
Lubię wieczorami obejrzeć coś fajnego i wciąż szukam nowych propozycji, dlatego na warszawskim spotkaniu z Cecile Fouques i Laurą Dyer, przedstawicielkami Netflixa, od razu zapytałam o to, co one oglądają, kiedy ich dzieci pójdą spać i mają nareszcie chwilę dla siebie. Panie wyraźnie się ożywiły wymieniając m.in. "Orange Is the New Black", "House of Cards", "Daredevil" i "Master of None". Znacie? Jeśli nie to zawsze możecie sprawdzić, co oglądają szychy z Netflixa. Ja spróbuję "Master of None", pozostałe znam. I lubię! Ale zacznijmy od początku: fajny ten Netflix czy nie?
Kiepskie początki
Podobnie jak wielu innych widzów, rozczarowała mnie początkowo polska oferta Netflixu: brakowało flagowej produkcji, czyli "House of Cards" (a to właśnie chciałam oglądać), większość rzeczy, które wybierałam nie miała polskich napisów lub dubbingu, co było bez sensu, bo w moim domu nie wszyscy mówią po angielsku. Dzieci były zachwycone swoimi profilami do czasu, kiedy okazało się, że Little Pony i Max i Ruby też są tylko po angielsku. Doszłam więc do wniosku, że to nie dla nas i z pewnym rozczarowaniem wypisałam się po miesiącu z Netflixa. Ale wiecie co? Jest lepiej i planuję powrót. Ponarzekałam, więc teraz wytłumaczę, dlaczego myślę, że Netflix jest jednak fajny.
1. Netflix nie tylko w telewizorze
Po pierwsze Netflix jest dobrze pomyślany i naprawdę funkcjonalny. Ma kilka takich rozwiązań, które są po prostu idealne dla rodzin. W zależności od pakietu, na który się zdecydujemy możemy oglądać programy z Netflixa na kilku urządzeniach jednocześnie i nie musi to być telewizor – swój serial obejrzycie też w komputerze, na tablecie czy telefonie. Jest internet? Jest telewizja! To plus.
2. A co ty lubisz?
Po drugie w Netflixie możecie wybrać programy, które konkretny użytkownik może oglądać – jedno konto to możliwość stworzenia 5 oddzielnych profili: dla mamy, taty, syna, córki, a nawet sąsiada, jeśli jest fajny. Każdy profil zawiera pozycje dostosowane do gustów konkretnego widza. Netflix wie, co oglądamy i na tej podstawie podpowiada nam inne produkcje, które mogą się nam spodobać.
3. Kontrola rodzicielska
Po trzecie Netflix jest przyjazny dzieciom (a właściwie rodzicom!). Jako maniaczka kontrolowania rzeczywistości, tracę sporo czasu i energii na sprawdzanie, co oglądają moje dzieci. Nie pozwalam im oglądać wiadomości telewizyjnych, bo informacje o wojnach, przemocy i śmiertelnych wirusach sieją niepokój w ich niewinnych umysłach. 9-letniej córce nie pozwalam oglądać seriali dla nastolatek, a 6-letniemu synowi ograniczam dostęp do technologii. Tak już mam i wiem, że nie ja jedna! Na Netflixie są specjalne profile z produkcjami dla małych (3-7 lat) i starszych (7-12 lat) dzieci z bajkami i serialami dostosowanymi do wieku.
Co prawda kiedy testowałam Netflixa w styczniu wiele programów było niedostępnych po polsku, co skutecznie zniechęciło moje dzieci, ale teraz jest już dużo lepiej i przedstawiciele firmy zapewniają, że na bieżąco przybywa tłumaczonych bajek – czy to w formie dubbingu czy napisów (to samo dotyczy oferty dla dorosłych).
