
Chłopiec jeszcze nie mówi wyraźnie, ale jego wiedza o zasadach ruchu drogowego jest imponująca. Widać, że to dziecko jest bystre i ma świetną pamięć. Wielu rodziców może się pochwalić takimi dziećmi, jednak bardzo rzadko się zdarza, żeby aż taki maluch potrafił zapamiętać tak abstrakcyjne informacje, jak znaki drogowe.
Szymon nie tylko to umie, ale w dodatku udziela poprawnych odpowiedzi i to naprawdę szybko! Nie myślcie sobie, że chodzi o proste rzeczy, jak np. znak "Stop". Chłopiec poprawnie nazywa znaki takie, jak np. zakaz postoju, droga z pierwszeństwem przejazdu, zwężenie drogi czy zakaz wyprzedzania.
Zobacz filmik:
Czytaj też:

15 lat temu USA zostały ogłoszone krajem wolnym od odry . Wzrastająca popularność ruchów antyszczepionkowych spowodowała, że coraz więcej rodziców przestało szczepić dzieci. Tym właśnie tłumaczą specjaliści fakt, że wirus odry znów się pojawił. W Kalifornii w grudniu 2014 roku wybuchła epidemia odry: odnotowano ponad 100 przypadków zachorowania – w większości były to dzieci wcześniej niezaszczepione. Ten fakt wywołał burzliwą dyskusję na temat ruchów antyszczepionkowych. Coraz częściej są one nazywane ruchami proepidemicznymi . Czytaj też: Ważna ankieta przed szczepionką na odrę Ojciec 6-latka walczy o niewpuszczanie nieszczepionych dzieci do szkoły 6-letni Rhett od 4 lat choruje na białaczkę . Choroba obecnie jest w stadium remisji, chłopiec jest w domu, może chodzić do szkoły. Ze względu na osłabienie organizmu po długotrwałej chemioterapii chłopiec nie może jednak być szczepiony niektórymi szczepionkami, a na niektóre jego układ odpornościowy nie reaguje w prawidłowy sposób. Dla Rhetta ogromnym zagrożeniem jest choroba występująca u innego dziecka: chłopiec łatwo może się zarazić, a przebieg choroby może być u niego bardzo ciężki. Dlatego ojciec chłopca wystąpił do władz o zakaz wpuszczania do szkół nieszczepionych dzieci , które mogą być ogromnym zagrożeniem dla jego dziecka. W szkole, do której chodzi chłopiec, jest nieszczepionych ok. 7 proc. dzieci. Sprawa chłopca wywołała ogromne dyskusje w USA na temat działalności ruchów antyszczepionkowych . Władze mają trudny orzech do zgryzienia: wolność niektórych rodziców – prawo do niezaszczepienia swojego dziecka – stanowi zagrożenie dla zdrowia innych dzieci i stoi w sprzeczności z ich prawem do ochrony zdrowia. Ojciec 6-latka zapowiedział, że będzie walczył o niewpuszczanie do szkół dzieci, które nie zostały zaszczepione, mimo że z medycznego punktu widzenia mogą być...

Carolina Giraldelli z Brazylii dowiedziała się o tym, że jej syn nie wygląda tak, jak większość dzieci już w dniu narodzin. Gdy lekarze zobaczyli chłopca po raz pierwszy, nie kryli zdumienia. Matka nie chciała jednak, by znamię, które zajmowało większą część twarzy chłopca, stało się jego piętnem. Postanowiła zrobić co tylko w jej mocy, by syn dorastał w przekonaniu, że jest normalny i w pełni wartościowy . Wiedziała jednak, że może spotykać się z różnymi reakcjami ludzi. Żeby przekonać się, z czym będzie musiał się mierzyć, sama zrobiła sobie podobne znamię. Matka namalowała sobie znamię, by upodobnić się do syna Gdy na świat przyszedł syn 26-letniej Caroliny, od początku musiała radzić sobie z różnymi reakcjami ludzi na jego wygląd. Nie godziła się jednak na to, by chłopiec dorastał w przekonaniu, że jest gorszy. Pewnego dnia wymyśliła, że zrobi sobie podobne znamię , by bardziej wczuć się w sytuację syna i nauczy się, jak może mu pomóc zaakceptować odmienność . Poprosiła swoją przyjaciółkę, by zrobiła jej makijaż imitujący znamię podobne do tego, jakie nosił jej syn. Oczywiście nie zostało ono na jej twarzy na stałe, ale spędziła w takim makijażu jeden pełen dzień, robiąc zakupy, spotykając się z ludźmi w pracy i na mieście. Ten eksperyment był jej bardzo potrzebny, dzięki niemu zrozumiała, jak w przyszłości może czuć się jej syn i co może zrobić, by nie czuł wstydu i zakłopotania z powodu odmiennego wyglądu. Post udostępniony przez Carol Giraldelli (@carolgiraldelli) Maj 29, 2018 o 1:45 PDT Co ciekawe, przyznała, że gdy makijaż był już gotowy, poczuła się najpiękniejszą kobietą na świcie . Przyznała też: „ tak bardzo kocham jego znamię; tak bardzo, że chciałam w końcu choć na moment mieć podobne na sobie ”. Post udostępniony przez Carol...

Kelly Chapman chciała zjeść z rodziną obiad w przyjaznej dzieciom restauracji Flamingo Family. Przy składaniu zamówienia poinformowała obsługę o alergiach synka. Maluch nie może jeść m.in. jajek, mleka i pszenicy. Kelnerka zapewniła, że frytki i hot dog bez bułki są całkowicie bezpieczne i Jack może je bez obaw zjeść. "Zaczął jeść, ale niewiele z tego zjadł. Pod koniec posiłku byliśmy gotowi poprosić o rachunek, a on zaczął wymiotować" – mówi mama Jacka. Na początku nie podejrzewała, że wymioty mają związek z alergią synka. Po kilku minutach od przyjazdu do domu wiedziała, że to reakcja na alergeny: Jack dostał silnego kataru, zaczął drapać się po twarzy, jego powieki spuchły. Rodzice natychmiast zabrali synka do szpitala, gdzie dostał zastrzyk z adrenaliną . Według lekarzy, gdyby nie szybka interwencja rodziców, chłopiec mógłby nie przeżyć. Chapman postanowiła ostrzec innych rodziców i wystawiła restauracji negatywną ocenę na Facebooku. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała... "Skoro wiesz, że masz takie problemy, dlaczego nie zjesz w domu? Przynajmniej wiesz dokładnie, jakie masz składniki. Zamiast tego chodzisz do restauracji (tej albo jakiejkolwiek innej). To, co się stało tutaj, mogło się stać wszędzie – bardzo dziękujemy za twoją opinię!" – napisał administrator konta restauracji. Niedługo po publikacji komentarz został skasowany. Dziennikarze FOX 2 skontaktowali się z właścicielem restauracji. Właściciel przyznał, że to pierwszy raz w ciągu 13 lat prowadzenia restauracji, kiedy ktoś dostał reakcji alergicznej przez jego jedzenie. Choć kelnerka obsługująca Kelly i jej rodzinę zapewnia, że nikt jej nie poinformował o alergiach chłopca, przeszła dodatkowe szkolenie, a właściciel obiecał stworzyć listę alergenów w potrawach, do której każdy klient będzie miał dostęp. Osoba, która napisała...