
"Uczniowie stoją, nie stykają się, mają plecaki położone na ziemi tuż przy prawej nodze, ręce ułożone są wzdłuż tułowia, patrzą prosto, nie wydają dźwięków i nie wykonują ruchów" – mówi punkt 3 regulaminu wchodzenia do klasy, obowiązującego w Szkole Podstawowej nr 2 w Legnicy.
Jak wygląda regulamin w legnickiej podstawówce?
Regulamin liczy 10 punków. Dalej jest w nim mowa o tym, że "od momentu ustawienia, czyli od stanu możliwego do zaakceptowania (patrz pkt 3.) nauczyciel odlicza minutę. Jeżeli uczniowie w ustawieniu wytrzymają minutę, nauczyciel zaczyna wpuszczać kolejne osoby do klasy. Wpuszcza pierwszą osobę. Pierwsza osoba wchodzi, zajmuje miejsce i siada. Następnie wchodzi kolejna osoba etc. "
Nauczyciel wpuszcza do klasy tylko te osoby, które zachowują się zgodnie z regulaminem. Pozostałe mają czekać. Nauczyciel wyznacza im kolejną minutę. Ostatecznie wpuszcza je jednak do klasy.
"Jeżeli podczas procesu wchodzenia, któryś z uczniów odezwie się, uczeń powraca na swoje miejsce i stoi zgodnie z pkt. 3"
Gdy uczniowie już siedzą w ławkach, nauczyciel odczytuje regułkę "Uczeń za swoje dobre zachowanie jest nagradzany. Opłaca się dobrze zachowywać" i rozdaje grzecznym dzieciom żetony, które później wymieniane są na nagrody, np. odroczenie zadania domowego.
Tak wygląda kontrowersyjny regulamin (fot. www.legnica.naszemiasto.pl)
Co internauci sądzą o regulaminie?
"To chore!", "Jak w kolonii karnej", "Jak w wojsku", "To jak tresura psów. Posłuszny, dostaje nagrodę" "[Ten regulamin - przyp. red.] utrwala przekonanie, że dobre zachowanie nie jest naszym obowiązkiem, tylko sposobem na zdobycie nagrody" – komentują ludzie, których ten regulamin oburza. Zrobiło się o nim głośno poza szkołą, także w mediach (jako pierwszy napisał o tym portal legnica.naszemiasto.pl) i na Facebooku, gdzie regulamin jest udostępniany na potęgę.
Niektórym osobom sytuacja w legnickiej podstawówce skojarzyła się to tak:
Sztywno, równo i posłusznie
A do tego bez wahania
Dyscyplina, dyscyplina
To podstawa wychowania
Polecamy także: Co to znaczy "grzeczne dziecko"? Wywiad z supernianią
Dlaczego wprowadzono taki regulamin? Co na to kurator oświaty, fundacja "Dzieci Niczyje" i psycholog? Czytaj na kolejnej stronie.

Cały czas rośnie liczba odroczeń, które rodzice sześciolatków dostarczają do szkół. Jak wynika z sondy przeprowadzonej w największych miastach dla "DGP": w Krakowie już 30 proc. sześciolatków dostarczyło do szkoły odroczenie od obowiązku szkolnego , w Opolu - 20 proc., we Wrocławiu - 15 proc., w Warszawie i Łodzi - 10 procent. Jedno jest pewne: liczba dzieci, które uznano za niegotowe do nauki jest bardzo wysoka i zdecydowanie wyższa niż w zeszłym roku. A poradnie psychologiczno - pedagogiczne mają pełne ręce roboty i cały czas wydają zaświadczenia, dzięki którym dzieci będą mogły zostać w przedszkolu lub szkolnej zerówce. Polecamy: Czy twoje dziecko jest gotowe do szkoły? - test Nasze dzieci nie dorosły do szkoły Rodzice nie akceptują reformy i uważają, że ich dzieci nie są gotowe , żeby we wrześniu pójść do szkoły. Rodziców przeraża to, że ich dzieci będą siedziały w przepełnionych klasach, ponieważ we wrześniu do szkoły pójdą zarówno sześciolatki, jak i połowa siedmiolatków, czyli półtora rocznika dzieci. Zgodnie z przepisami w klasach może być maksymalnie 25 uczniów, ale przepisy nic nie mówią o ilości klas w szkołach. A sprawdzono, że w niektórych szkołach potrafi być aż 18 klas. – Nie zamierzamy budować dodatkowych szkół, bo wielki boom potrwa tylko trzy lata. Później sytuacja się unormuje i znów będziemy mieli demograficzny dołek – mówi Grażyna Ulanowska-Zdobylak z opolskiego wydziału oświaty. Jak zapewnia Grażyna Burek, pełnomocnik prezydenta Katowic ds. polityki edukacyjnej, rodzice mogą zmienić swoją decyzję w każdym momencie: – Mimo odroczenia zgłosić dziecko do I klasy lub mimo zgłoszenia do I klasy w dowolnym momencie przed rozpoczęciem roku szkolnego przebadać dziecko. Zobacz na polki.pl: 5 rad, jak wspierać sześciolatka w pierwszej klasie!

