
Niespodziewane wizyty z małym dzieckiem w szpitalu same w sobie są wystarczająco stresujące. Czasem są źródłem niezwykłych historii. Ostatnio wydarzyła się taka w Australii. Po kilku dniach pobytu w szpitalu kobieta zastała za szybą swojego auta mandat. Takie chwile potrafią niezwykle dobić.
Polecamy: Co musisz mieć w aucie, aby uniknąć mandatu?
Mandat potrafi podciąć skrzydła.
Na szczęście do mandatu przyczepiona była mała, różowa kartka z bardzo ważną informacją: "Mandat opłacony!" Na kartce było jeszcze kilka słów otuchy i potwierdzenie wpłaty dokonanej przez tajemniczą Laurę.
Australijka opowiedziała tę piękną historię na jednym z największych portali w Australii Canberra Mums, gdzie natychmiast stała sie hitem.
W USA też mają takich bohaterów
Ostatnio podobna historia wydarzyła się również w USA. Przez kilka dni lokalna społeczność, zupełnie bezinteresownie, opłacała parkometr mamy przebywającej z dzieckiem w szpitalu. Dzień wcześniej napisała ona na lokalnej grupie na Facebooku, że musi z dzieckiem zostać dłużej w szpitalu, a nie ma pieniędzy na opłaty, a tym bardziej na holowanie auta. I tym razem ludzie nie zawiedli. Takie małe gesty przywracają wiarę w ludzi. Teraz czas na polskie dobre serca.
Zobacz też: Prawa dziecka w szpitalu
Over the past few days I have been in hospital with my 9 week old son. We were discharged today and as I walked to my...
Posted by Canberra Mums on 9 sierpnia 2015

10-letnia Maja z Wołczkowa (okolice Szczecina) została odnaleziona dzięki systemowi Child Alert . Zaginęła we wtorek, wracając do domu ze szkoły. Ślad po niej zaginął w uliczce kilkadziesiąt metrów od domu. Tam ostatnio dziewczynkę zarejestrowały kamery z monitoringu. Zawiadomienie o zaginięciu dziecka złożył ojciec. - Podejrzenia odnośnie porwania potwierdzało coraz więcej faktów - relacjonował podczas konferencji prasowej rzecznik policji Mariusz Sokołowski. Policja szybko zaczęła poszukiwała samochodu, który był w pobliżu miejsca zaginięcia dziecka. Okazało się, że pojazd może jechać w kierunku Niemiec. Maję uwolniono z rąk niebezpiecznego porywacza Po uruchomieniu mechanizmu Child Alert bardzo szybko pojawiła się informacja zwrotna. Dziewczynka zaginęła we wtorek po południu. W środę przed południem już do policji niemieckiej dotarła informacja, że poszukiwany samochód stoi przy autostradzie w miejscowości Friedland. Byli w nim podejrzewany o porwanie mężczyzna i dziecko. Okazało się, że był on już notowany za uprowadzenie 9-letniego dziecka w Wielkiej Brytanii, gdzie odbywał za to wyrok. Policja informuje, że tzw. Child Alert uruchomiono w nocy, gdy była pewność, że doszło do przestępstwa. Czytaj też: By się nie zgubić Sukces dzięki systemowi powiadamiania i reakcji ludzi Jak informowała policja sukces odnalezienia porwanego dziecka było możliwy dzięki pracy 150 funkcjonariuszy polskiej policji i współpracy z innymi krajami - w tym z policją niemiecką, gdzie zatrzymano mężczyznę, z którym była poszukiwana dziewczynka. Informacja o zaginięciu dziecka podawana była m.in. w Niemczech na billboardach i w środkach komunikacji. Rozpowszechniano też informację o poszukiwanym samochodzie. To dzięki niej rozdzwoniły się telefony i jeden z nich powiadomił o stojącym przy autostradzie w Niemczech...

