Reklama

Kobiety są do tego nakłaniane przez lekarzy, bo taka jest dyrektywa Ministerstwa Zdrowia. Chodzi o to, że resort podjął walkę z nadmierną liczbą cesarek "na życzenie". Trzy lata temu cesarskie cięcia stanowiły 45,8 procent wszystkich porodów w kraju. Ministerstwo chce, aby ich liczba zmalała o 30 proc. do 2028 roku. To oznacza, że co roku zmniejszałaby się o 2 procent.

Reklama

Fundacja: stosunek do rodzącej już sie zmienił

Decyzja ministerstwa spowodowała zmiany, w wyniku których o cesarce postanawia lekarz odpowiadający za poród, a nie lekarz prowadzący. Ma to ograniczyć sytuacje, kiedy kobieta przyjeżdża do szpitala z informacją od lekarza prowadzącego, że ma wskazania do cesarki. W przypadku matek, które mają za sobą choćby jeden tego typu poród, rekomendowane jest natomiast, aby kolejny odbył się drogą natury.

Takie stanowisko resortu zdrowia od początku nie podobało się Fundacji Rodzić po Ludzku. Jej prezes Joanna Pietrusiewicz podnosiła już kilka miesięcy temu, że opracowanie sztywnych norm dotyczących liczby cesarskich cięć w Polsce może skutkować pogłębieniem u rodzących kobiet lęku o swoje i dziecka zdrowie. Może też doprowadzić do podziału na pacjentki lepsze i gorsze. W uprzywilejowanej sytuacji będą ciężarne prowadzące ciąże u prywatnych ginekologów.

Fundacja Rodzić po Łódzku ściśle współpracuje z Fundacją Rodzić po Ludzku i jej aktywistki w Łodzi śledzą sytuację na tamtejszych porodówkach. Niestety ich obserwacje potwierdzają wcześniejsze obawy. Zmiany w podejściu do pacjentek już są widoczne.

Na kobietach wywierana jest presja

- Kobiety dzwonią, opowiadają, że lekarze wywierają presję, aby rodziły drogami natury - przyznaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Edyta Nowicka z Fundacji Rodzić po Łódzku. Nowicka podkreśla, że kobiety przestają ufać swoim lekarzom, że rośnie ich strach przed porodem, że czują się potraktowane przedmiotowo.

Fundacja przygotowuje pisma wyrażające sprzeciw wobec nowych rekomendacji. Zostaną one skierowane do Ministerstwa Zdrowia, a także do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Nie można mówić kobiecie, jak ma rodzić

- Nikt z ministerstwa nie może mówić kobiecie, jak ma rodzić! Nie dziwi mnie, że te rekomendacje wywołują lęk u pacjentek - powiedział gazecie łódzki ginekolog dr Tomasz Michalski. Lekarz podkreślił, że liczba cięć cesarskich rzeczywiście wzrasta w ostatnich latach, nie tylko w Polsce.

Wytyczne ministerialne nie są w stanie zahamować tego trendu. - Nie cofniemy się przecież o dekadę. Mnie żadna rekomendacja nie będzie w stanie zmusić, żebym zaproponował pacjentce rozwiązanie zagrażające jej, czy dziecku i znam wielu lekarzy, którzy uważają podobnie. Wierzę w zdrowy rozsądek środowiska medycznego. Ale strach kobiet rozumiem - powiedział ginekolog. Zdaniem lekarza, może dojść do sytuacji, że kobiety będą uciekać ze szpitali, które odmawiają cesarskich cięć.

Czy o to właśnie chodziło? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach.

Reklama

Źródło: wyborcza.pl

Reklama
Reklama
Reklama