Od września pierwszoklasiści rozpoczęli korzystanie z darmowych podręczników szkolnych. W zawiązku z nową sytuacją pojawiło się wiele pytań, co do użytkowania podręczników . Przedstawiamy kilka zasad jego korzystania z darmowych podręczników do klasy 1 szkoły podstawowej "Nasz elementarz", aby rozwiać wątpliwości rodziców. Zasady korzystania z darmowych podręczników: Szkoła nie może zakazać dziecku zabierania darmowego podręcznika do domu . Dziecko ma prawo wziąć podręcznik ze sobą. Naturalną rzeczą jest chęć pokazania rodzicom czy rodzeństwu, co początkujący uczeń zrobił w szkole, z czego się uczy. Szkoła nie może pobierać opłat za ćwiczenia . Nie tylko podręcznik jest darmowy, ale również ćwiczenia. Niezgodne z prawem jest również grożenie rodzicom, że w przypadku nie uiszczenia opłaty za ćwiczenia, dzieci otrzymają kserówki, a nie oryginalne egzemplarze. Nie wolno niszczyć podręcznika . Darmowy podręcznik należy obłożyć i dbać o niego, ponieważ nie staje się on własnością dziecka, a jedynie jest wypożyczony uczniom na czas użytkowania. Z założenia podręczniki powinny służyć trzem kolejnym rocznikom. Jeśli podręcznik ulegnie zniszczeniu , uszkodzeniu lub nie zostanie zwrócony szkoła może zażądać od rodzica opłaty w wysokości nie większej niż 4,34 zł (jest to koszt każdej z czterech część podręcznika "Nasz elementarz"). Dziecko z następnego rocznika otrzyma jeden z 2 tysiące egzemplarzy znajdujących się w rezerwie u kuratora oświaty . Warto podkreślić, że szkoła nie może żądać zwrotu nowego egzemplarza podręcznika. Nie jest konieczne podpisywanie umów użyczenia podręczników z rodzicami ucznia. Ćwiczenia są własnością dziecka , może w nich pisać i nie musi ich zwracać. Zobacz też : Darmowy podręcznik - początek wielkiej zmiany w szkołach Czy podręczniki będą...

"Nigdy więcej wojny" – na gazetkę o takim tytule zwrócili uwagę rodzice uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 23 w Grodzisku Mazowieckim. Gazetka została wykonana przez uczniów szóstej klasy, jednak zawisła na piętrze, gdzie odbywają się lekcje najmłodszych uczniów, nawet sześciolatków. Dyrektor szkoły wyjaśnił, że gazetka zawisła przez pomyłkę. Mimo przeprosin, rodzice nie kryją oburzenia. Czy dzieci powinny oglądać takie zdjęcia? "Rozumiem ostrzeganie przed okropnościami wojny na przykład w formie spotkań z kombatantami, oglądaniem filmów czy próbą dyskusji, ale żeby najmłodsi oglądali rozczłonkowane ciała? Nie powinno tak być" – powiedział w rozmowie z serwisem WawaLove jeden z rodziców. "Nie po to na co dzień chronię dziecko przed zdjęciami , których w jego wieku nie powinno się oglądać, żeby oglądało je w szkole, do której chodzi" – dodał inny rodzic. Jak podaje portal WawaLove, dyrektor szkoły Mariusz Żyta przyznał, że gazetkę powieszono na piętrze dla najmłodszych przez przypadek. Wcześniej wisiała na piętrze przeznaczonym dla starszych klas. Zapytany, czy nie widzi nic złego w pokazywaniu dzieciom takich zdjęć, odpowiedział: "Czasem chyba jesteśmy przewrażliwieni. Dzieci gorsze rzeczy oglądają w internecie w komórkach, proszę mi wierzyć, uczę w szkole od wielu lat. Gorsze zdjęcia są w podręcznikach historii". Jednak na pytanie, czy chciałby, żeby jego 7-letnie dziecko oglądało takie zdjęcia, stanowczo odpowiedział, że nie. Jeden z ojców zauważył, że jeśli gazetka wisiała na wyższym piętrze, młodsze dzieci i tak mogły ją oglądać – na wyższym piętrze znajduje się świetlica, z której korzystają maluchy. Dodał również, że słowa dyrektora o korzystaniu z telefonów komórkowych nie są do końca prawdą, bo w szkole obowiązuje zakaz używania komórek. Czy według was...