Lekarze z wrocławskiego szpitala mieli powiedzieć, że gdyby ciężarna trafiła do nich dwie godziny wcześniej – dziecko by żyło…

Reklama

„Leżała na korytarzu, ignorowano ją”

Rodzinny dramat opisała na Facebooku siostra kobiety. Według jej relacji, ciężarna, zgłaszając się do szpitala w Trzebnicy, była pewna, że coś jest nie tak. To miało być jej trzecie dziecko. Jak pisze siostra: „W szpitalu od 9 rano do 1 w nocy leżała na korytarzu, mimo powtarzania swoich obaw ignorowano ją, oczywiście badania były wykonane, ale ona nie dostawała informacji. W nocy w końcu mogła być już na sali, z rana znowu badania i decyzja, że musi być przetransportowana na Kamieńskiego [do szpitala we Wrocławiu – red.].
Karetka miała pojawić się dopiero o 13.

Dyrekcja szpitala: „Na pewno nie leżała na korytarzu”

W szpitalu we Wrocławiu zapadła decyzja o cesarskim cięciu. Niestety, dziecko nie żyje. „Lekarz stwierdził, że dwie godziny wcześniej i dziecko by żyło" – pisze siostra pacjentki. To ona złożyła doniesienie do prokuratury.

„Gromadzimy dokumentację medyczną. Będziemy musieli przesłuchać świadków. Niezbędna będzie też opinia zespołu specjalistów z medycyny sądowej. Śledczy z Trzebnicy będą wnioskować o przejęcie sprawy przez specjalny dział w prokuraturze okręgowej zajmujący się błędami medycznymi” – poinformował Leszek Wojtyła z Prokuratury Rejonowej w Trzebnicy.

Jarosław Maroszek, dyrektor szpitala w Trzebnicy twierdzi, że ciężarna na pewno nie leżała na korytarzu, bo na bloku porodowym jest wystarczająco dużo miejsca. I że trzebnicki szpital jest szpitalem pierwszego stopnia – a według lekarzy, ciężarna wymagała opieki ze szpitala specjalistycznego, gdzie została przewieziona.

Zobacz także

Źródło: Gazeta Wyborcza

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama