"Im głośniej krzyczała, tym mocniej waliło mi serce" – poród okiem taty
Opowieść tego mężczyzny jest zarówno zabawna, jak i rozczulająca. Trafia w samo sedno? Zapytajcie swoich partnerów!
Dla wielu z nas wydaje się to absolutnie normalne i oczywiste, że nasz partner będzie nam towarzyszył w czasie porodu. Trudno sobie wyobrazić, by zostawił nas w takiej chwili bez wsparcia. Są mężczyźni, którzy podźwigną temat i będą naprawdę służyć ogromną pomocą w czasie rozwiązania. Są też jednak tacy, którzy będą panikować i to my będziemy musiały ich wspierać, pocieszać, lub… cucić.
"Gdy odeszły wody wszystko się zmieniło..."
Ten tata — Brad Kearns w ocenie sytuacji był bardzo szczery. Posłuchajcie historii, którą zamieścił na swoim profilu na Facebooku DaDMum.
„Zawsze myślałem, że jestem opanowany i spokojny w trudnych momentach. Kiedy jednak otrzymałem wiadomość, że mojej żonie odeszły wody, wszystko się zmieniło. Czułem podniecenie że za chwilę zostanę tatą, że mała istotka za chwilę wyjdzie z ciała mojej żony.
Oczywiście jako mężczyzna nie mogłem czuć bólu. Powiem wam coś, kiedy żona miała skurcze, ja naprawdę zdawałem sobie sprawę, o co w tym wszystkim chodzi. To tak jakbym jechał 160 km/h w dół autostrady. To było straszne uczucie. Im moja żona głośniej krzyczała, tym moje serce waliło coraz mocniej.
Szybko dojechałem pod szpital, posadziłem żonę na wózku i popędziłem do lekarza. Czułem się jak olimpijczyk, któremu wszyscy przeszkadzają. Tak jak pani, która otworzyłam nam drzwi z takim pośpiechem, jakbym nie wiózł rodzącej, tylko przyszedł pół godziny za wcześnie na spotkanie miłośników książek. Przecież moja żona rodzi!
"Czy czułeś/aś się kiedyś jak najgłupszy człowiek w pokoju?"
Wszyscy wyglądali na zrelaksowanych, tylko nie ja. Nikt nie przejmował się, że moja żona zaraz urodzi dziecko, które na pewno jest większe, niż dziurka, przez którą przyjdzie na świat. Gdy chodziliśmy razem do szkoły rodzenia, wydawało mi się, że wiem wszystko i jestem na to przygotowany.
Wyszukiwarka szkół rodzenia
Nie byłem. Przerażały mnie te wszystkie osoby, które wchodziły i wychodziły z sali, nakładając i zdejmując rękawiczki. Człowiek nie wie, czym jest tak naprawdę miłość, dopóki nie zobaczy swojego ukochanego partnera, nagiego przed stojącymi przed nim ludźmi. To wszystko wygląda jak kanał Discovery.
Gdy żona ścisnęła mnie z całej siły za rękę, zaczęła krzyczeć i błagać o znieczulenie, chciałem wrócić na te lekcje w szkółce porodowej i powiedzieć, że one nie przygotowują do niczego. Po co oglądałem słodkie filmy instruktażowe o tym, jak to kobieta rodzi z uśmiechem na ustach? Powinienem oglądać „Egzorcyzmy Emily Rose”!
Mój syn urodził się piękny. Dziś już wiem, że każdy mężczyzna ma prawo do nerwów. Poród jest wspaniały, ale nie wiem, jak kobieta może przez to przejść?”.
Jak Wasi mężowie/partnerzy wspominają wspólny poród? Mają dobre wspomnienia, czy wręcz przeciwnie?
Czytaj także: Rodzić z partnerem czy bez? Radzi psycholog
źródło: scarymommy