4. Nastolatki pod kontrolą
Po czwarte Netflix myśli o nastolatkach i ich rodzicach. Fajna opcja w przypadku nastolatków to możliwość zablokowania programów, których nie chcemy, żeby oglądał. Mamy kontrolę nad tym, jakie treści ogląda nasze nastoletnie dziecko i to mi się podoba, bo niekoniecznie chcę, żeby 13-latek oglądał "Dextera" czy "Breaking Bad".
5. Ulubione seriale!
Po piąte możemy już oglądać w Polsce "House of Cards", czego chcieć więcej? I ciągle przybywa nowych filmów i seriali, i to w polskiej wersji językowej. A jeśli pamiętacie "Pełną chatę", to ucieszy was pewnie informacja, że Netflix wyprodukował trzynastoodcinkowy sequel tego serialu pt. "Fuller House" ("Pełniejsza chata"). I już można go oglądać! Plus.
6. ...Eddie Vedder i Beatlesi!
I jeszcze jedna (szósta!) dobra wiadomość dla rodziców, szczególnie tych, którzy lubią muzykę: właśnie trwa produkcja "Beat Bugs" – animowanej serii o robaczkach z piosenkami Beatlesów w wykonaniu wielkich artystów, takich jak Eddie Vedder z Pearl Jam, Pink i Chris Cornell w tle. I wiemy już, że Polsce też będziemy ją mogli oglądać, może już pod koniec roku! Ta wiadomość mnie bardzo cieszy. Nie ma to, jak zająć się edukacją muzyczną dzieci w naprawdę dobrym stylu.
PS Wspominałam już, że nie ma reklam? "Mamo, kupisz?" zostanie nam oszczędzone!
A jakie seriale wy polecacie? Lubicie któreś z poleconych? Napiszcie w komentarzu!

Telewizja jest jak magnes - potrafi na długo przyciągnąć uwagę dziecka. Jeśli dla twojego dziecka wpatrywanie się w szklany ekran jest ulubioną rozrywką, pora to zmienić. Czy to oznacza, że najlepiej pozbyć się telewizora ? Nie. Wystarczy włączać go tylko od czasu do czasu i ... mieć do tego dobry powód. Telewizja a niemowlę Autorzy poradnika "Żegnaj telewizorku" przestrzegają, że telewizja ma niekorzystny wpływ już na rozwój mowy niemowlęcia . Niemowlę przebywające w pobliżu włączonego telewizora tylko pozornie nie zwraca na niego uwagi. Jego umysł stara się jednak naśladować dźwięki, które docierały do niego z odbiornika. Gdy próbuje łączyć swoje myśli w logiczne ciągi, napotyka trudności, m.in. dlatego, że uczyło się dotąd niemal wyłącznie obrazów i słów ze szklanego ekranu. Jak pomóc dziekcu w nauce mowy? Telewizja a dziecko kilkuletnie Jeszcze większe szkody telewizja może wyrządzić kilkulatkowi. Jeśli dziecko spędza przed odbiornikiem zbyt wiele czasu, ucierpią na tym jego kontakty z rówieśnikami , bo nie ma czasu, by się z kimś zaprzyjaźnić. Telewizja może mieć wpyw na zachowanie dziecka , bo jego energia nie znajduje ujścia. Nauczyciele mówią, że najwięcej problemów z uspokojeniem szalejących dzieci mają w poniedziałki, bo maluchy odreagowują weekend spędzony przed telewizorem. Nie bez znaczenia dla psychiki dziecka jest także to, co ogląda. W świadomości malucha oglądającego filmy, w których leje się krew, tworzy się fałszywy obraz świata. Czasem nawet dziecko mimowolnie naśladuje to, co widziało w telewizji. Brutalne sceny mogą budzić w nim lęk, być przyczyną koszmarów nocnych. W pewnym stopniu t elewizja ogranicza też dziecięcą wyobraźnię i zabija kreatywność dziecka . Posługuje się bowiem...