Ciężko zrozumieć, dlaczego mama z dzieckiem jest wyrzucana z autobusu, w którym jest jeszcze sporo wolnych miejsc. Przecież jest jeszcze coś takiego jak ludzkie podejście do drugiej osoby. Tego tutaj na pewno zabrakło. Mama z wózkiem wysiada, bo takie są przepisy Sytuacja wydarzyła się w Warszawie, w autobusie linii nr 168. W okolicach południa wsiadła do niego młoda mama, pani Justyna z dzieckiem w wózku. W pojeździe było jeszcze sporo wolnych miejsc, więc pewnie nikt nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nie kierowca, który niespodziewanie kazał jej wysiadać, bo z wózkiem jechać nie może. - Jak to, przecież autobus jest prawie pusty? -zapytał mama. - Nie - odpowiedział kierowca. W autobusie był już jeden wózek i kolejny jechać nie mógł. Kierowca powołał się na przepisy. Nie zamierzał ruszyć, dopóki nie wyjdzie z niego mama z wózkiem. - Nie ruszę, dopóki ta pani nie wysiądzie! - oświadczył. Pasażerowie: bądźże człowiekiem! Za kobietą wstawili się pasażerowie. "Absurd", "Daj pan spokój", przecież są wolne miejsca - zareagowali. Jednak zdaniem kierowcy tam, gdzie miałby stanąć drugi wózek, zaczynało się już miejsce dla wózków inwalidzkich. Warto jednak nadmienić, że kobieta z pierwszym wózkiem w ogóle nie zajmowała miejsca dla niej, gdyż siedziała w głębi pojazdu. Jej wózek stał pusty w miejscu dla niego przeznaczonym. Pasażerowie próbowali odwołać się do uczuć kierowcy. - Bądźże człowiekiem! - mówi jeden z nich. - Przepisy przepisami, ale trochę serca też trzeba mieć - dodał inny. Kierowca był nieugięty i kobieta musiała wysiąść z dzieckiem. Była wzburzona. Jak mówiła, codziennie jeździ autobusem i nieraz zdarzają się trzy, albo nawet cztery wózki w pojeździe, ale takiej sytuacji jak ta nie przeżyła nigdy. Jej synek ma 4 lata, ale jest przeziębiony, więc wsadziła go do spacerówki, żeby podjechać kilka...

Kulig to jedna z najpiękniejszych zimowych atrakcji. Pamiętajmy jednak, że dzieci jadą w saniach właściwie w żaden sposób niechronione. Dlatego warto starannie przygotować się do śnieżnego zaprzęgu. Samochód wpadł w poślizg i zderzył się z kuligiem Do wypadku doszło w piątkowe popołudnie. Leśną drogą jechał kulig złożony z sani ciągniętych przez konia. Do ich tyłu przyczepione były sanki, na których jechał 8-letni chłopiec . Do niebezpiecznej sytuacji doszło w momencie, kiedy z na przeciwka nadjechał samochód osobowy. Jechał za szybko i kiedy zbliżając się do kuligu kierowca auta zaczął hamować, samochód wpadł w poślizg. Pojazd uderzył w konia, a następnie w sanie. W wyniku zderzenia sanie cofnęły się i uderzyły chłopca. Dziecko zawieziono do szpitala. Na szczęście ośmiolatek nie doznał obrażeń ciała zagrażających życiu lub zdrowiu. Ze względu na urazy konia na miejsce wezwano weterynarza. " Woźnica i kierowca byli trzeźwi, a sanie prawidłowo oznakowane - powiedział mł. asp. Maciej Kasolik z wydziału ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej. Z policyjnych ustaleń wynika, że kierowca osobówki leśnym duktem omijał "korek" pojazdów. Zima w pełni, trwają ferie , jest lekki mróz, a w parkach i lasach całkiem sporo śniegu zachęca do aktywnego odpoczynku. Warto pamiętać o kilka zasadach bezpieczeństwa, aby nie dochodziło do tak niebezpiecznej sytuacji, jak ta ze Szczyrku. Jak zorganizować bezpieczny kulig? Przede wszystkim trzeba pamiętać, że organizowanie kuligów ciągniętych przez samochody jest zabronione . Jest to naruszenie przepisów prawa o ruchu drogowym, traktowane jako wykroczenie, za które grozi grzywna do 500 zł oraz mandat z 5 punktami karnymi. Kuligi mogą się odbywać z udziałem odpowiednio do tego przygotowanych koni i z dala od dróg publicznych. A to oznacza, że: trzeba...