Jedni nie wyobrażają sobie, żeby na ich weselu miało zabraknąć dzieci (i organizują nawet dla nich specjalną przestrzeń zabawową), inni są zdania, że maluchy będą się na takiej imprezie męczyć. Wiele zweryfikowała też sama pandemia i wprowadzane obostrzenia. Pary młode muszą dobrze zastanowić się, z kim spędzić ten ważny dzień, żeby nie przekroczyć limitu gości. Coraz częściej wybierają więc... wesela bez dzieci.

Reklama

Ula Chincz: „Najważniejsza jest rozmowa”

Taką decyzję (choć nie obowiązywały wtedy żadne restrykcje pandemiczne) podjęła lata temu prezenterka Ula Chincz. Jej zdaniem „wesele to impreza dla dorosłych”.

„Nie żałuję tego, choć minęło tyle lat. Wszyscy się dostosowali, nawet matka karmiąca piersią, która była na naszej uroczystości, także sobie poradziła. Dla niej wynajęty został pokój w hotelu, w którym dziecko przebywało z opiekunką” – mówiła dziennikarka w rozmowie z serwisem dziendobry.tvn.pl.

Ula Chincz wróciła do tematu również na swoim kanale na YouTubie „Ula Pedantula”. Przekonywała swoich widzów, że najważniejsza jest szczera rozmowa ze swoimi gośćmi. „Nie mogliśmy z mężem zapewnić dzieciom dobrych warunków w miejscu, gdzie odbywało się przyjęcie. Nie było przestrzeni na zabawę i odpoczynek. Nie chcieliśmy też, żeby dzieci na naszym weselu leżały gdzieś pokotem w nieodpowiednim miejscu” – podkreślała dziennikarka, dodając, że nie miała wówczas dzieci, a goście weselni nie mieli z jej decyzją żadnego problemu.

Przypomnijmy, że od 28 maja będzie obowiązywał limit do 50 osób na weselach, komuniach i innych rodzinnych uroczystościach (osoby w pełni zaszczepione przeciwko COVID-19 nie wliczają się do limitu).

Zobacz także

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama