracy za dużo, a ja miałam mnóstwo siły - młodość. Któregoś pięknego dnia wracając ze studiów,
Jakiego koloru masz majtki?
W tym moim mikromuranowskim świecie panował klimat szczególny. Była to mieszanina obserwacji i zainteresowania doprawiona ludzkim czujnikiem alarmowym. Pamiętam jak dziś, że kiedyś zanim doszłam do domu dowiedziałam się, że mój chłopak już wyszedł z domu, ma plecak, ale sąsiadki niestety nie wiedzą, co jest w środku. Coż za niedopatrzenie! Jak widać, nie były idealne!
Miejmy jasność: ja je uwielbiałam. Były wyrwane z zupełnie innego świata niż ja. Prawdziwie zaangażowane społecznie. Potrafiły pochwalić za nowe spodnie, bezbłędnie pamiętały kiedy mam sesję, czy był listonosz i jaki list miał do mnie. Ba, potrafiły znaleźć zagubiony list na podwórku i mi go przynieść, zerkając wcześniej na zawartość. Folklor. Musiałam się do nich przyzwyczaić, a one do mnie. Wyprowadzałam się po 10 latach z łzami w oczach i wśród uścisków współmieszkanek. Miały jednak jedną zaletę od zawsze nie zaglądały "w majtki".
JAK - jest kluczowe
Ich naprawdę nie interesowało JAK. Kto z kim - to tak. Ale "jak" było już pewną przesadą. Czy jak koleżanka opowiada Ci o swojej ciąży to pytasz ją "jak"? A nasze Państwo postanowiło zapytać. Wspaniała ustawa o in vitro właśnie o to pyta. Stygmatyzacja w papierach. Po co to komu? Po co Ci wiedzieć, że sąsiad Wojtusia spłodził na kanapie u teściów, Teneryfie, po bożemu lub jakkolwiek inaczej? W jakim celu zaznaczać takie rzeczy w załączniku do aktu urodzenia? Będą lepsi i gorsi? Ktoś powie, że to nie ma znaczenia. To w takim razie, po co to pisać?
Liczyłaś kiedyś, kiedy poczęli ciebie rodzice? A pytałaś "jak"? Nie? Niektórym, na to pytanie odpowie załącznik do aktu urodzenia - wydawany na życzenie zainteresowanego po 18 roku życia i na prośbę sądu. Paranoja.
Wierzysz w tajemnicę? Ja nie
Moi drodzy, ja wiem, że wg ustawy to załącznik do aktu urodzenia i rozumiem, że co do zasady, dostęp do tych wrażliwych danych będą mieć urzędnicy, ale niestety w tym aspekcie, ja w to państwo nie wierzę. Przy tak silnych emocjach w sprawie in vitro bardzo wątpię w utrzymanie tych danych w tajemnicy, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie nie jesteśmy tak anonimowi. Rozumiem , że celem jest "zapewnienie" każdemu dziecku ojca. Niemniej bez in vitro wystarczy wpisać NN. Na siłę nie zapewnimy ojców, a jak rozumiem, do tego dąży prawo.
Zobacz też: Kalkulator daty zapłodnienia

Czy żałuje pani wejścia do polityki? Ależ skąd! Poznałam fantastycznych ludzi z różnych opcji. Udało nam się rozwiązać kilka ważnych spraw. Zaraz jadę do prezydenta zobaczyć, jak podpisuje poprawki do ustawy o świadczeniach zdrowotnych . Pediatra wreszcie wróci do podstawowej opieki zdrowotnej. Co to zmieni? Skończy się sytuacja, że w kolejce trzeba stać dwa razy: raz po skierowanie od lekarza rodzinnego i drugi raz – do pediatry. Nie mogę pojąć, dlaczego przed laty uczyniono z pediatry specjalistę. Jedyny skutek jest taki, że wiele osób zaczęło u pediatry leczyć się prywatnie. A przecież każdy z nas, pediatrów, potrafi poprowadzić dziecko z cukrzycą , dziecko z nowotworem, z chorobą układu krwiotwórczego... Znów pani komuś podpadnie. Teraz będę mieć wrogów wśród pediatrów, bo wrócą na pierwszą linię, ale i wśród lekarzy z prywatnych ośrodków zdrowia , bo oni boją się konkurencji. Dla mnie liczy się dobro dziecka. Korporacyjne straty nie mogą mieć na to wpływu. Zgodziłam się startować w wyborach, bo wcześniej jako prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego widziałam, jak niewiele mogę. Dla dzieci zniosłabym wszystko . Jest bardzo wielu lekarzy, którzy dobro pacjenta stawiają na pierwszym miejscu, ale są i tacy, dla których wszystko zamyka się w obrębie procedur, liczb i limitów. A ja, gdy walczę o życie dzieck a, a ktoś mi powie, że się skończyły pieniądze, to tego nie rozumiem! Pamiętam, że się pani potrafi zbuntować. I to nie raz! Ciekawie było, gdy dostałam polecenie na piśmie, że mam wstrzymać przyjęcia na oddział . A ja miałam pacjentów na chemioterapii, transplantacji szpiku... To by zagroziło ich życiu! Więc odpisałam w bezczelnych słowach i przyjęcia szły pełną parą. Dyrektor zwołał konferencję prasową , pokazał mój list dziennikarzom i pytał, co powinien z tym zrobić. No co to za pytanie?...

Australijska mama nie wytrzymała. Kolejne pytania dotyczące jej bliźniąt Delphi i Cheska doprowadzały ją niemal do szału. Codzienne rozmowy przerobiła w zabawną listę odpowiedzi. To piękne zdjęcie to oczywiście tylko pstryczek w nos dla ciekawskich, ale czy czasem każda z nas nie ma ochoty na taką wywieszkę? Annie Nolan, blogerka i matka trojga dzieci, stworzyła dwie kartki pełne złośliwych ripost na najczęściej zadawane jej pytania. Zdjęcie swoich maluchów pokazała w sieci, gdzie natychmiast stało się hitem. Chyba każda mama, a szczególnie mamy bliźniąt wiedzą, że wychodząc na spacer z dzieckiem , należy przygotować się na serię pytań, porad i niezbędnych sugestii. Zasady postępowania w obliczu porad i pytań Reakcja z humorem Można, jak Annie, zareagować z uśmiechem i przekąsem. W końcu nie ma co szarpać swoich nerwów. Nie polecam oczywiście wychodzenia z kartką z przygotowanymi odpowiedziami. Warto rozmawiać z ludźmi, ale czasem każdy ma dość. Lekka złośliwość z uśmiechem na twarzy pomoże rozładować atmosferę. Przykłady: Podobny do ojca? Niemożliwe!! Jakim cudem?? Nie ma butów, bo mnie niestety nie stać. (Tu promienny uśmiech) Czapki nie ma, bo teściowa zabroniła nosić. Reakcja w stylu aspołecznym W takiej chwili reagujemy na pilny telefon, poszukujemy czegoś w torbie, z przerażeniem zerkamy na zegarek, oddalając się szybko i żwawo. Udajemy nieobecną, lekko zagubioną i z całą pewnością spóźnioną. Dla wzbudzenia społecznego współczucia wspominamy, że teściowa już czeka z obiadem. Podstawą jest jednak niewdawanie się w głębokie dyskusje. Nie oponujemy, nie opowiadamy o najnowszej książce, w której napisali, że stare metody nie mają racji bytu, nie opowiadamy o doświadczeniu swoim lub przyjaciółek. To wszystko nie ma znaczenia. Na ławce w parku zawsze jesteśmy przegrane....

„Mamo dziś w przedszkolu Staś zwymiotował”. W pierwszej chwili myślisz sobie biedne dziecko, ciężka sprawa, nagle się źle poczuł, bez mamy był z pewnością przerażony. Jednak po chwili pojawia się lęk. W sumie to, co temu dziecku jest i czy zaraziło moje... zatrucie, rotawirus, norowirus? Nagle okazuje się, że dziecko zwymiotowało, bo dostało tak mocnych skurczy podczas ataku kaszlu , ale to nie koniec historii. Okazuje się, że siostra malucha jest chora na grypę i że Staś chyba też jest chory, bo dziś cały dzień źle się czuł i wczoraj też... Narasta wściekłość i żal Pojawia się współczucie i żal, bo dziecko cierpi. Pojawia się przekonanie, że rodzice tego dziecka nie chcieli zarobić krzywdy ani temu, ani żadnemu innemu dziecku. Jednocześnie jednak narasta wściekłość i żal, gdyż po raz kolejny chore dziecko przychodzi do przedszkola . Pewna mama postanowiła opisać swoją historię i zaapelować do rodziców. Większość z nas mogłaby się podpisać pod jej słowami: "Miał tak mocny kaszel, że aż zwymiotował, jego siostra jest chora na grypę, więc pewnie dlatego." Moja krew zamarzła w żyłach i już wiem, że po drodze warto zahaczyć o aptekę, bo oczami wyobraźni już widzę wieczorem gorączkę. Kilka godzin później myślę, sobie, że chyba zagram w lotka, bo moje przeczucie mnie nie oszukało . Jest gorączka! Mój syn chorował 11 dni na grypę. Mój mąż musiał na 4 dni wziąć bezpłatny urlop, a pozostałych dzieci nie widziałam przez tydzień. Zarządziliśmy kwarantanne i każdy przebywał w swoim pokoju, by ograniczyć maksymalnie rozprzestrzenianie się zarazków. Opłaciło się, pozostałe dzieci nie zachorowały. Jednak ja konam. Bolą mnie węzły chłonne boli mnie całe ciało , jestem maksymalnie zmęczona i bez względu na to ile wypiłam kaw, potykam się o własne nogi, mam takie skurcze ciała podczas kaszlu, że muszę nosić...