
Niepozorna roślina o pięknej nazwie, która początkowo miała służyć jako pasza dla zwierząt, na dobre zaczęła panoszyć się na naszych ziemiach. Jej uprawa wymknęła się spod kontroli i zaczęła zagrażać bezpieczeństwu ludzi, zwłaszcza najmłodszych, hasających beztrosko na łące.
Udany projekt
O tym, że z rośliną trzeba zrobić porządek, zaczęło być głośno kilka lat temu, kiedy ludzie masowo zaczęli zgłaszać się do przychodni w całym kraju, z dziwnymi oparzeniami. Gdy odkryto co było ich przyczyną, naukowcy rozpoczęli prace nad środkiem chemicznym, eliminującym barszcz Sosnowskiego. Wygląda na to, że im się udało!
Projekt "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego" powstał w 2014 r. na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Kierujący projektem Jerzy Jaskiernia ogłosił efekt 4-letnich badań. – Projekt realizowany był na 134 ha, w 31 gminach woj. małopolskiego. Założeniem było zlikwidowanie barszczu Sosnowskiego na 80 proc. powierzchni tego województwa. Na obszarach, gdzie była możliwość zastosowania sprzętu mechanicznego, skuteczność była wyższa, nawet do 100 proc. – potwierdza Jaskiernia.
Jaki znaleziono sposób?
– By zniszczyć barszcz, stosowane były metody mechaniczne i chemiczne. Rośliny wycinano i trzykrotnie w roku opryskiwano środkami chemicznymi, przy użyciu zmechanizowanego sprzętu. Tam, gdzie roślina podobna do kopra rośnie przy rzekach, nie można stosować oprysków herbicydami – zaznacza Jerzy Jaskiernia. – Preparaty wstrzykiwane były ręcznie, bezpośrednio do szyjki korzeniowej roślin. Były także wycinane ręcznie.
Eliminacja barszczu Sosnowskiego jest niezwykle trudna. Każda pojedyncza roślina może wykształcić nawet 40 tys. nasion, które mogą wykiełkować nawet w ciągu 5 lat od kontaktu z ziemią! Według szacunków problem barszczu w Polsce dotyczy około 3 tys. ha, a zwalczenie tej niebezpiecznej rośliny może kosztować nawet 60 mln zł.
Żadna cena nie jest jednak zbyt wysoka, jeżeli pomyślimy o bezpiecznej zabawie naszych dzieci na ukwieconych łąkach. Nie będziemy musiały też martwić się o alergie i silne oddziaływanie tej rośliny szczególnie w czasie upałów. Walką z barszczem Sosnowskiego zainteresowane są wszystkie gminy w całej Polsce, które już zgłosiły się do naukowców z Krakowa. Miejmy nadzieję, że niedługo zapomnimy o tej toksycznej roślinie!
Przeczytaj także: Kwitnie barszcz Sosnowskiego. Poparzona dziewczynka.

Dwuletnia Kasia była uważana za osobę głęboko upośledzoną, miała być całe życie jak roślina. Dopiero po latach okazało się, że to wszystko wina alkoholu... Tak, Kasia była uważana za osobę głęboko upośledzoną . Miała 2 lata, leżała, nie mówiła. Była skierowania do domu pomocy społecznej dla osób upośledzonych. Rok wcześniej adoptowaliśmy jej brata, dlatego postanowiliśmy adoptować też ją, bo wiedzieliśmy, że nikt inny tego nie zrobi. Liczyliśmy, że jej upośledzenie będzie dla nas ciężkim wyzwaniem, ale będziemy mieć satysfakcję, że nie zostawiliśmy jej w domu opieki. Na początku panował pesymizm, ale szybko trafiliśmy na pewne pomysły związane z rehabilitacją. I dziewczynka, która miała być głęboko upośledzona , leżąca, jeść tylko przez smoczek, w wieku 3 lat zaczęła czytać. Najpierw zresztą nauczyła się czytać, a potem mówić: pierwsze słowo, które powiedziała, to było "szyja" – przeczytane z kartki. Dopiero gdy miała 10 lat, zdiagnozowano u niej FAS . Teraz ma 30 lat, kończyła liceum, pracuje w firmie ekonomicznej, porządkując bazy danych, jest wolontariuszką w radiu internetowym . Wrażliwa, mądra na sprawy domu, sióstr. Ma problemy w zakresie poruszania się związane ze spastycznością, ciężkim porażeniem mózgowym, które towarzyszyło zespołowi FAS. Ma jednak swoje plany, grono przyjaciół. Przykład Kasi pokazuje, że jak wiele można pomóc dziecku... Tak, zawsze o tym mówię. Ale proszę mi wierzyć, to były "wszystkie ręce na pokład", pomagali nam przyjaciele, wolontariusze, nauczyciele. To naprawdę było wielkie dzieło. Na bazie naszych doświadczeń doradzamy innym, wspieramy wiele rodzin na tej drodze, prowadzimy konsultacje, grupy wsparcia rodzin adopcyjnych , gdzie uczymy i dzielimy się tym, jak radzić sobie z trudnymi zachowaniami dzieci, z kłopotami edukacyjnymi w zakresie czytania, pisania. Setki rodzin...

