Reklama

Zakwitły pąki, zazieleniły się trawniki, więc spokojnie można już zdjąć szaliki, czapki i zimowe kurtki. To znaczy – zdjąć z siebie, bo przecież dzieci potrzebują bardzo dużo ciepła. A konkretnie: bardzo ciepłej czapeczki, ciepłego szaliczka i ciepłej kurtki, najlepiej na puchu.

Reklama

A jeśli jakaś wyrodna matka – o zgrozo! – takiego ciepła swojemu dziecku pożałuje, to na bank podczas spaceru spotka się z ciepłą troską: "Ojj, chyba trzeba mu czapeczkę założyć, bo uszy przewieje".

Właśnie się dowiedziałam, że jestem nienormalna, bo moje dziecko wczoraj biegało z krótkim rękawkiem. Yhy, przy 25 stopniach w bezwietrzny dzień. #zlamatka #apotemzapalenieucha #booczywisciebezczapki ????
Opublikowany przez Ania Andrzejewska na 6 kwietnia 2016

Przewiane uszy? Nie ma takiej choroby…

Ciepła, bezinteresowna troska, szczególnie od zupełnie obcych osób, to bardzo budująca rzecz. Szkoda tylko, że według pediatrów coś takiego jak przewianie uszu… nie istnieje.

Owszem, niemowlęta i małe dzieci często chorują na uszy. Ostre wirusowe zapalenie ucha środkowego to jedna z najczęstszych infekcji wieku dziecięcego: według statystyk nawet 80 procent dzieci poniżej 3. roku życia zapada na nie przynajmniej raz. Zapalenie ucha jednak nie bierze się od braku czapeczki na wiosennym spacerze. Najczęściej – wg lekarzy w 9 przypadkach na 10 – jest powikłaniem infekcji nosa albo gardła u dziecka.

– Powszechnie sądzi się, i sądzi się błędnie, że zapalenie uchu jest efektem wyziębienia uszu z zewnątrz. To nieprawda – mówi dr Marek Pleskot, pediatra z ponad 30-letnim stażem i autor poradnika dla rodziców „Niemowlę 2016”. – Zapalenie nie zaczyna się w uchu, ale w gardle albo w nosie: wrota zakażenia są tam, gdzie są słabe śluzówki. Ponieważ jednak zaobserwowano, że wyziębienie może sprzyjać zachorowaniu, to wysunięto ludową hipotezę: „Wyziębienie równa się bolące ucho”.

Zimne uszy? Gorsze są spocone plecy!

– Tymczasem dużo gorsza od braku czapeczki jest sytuacja, kiedy dziecko najpierw jest przegrzewane i spocone, a potem nagle się wychłodzi – kontynuuje dr Pleskot.
Taka sytuacja ma miejsce np. kiedy dwulatek w puchowej kurtce biega po placu zabaw, poci się, a potem mama sadza go do wózka i powoli, spacerkiem wraca z nim do domu. Podczas takiego powrotu spocony maluch ma aż nadto czasu, żeby mocno się wyziębić. Nagłe wychłodzenie grozi też maluchowi wtedy, kiedy z nasłonecznionego placu zabaw przechodzi na zacienioną ławkę (np. żeby zjeść deserek) – albo nawet wtedy, kiedy nagle chmury zasłonią słońce i zerwie się większy wiatr.
Żeby organizm tolerował takie spadki temperatur, musi być zahartowany – a na pewno nie zahartujemy go, zakładając dziecku czapeczkę i puchy przy temperaturze 20, 19 czy nawet 16 stopni Celsjusza!

– Nawet półroczne dziecko nie potrzebuje w kwietniu czapeczki – chyba, że mówimy o bardzo słonecznym dniu i o czapce z daszkiem. Wiosną naprawdę nie trzeba chronić uszu dziecka. Warto za to zwrócić uwagę na coś innego – tłumaczy pediatra. – Moim zdaniem wczesną wiosną najgorsze są mokre i zimne piaskownice. Bardzo źle, kiedy dziecko siedzi na słońcu w grubej kurtce: wtedy na plecach może mieć nawet 20 stopni, ale rączkami grzebi w zimnym piasku. Ta różnica temperatur: rączki-plecy, działa na organizm bardzo osłabiająco. Właśnie na takie osłabienie czekają zarazki.

Przewiana szyja: to kwestia zapalenia mięśni

No dobrze – ale przecież każdy z nas kiedyś skarżył się na bolące uszy po zimnym dniu. Taki ból jednak nie świadczy jeszcze o chorobie, ale raczej o podrażnieniu nerwów pod wpływem zimnego i silnego pędu powietrza. Takim podrażnieniem może np. skończyć się podróż autem przy otwartych oknach – ale nie zwykły spacer!
– Mocny zimny prąd powietrza może podrażniać i prowadzić do stanu zapalnego określonych nerwów. Tak bywa np. przy zapaleniu nerwu trójdzielnego. Zapalenie nerwów rzeczywiście może też prowadzić np. do skurczu mięśni szyjnych, aczkolwiek taki objaw częściej występuje jako kręcz po urazie a nie jako skutek infekcji – tłumaczy dr Pleskot.

Lekarze jednak sobie, a babcie, nianie, nauczyciele i rodzice – sobie. Na pewno wiecie, co mam na myśli. Wystarczy wyjść na pół godziny na dowolny skwerek czy plac zabaw, żeby zobaczyć dorosłych opiekunów w ubraniach na krótki rękaw i towarzyszące im czerwone, mokre od potu maluchy w puchowych kurtkach i koniecznie w polarowych czy wełnianych czapkach. Jak widać: nadal zamiast zapewnieniom lekarzy wolimy wierzyć w ludowe mądrości, no a przecież wiadomo: w marcu jak w garncu i kwiecień-plecień, dlatego – przezorny zawsze ubezpieczony.

Reklama

Zwłaszcza od wiatru!

Fotolia
Reklama
Reklama
Reklama