„Przyjęliśmy rodzinę z Ukrainy. 5-letnia Nastka skradła serce mojego męża – wszyscy ją uwielbiają!” [LIST DO REDAKCJI]
Właśnie mijają dwa tygodnie, odkąd przyjęliśmy rodzinę z Ukrainy. Mimo że zdążyliśmy nasłuchać się od znajomych, jacy to Ukraińcy są wybredni i że ich dzieci mogą „zarazić” nasze lękami i płaczem – postanowiliśmy pomóc. I już wiemy, że to była jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęliśmy.
Najpierw wypełniliśmy ankietę przygotowaną przez nasz urząd miasta dotyczącą warunków mieszkaniowych, które możemy zaoferować. Po kilku dniach bezskutecznego czekania na odzew – pojechaliśmy na Torwar. Nie chcę pisać, jakie wrażenie wywarło na mnie to miejsce… Najważniejsze, że szczęśliwie udało nam się wrócić do domu z Julią i jej córką, 5-letnią Nastką.
Zdążyły przed bombardowaniem
Jechał z nami znajomy Ukrainiec, który pełnił rolę tłumacza. Mama i córka niewiele mówiły, były zmęczone, przeziębione. Dowiedzieliśmy się tylko, że mieszkały w wiosce blisko jednostki wojskowej, że na tę wieś spadły bomby dzień po tym, jak udało im się wyjechać. Że tam zostali rodzice Julii, że przeżyli. Że Julia jest wdową, bo jej mąż zmarł zaraz po narodzinach Nastki – był elektrykiem i śmiertelnie poraził go prąd. Miały ze sobą jedną podróżną torbę.
I się zaczęło!
Tego wieczora zjedliśmy tylko szybką kolację i wszyscy poszliśmy się położyć. Wszyscy byliśmy zmęczeni, Julia i Nastka nawet nie poznały naszych dwóch synków, którzy już spali. Na drugi dzień obudził mnie szczebiot Nastki i śmiech męża – siedzieli w kuchni w doskonałych nastrojach.
– Słuchaj tego! Ona mówi do mnie diadko! – zaśmiewał się Artur.
Dopiero Julia jakoś wytłumaczyła nam, ze ten „diadko” to po ukraińsku „wujek”, a nie „dziadek”…
Musiałam szybko jechać do pracy, ale byłam spokojna. Mąż pracuje w domu i wiedziałam, że sobie poradzą.
Kiedy wróciłam wieczorem, zastałam męża, który próbował oglądać telewizję. Nie bardzo mu to szło, bo Nastka ciągała go za włosy i łaskotała.
– Ona tak od rana – powiedział mąż. – Chłopaków wykończyła, aż zamknęli się w pokoju. Mówiłem Julii, żeby nic nie robiła, ale zaczęła gotować i prać. To mała albo za mną łazi, albo ze mną siedzi i już mam dość.
O, znałam ten ton. Wcale...