7-letni Filip w piątek 1 czerwca wyszedł pobawić się z innymi dziećmi w pobliżu swojego domu przy ul. Wspólnej na poznańskiej Wildzie. Po powrocie miał na ciele ślady, jakby wpadł w jakieś zarośla lub chwasty . Rodzice nie wiedzieli, co naprawdę stało się chłopcu. Kiedy następnego dnia na ciele Filipa pojawiły się bąble i zaczerwienienia, zaczęli sprawdzać, co mogło być przyczyną. Podejrzewali, że chłopiec został poparzony przez trującą roślinę o nazwie barszcz Sosnowskiego. Ślady na ciele wskazywały na poparzenie barszczem Sosnowskiego Na skórze Filipa następnego dnia po zdarzeniu pojawiły się bąble, pęcherze i zaczerwienia . Tego dnia był on akurat z rodziną poza miastem – dużo przebywał na słońcu i pluskał się w jeziorze. Wszystko wskazywało na to, że ślady na ciele to wynik kontaktu z barszczem Sosnowskiego – rośliny, która powoduje silne oparzenia, nasilające się właśnie na skutek wystawienia skóry na promienie słoneczne. Co gorsza, stan chłopca coraz bardziej się pogarszał , a rany nie goiły mimo że rodzice możliwie szybko zastosowali pierwszą pomoc po poparzeniu barszczem . W niedzielę, dwa dni po wypadku, Filip trafił do miejscowego szpitala. Na miejscu lekarz potwierdził, że skóra wygląda jak po poparzeniu barszczem Sosnowskiego. Postanowiono więc zbadać, czy to faktycznie barszcz, tym bardziej, że roślina była jedynie zabezpieczona prowizorycznie taśmą i istniało ryzyko, że kolejne dzieci zostaną poparzone. Tak może wyglądać skóra po poparzeniu barszczem Sosnowskiego Zdjęcia: Facebook/Dorota Wrońska To jednak nie barszcz Sosnowskiego Na miejsce, gdzie chłopiec został poparzony, udali się funkcjonariusze straży miejskiej wraz z profesor łąkoznawstwa . Profesor uznała, że na tym terenie, który został zabezpieczony taśmą, nie ma barszczu Sosnowskiego. Należy zatem gdzie indziej szukać...

Barszcz Sosnowskiego – oparzenie po tej toksyczne roślinie może być naprawdę silne. Powoduje ono zmiany pęcherzowo-zapalne i owrzodzenia, które długo się goją. Dr Grażyna Nieżurawska, pediatra dermatolog, wyjaśnia, że groźne skutki dla zdrowia wywołuje nie tylko bezpośredni kontakt barszczu Sosnowskiego ze skórą. Sprawdź, jak wygląda oparzenie barszczem Sosnowskiego. Spis treści: Barszcz Sosnowskiego: czym jest i jak wygląda? Poparzenie barszczem Sosnowskiego Barszcz Sosnowskiego: rany (zdjęcia) Poparzenie barszczem Sosnowskiego: leczenie Barszcz Sosnowskiego stwarza coraz większe zagrożenie Występowanie barszczu Sosnowskiego w Polsce Co zrobić, jeśli zauważysz barszcz Sosnowskiego? Barszcz Sosnowskiego: czym jest i jak wygląda? Barszcz Sosnowskiego to niebezpieczna roślina, którą często można spotkać w pobliżu lasów, na łąkach, nieużytkach. Został sprowadzony do Polski z Kaukazu w latach 70. (stąd jego druga nazwa: zemsta Stalina). Miał służyć jako pasza dla bydła. Chociaż zaniechano jego uprawy, jest to gatunek bardzo inwazyjny, który szybko się rozprzestrzenia w całej Polsce. Barszcz Sosnowskiego można łatwo rozpoznać, ponieważ: jest wysoki (dorasta nawet do 3-5 m), ma duże liście, ma bardzo grube łodygi (u podstawy nawet do 8-12 cm). Bywa jednak mylony z innymi roślinami o dużych liściach, takimi jak: łopian, podbiał, barszcz zwyczajny, pasternak, arcydzięgiel. Mogą one dorastać nawet do 2 m wysokości, mają jednak delikatniejszą budowę niż barszcz Sosnowskiego. Na poniższych zdjęciach możesz zobaczyć, jak wygląda barszcz Sosnowskiego: Poparzenie barszczem Sosnowskiego Kontakt z barszczem Sosnowskiego może...