p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 11.0px Helvetica; -webkit-text-stroke: #000000} p.p2 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 11.0px Helvetica; -webkit-text-stroke: #000000; min-height: 13.0px} span.s1 {font-kerning: none} span.s2 {text-decoration: underline ; font-kerning: none} Co to jest programowanie dla dzieci Programowanie to pójście o krok dalej niż zwykła nauka obsługi komputera na lekcji informatyki. To nauka tworzenia technologii. Ten trend jest już bardzo silny na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych. W Polsce właśnie zyskuje coraz większe znaczenie. Programowanie (coding) to umiejętność napisania własnego programu informatycznego. Może on być bardzo prosty - i pewnie taki będzie w przypadku małych dzieci - ale to nie szkodzi. Chodzi o to, aby zaznajamiać dzieci z taką możliwością. Programowanie to także cenna umiejętność, która wielu osobom przyda się na rynku pracy. Według badania portalu code.org w 2020 roku w USA będzie szacunkowo o milion więcej miejsc pracy dla programistów, niż ludzi, którzy będą w stanie te stanowiska objąć! U dzieci umiejętność programowania pomaga rozwijać kreatywne myślenie i uczy rozwiązywania problemów. Nauka programowania komputerowego stawia dzieci w zupełnie innej niż dotychczas pozycji. Stają się one nie tylko konsumentami technologii, ale też jej twórcami, a to z kolei uruchamia krytyczne myślenie (także bardzo ważne w dzisiejszym skomplikowanym świecie). Dlaczego nauka programowania jest taka ważna u dzieci Powiedzmy to sobie jasno - programowanie to ważna umiejętność. Można ją porównać do znajomości języka angielskiego , która jest „obowiązkowa” w naszym - rodziców - pokoleniu. Nasze dzieci przyszły na świat, w którym nowoczesne technologie są wszechobecne. To, czego my musieliśmy się uczyć od zera, nasze dzieci traktują jak naturalne środowisko. W...

Kto mógłby wiedzieć lepiej, „Jak zostać kotem”, jeśli nie Tomasz Kot?! Najpopularniejszy krajowy aktor gra pierwsze… wąsy w dubbingu najnowszej komedii Barry’ego Sonnenfelda, gdzie w dwóch wcieleniach (ludzkim i kocim!) zastępuje samego Kevina Spaceya. W obsadzie familijnej produkcji autora „Facetów w czerni” i „Rodziny Addamsów”, obok oscarowej gwiazdy „House of Cards” występują – zdobywca Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej – Christopher Walken („Pulp Fiction”), laureatka Złotego Globu – Jennifer Garner („Juno”) oraz popularny gwiazdor młodego pokolenia – Robbie Amell („The Duff [#ta brzydka i gruba]”). „Jak zostać kotem” to przezabawna opowieść, przynosząca odpowiedzi na odwieczne pytania – ile żyć mają koty oraz czy mruczki zawsze spadają na cztery łapy? Gratka dla widzów w każdym wieku. Na tym filmie po prostu będzie się śmiało! - Udało nam się stworzyć niezwykle zabawną i emocjonującą komedię dla szerokiej widowni - tak o filmie mówi sam jego reżyser, Barry Sonnenfeld. Tom Brand (Kevin Spacey) jest multimilionerem, jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Stoi na czele firmy, budującej najwyższy wieżowiec na półkuli północnej. Niestety, brak czasu i liczne obowiązki oddalają biznesmena od rodzinnego życia. Wszystko zmienia się, gdy na jedenaste urodziny jego córka Rebeka prosi rodziców o nietypowy prezent – wymarzonego kota. Chociaż Tom nie przepada za zwierzętami, postanawia spełnić życzenie i wyrusza na zakupy. Trafia do tajemniczego sklepu zoologicznego. Od jego właściciela, ekscentrycznego Felixa Granda (Christopher Walken), kupuje kota o imieniu Pan Puszek. Niestety w drodze na imprezę urodzinową Tom ma wypadek. Kiedy odzyskuje świadomość, odkrywa, że… został uwięziony w ciele Puszka! Prawdziwe kłopoty, ale...