Reklama

To był niezapomniany finisz 2017 roku dla pani Marzeny i jej 5-letniego synka Arka. Postanowili nie siedzieć w domu i przed telewizorem witać nowy rok, tylko zrobić coś, co da im wielką frajdę i energię na nowy rok. A tej potrzeba im wiele, bo Arek to fighter od urodzenia. Przyszedł na świat chory - z rozszczepem kręgosłupa, pęcherzem neurogennym, porażeniem kończyn dolnych, wodonerczem obustronnym i wodogłowiem. Na wózku jeździ od zawsze.

Reklama

Dla nas nie może być barier

"Po prostu ruszyliśmy" – opisuje mama chłopczyka. Wraz z mężem i synkiem mieli do pokonania 18 km drogi na Morskie Oko, w obie strony. Arek całą trasę przejechał na wózku inwalidzkim. Nie była to łatwa droga, chwilami oblodzona, ośnieżona, kręta. Ale udało się, na swoim blogu nakolkach.com mama opisała wyprawę. Z zamieszczonych zdjęć widać jak chłopiec pokonuje poszczególne etapy trasy, pozdrawia turystów. I widać przede wszystkim radość w oczach dziecka!

"Jeszcze nie wierzę w to, co się dzieje. Jestem w szoku" – mówi mama, która nadal nie może dojść do siebie. Bo wyprawa Arka natychmiast stała się tematem dnia na ustach wszystkich. Serwis "Tatromaniak" puścił w świat informację, którą błyskawicznie polubiło ponad 30 tys. ludzi na Facebooku. Powstało ponad 4 tys. udostępnień. Informacja we wszystkich polskich mediach. To są nie do przecenienie dowody. Mama zbiera je, bo w tej rodzinie potrzeba takich wzmocnień. "Synu, jeśli kiedykolwiek zwątpisz w siebie, okleję Ci tym pokój" – napisała na Facebooku.

Wyjaśnia, że Arek pokonał trasę pchany przez rodziców, bo przecież 5-letnie dziecko o własnych siłach nie jest w stanie samo tego dokonać. "To nie jest tak, że on sam dał radę. To udało się po prostu naszej rodzinie. Udało się pokonać barierę" – mówi pani Marzena.

To nie ma żadnego znaczenia. Arek jest wielki. Tysiące komentarzy w internecie nie mogą się mylić. "Mały bohater" – przewija się bez przerwy. Zwłaszcza robi wrażenie na mieszkańcach Zakopanego, którzy w sylwestra byli świadkami bójki turystów o miejsca w zaprzęgach konnych na Morskie Oko . "Brać z niego przykład" – radzą przyjeżdżającym w góry.

"Naszego życia nie traktujemy jako ciągłej walki"

Chłopiec od małego walczy, aby któregoś dnia samodzielnie stanąć na nogi. Jest rehabilitowany od 1 miesiąca życia. Jest pod stałą opieką neurologa, ortopedy, urologa, neurochirurga, pediatry, psychologa, pedagoga, logopedy, okulisty oraz lekarza rehabilitacji. Co 3 godziny musi być cewnikowany, gdyż każda infekcja układu moczowego oznacza dla Arka długi pobyt w szpitalu.

"Naszego życia nie traktujemy jako ciągłej walki. Dla nas to wszystko jest normalne. Aby coś osiągnąć, trzeba ćwiczyć. Arek wie, że musi trenować, żeby kiedyś zacząć chodzić, gdy będzie taka możliwość" – wyjaśnia jego mama.

Tego ducha walki w Arku dostrzegł sam Zbigniew Boniek, prezes PZPN. Na Twitterze napisał: "Jak Arek chce dojechać na jakiś mecz Repry, to proszę o kontakt". Podobne zaproszenia płyną także od wielu innych prezesów klubów sportowych. "Wizyta na stadionie będzie fajna, a nam chodzi też o to, aby przełamywać wszelkie bariery. Chcemy pokazać, że my i on damy radę" – mówi mama Arka.

W tej historii podziwiam całą rodzinę, ale szczególne słowa uznania kieruję w stronę mamy i taty Arka. Dla mnie są oni kapitalnymi rodzicami, którzy wyszli z zaklętego kręgu choroby dziecka i na wszelkie możliwe sposoby, walczą i uczą żyć syna tak, aby nie czuł żadnych ograniczeń. Uczą, że chcieć to móc.
Brawo!

A wy co sądzicie o Arku i jego rodzicach? Podzielcie się swoimi myślami w komentarzach.

UWAGA: jeśli nie widzisz naszej galerii zakupowej, dodaj Babyonline.pl do białej listy w Adblock.

Źródło: wp

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama