
- Problem ten występuje od wielu lat. Rocznie mamy już po kilkudziesięciu pacjentów zatrutych przypadkowo. W 2018 r. pacjentów zatrutych w ten sposób było nieco więcej niż w ubiegłych latach, choć nie chciałbym mówić o jakiejś tendencji – powiedział kierownik Kliniki Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć szczecińskiego szpitala "Zdroje" dr hab. Andrzej Brodkiewicz w rozmowie z PAP. Dodał, że to dorośli pozostawiają leki i niebezpieczne substancje w miejscach, do których dzieci mają dostęp, i jest to – jak zaznaczył – zjawiskiem powszechnym. Brodkiewicz powiedział także, że do szczecińskiej kliniki ostrych zatruć przyjmowani byli mali pacjenci, którzy zmarliby, gdyby nie szybka reakcja rodziców i lekarzy na połknięcie przez nich leków czy innych szkodliwych substancji. Sytuacji tych jednak można uniknąć.
Leki przechowuj wysoko
- Dorośli nie zdają sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje tego, że małe dziecko weźmie jedną czy dwie tabletki leku. Co dla dorosłego jest dawką terapeutyczną, dla dziecka jest ewidentnym przedawkowaniem – tłumaczy Brodkiewicz. Wśród leków, które trafiają w małe rączki, można wyliczyć te najczęściej przyjmowane przez dorosłych, czyli tabletki antykoncepcyjne, leki na niedoczynność tarczycy, przeciwbólowe, przeciwzapalne, psychotropowe czy środki nasenne. Rodzice zazwyczaj trzymają je w zasięgu ręki, zapominając, że dziecko może wpaść na pomysł, by spróbować tę tabletkę, którą codziennie bierze mama czy tata.
Dla dziecka wyciśnięcie pigułki z listka nie jest problemem, ale nie tylko o tabletki chodzi. Jako małe dziecko przyjmowałam antybiotyk. Pamiętam, że czekałam na mamę, która była w ogrodzie. Zniecierpliwiona, bo już czas, sama postanowiłam przyjąć lek. Na szczęście nie poradziłam sobie i wszytko rozlałam, a mama od tego czasu wszystkie leki trzyma na lodówce. Pamiętajmy więc, że zarówno apteczka, jak i leki przyjmowane każdego dnia powinny być przechowywane poza zasięgiem dziecka, najlepiej na wysokości lub pod kluczem. Nie zapominaj także o lekach, które nosisz w plecaku czy torebce! Pamiętaj, nawet mniej inwazyjnie działające preparaty czy witaminy zażyte w nadmiarze, mogą być niebezpieczne.
Co robić, gdy dziecko połknie leki?
Wymioty prowokujemy, jeśli od momentu połknięcia nie upłynęło więcej niż jedna godzina. Po upływie tego czasu wymioty nic nam nie dają. Bez względu na to, czy sprowokowaliśmy wymioty w celu pozbycia się tabletki z organizmu, czy też było już na to za późno, dziecko koniecznie należy zabrać do szpitala.
Kolorowa chemia
Kilka lat temu w USA została zrealizowana bardzo fajna kampania, która miała uświadomić rodzicom, że te kolorowe butelki środków chemicznych mają bardzo kuszące kolory i dla dzieci wyglądają jak zabawki. Dlatego i tu powinna zostać zachowana szczególna ostrożność. Najlepiej, by środki były przechowywane w zamykanej szafce. Warto także zwrócić uwagę, jak chemia jest przechowywana w domach, które odwiedzamy. Ja używam płynu do prania, który jest dobrze zabezpieczony, ale moja zaciekawiona córka u babci zobaczyła na środku łazienki opakowanie z proszkiem i postanowiła sprawdzić jego smak. Na szczęście nie zdążyła, ale niewiele brakowało. Choć to rezolutny przedszkolak, ciekawość była silniejsza. Pamiętajmy, że środki chemiczne są szczególnie niebezpieczne, gdyż są żrące. Nie tylko chodzi o środki czystości w kuchni i łazience, ale także o wszelkie płyny, które mogą znaleźć się w garażu czy ogrodzie, gdzie maluch spędza więcej czasu w sezonie wiosenno-letnim.
Co robić, gdy dziecko połknie środki chemiczne?
Przede wszystkim szybko ustal, co dziecko zjadło lub wypiło i wezwij karetkę. Zabezpiecz opakowanie po środkach, których malec się nałykał, a także jego wymiociny (do analizy). Gdy dziecko połknie środki chemiczne, np. środki czystości, objawy będą prawdopodobnie natychmiastowe. Mogą wystąpić: biegunka, ból głowy, wymioty, senność, nadmierne pobudzenie, a nawet drgawki lub śpiączka. Ważne! Nie prowokuj wymiotów, zwłaszcza gdy dziecko mogło się zatruć substancją żrącą, np. wybielaczem.
Źródło: PAP

2-latka prawie umarła po tym, jak kwas z połkniętej baterii wypalił dziury w jej przełyku, brzuchu i głównych arteriach. Tyle się mówi o zagrożeniach, które znajdują się w każdym domu. Często wzruszamy ramionami, myśląc, że nasze dzieci są bezpieczne, że nas to nie dotyczy. Czy tak myślała też mama małej Kacie? Jej córeczka trafiła do szpitala po połknięciu małej okrągłej baterii litowej z kluczyka do samochodu. Możliwe, że nigdy nie będzie już sprawnie chodzić, bo bateria uszkodziła jej główne arterie. Nie może jeść samodzielnie, bo uszkodzeniu uległ też przełyk. Teraz mama Kacie, Cheryl Bell , apeluje do rodziców: uważajcie na baterie ! Co może zrobić mała bateria? W przypadku Kacie kwas z baterii, który rozlał się w organizmie dziewczynki, wyżarł dziury w jej przełyku, brzuchu i arteriach . Dziewczynka musiała być karmiona przez sondę, lekarze ostrzegali, że może być sparaliżowana od pasa w dół. Na szczęście jej mama napisała na Facebooku, że dziewczynka zaczyna chodzić. Jest w szpitalu już od 8 tygodni i nic nie wskazuje na to, żeby miała z niego wyjść przed upływem miesiąca. Ostatnia wiadomość jest taka, że przełyk zagoił się na tyle dobrze, że będzie mogła znowu jeść samodzielnie. Lekarze dawali jej 40 proc. szans przeżycia operacji naprawiającej szkody spowodowane przez połkniętą baterię. Przeżyła tę operację – wg jej lekarzy - jako jedno z dwójki dzieci na świecie. Niestety baterie litowe często znajdują się w zabawkach i są wyjątkowo niebezpieczne dla dzieci. Lit powoduje obrzęk płuc, uszkadza układ nerwowy, pokarmowy, sercowo-naczyniowy, ma właściwości żrące. Wchodząc w reakcję ze śliną i sokami żołądkowymi, baterie rozszczelniają się i wydzielają elektrolit, który działa jak kwas wżerający się w ciało i wypalający wewnętrzne narządy. 1 mała bateria guzikowa może...

Bo właśnie tak jest: wystarczy moment, by dziecko wpakowało się w poważne tarapaty. Dlatego nie ma rady: dzieci trzeba pilnować nieustannie. Gdy z jakichś powodów nie możesz tego zrobić (musisz pójść do toalety, jesteś bardzo zajęta), poproś kogoś o pomoc albo zostaw dziecko w kojcu. Byłoby cudownie, gdyby dzieci siedziały cichutko i oglądały obrazki w swoich książeczkach. Niestety, nie można na to liczyć. Maluszki jak zwykle myszkują po wszystkich kątach i wchodzą dorosłym pod nogi, starszaki jak zawsze eksperymentują („Czy ten pachnący jabłkami płyn smakuje jak sok?”, „ Czy da się zrobić maseczkę z pasty do zębów?”). Kłopot w tym, że zajęci rodzice mają mniej czasu , by pilnować swoich pociech. Na co uważać? Co zrobić, by uchronić malca przed poważnymi kłopotami? Jak postępować, gdy zdarzy się coś złego? Oto podpowiedzi. 1. Niebezpieczne dla dziecka - dropsy czy tabletki Dzieci uwielbiają eksperymenty z tabletkami, proszkiem do prania, pastą do butów, kostkami do toalet, farbą do włosów, nawozem do kwiatów. Nic dziwnego: wszystkie łudząco przypominają cukierki, soczki czy czekoladę w tubce! Tymczasem połknięcie któregoś z nich może spowodować nie tylko bóle brzucha czy wymioty, ale także zaburzenia krążenia i oddychania , drgawki, utratę przytomności albo poważne oparzenia przełyku! Czasem wystarczy płukanie żołądka czy podanie odtrutki, innym razem potrzebne jest długotrwałe leczenie, a nawet wieloetapowa operacja. Zdarza się niestety i tak, że dziecka nie da się uratować . Uwaga! Trzymaj poza zasięgiem dziecka wszystko, co nie nadaje się do jedzenia: leki, środki czystości, proszki do prania, farby do włosów , nawozy do roślin doniczkowych, pokarmy dla rybek, karmy dla psów czy kotów, alkohole. Schowaj je w zamykanej na klucz szafce, plastikowym „sejfie” albo gdzieś wysoko....

Codziennie na szpitalny oddział ratunkowy w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach (jeden z największych szpitali dziecięcych w Polsce), trafia ponad 100 małych pacjentów . Specjaliści podali trzy główne przyczyny wizyt na SOR-ze. Zdaniem lekarzy wielu z tych sytuacji można uniknąć. Głównie urazy Około 65 proc. dzieci trafia na odział ratunkowy z różnego rodzaju urazami. Jednak nie chodzi tylko o poważne wypadki komunikacyjne, których latem jest więcej. Gros urazów to złamania i zwichnięcia kończyn, skręcenia stawów, rozbite głowy, które powstały podczas zabawy. Zdaniem specjalistów w wielu przypadkach przyczyną wypadku był niedostateczny nadzór nad małymi dziećmi bawiącymi się na dworze, brak kasków i ochraniaczy podczas jazdy rowerem czy na hulajnodze, dostęp maluchów do niebezpiecznych narzędzi, urządzeń i substancji żrących. Niestety konsekwencje tych zaniedbań rodziców ponoszą dzieci. Specjaliści apelują, by mieć pociechy na oku i przewidywać. Jako rodzic wiesz najlepiej, że dzieci potrafią mieć naprawdę szalone pomysły. Musisz więc wyprzedzić swojego małego odkrywcę, bo nawet w przydomowym ogrodzie nietrudno o wypadek. Przede wszystkim pamiętaj, że małe dziecko nie powinno zostawać bez opieki. Oto kilka wskazówek, które pozwolą ci zadbać o bezpieczeństwo dziecka: Pamiętaj, by furtka była stale zamknięta, najlepiej na klucz, by maluch nie mógł sam wyjść na ulicę. Jeśli masz duży ogród, warto pokusić się o ograniczenie pola zabawy małym płotkiem. Zabezpiecz wszelkie narzędzia ogrodnicze. Warto dziecku kupić jego własny zestaw, by nie kusiły go dorosłe sprzęty. Środki chemiczne przechowuj poza zasięgiem dziecka. Jeśli na terenie działki znajduje się zbiornik wodny (studnia, oczko wodne, staw, beczka na deszczówkę, basen) lub właz od szamba bądź ostrożna! Miejsca takie powinny być ogrodzone, ale tak by konstrukcja...