
Czasami mam wrażenie, że media społecznościowe wraz z potrzebą dokumentowania wszystkiego na zdjęciach, którą w nas wywołują, cofnęły nas nieco w ewolucji, a już na pewno podpowiadają nam pomysły, które są –delikatnie to ujmując – dyskusyjne. I nie mówię tu nawet o zdjęciu dużego palca u stopy ze schodzącym paznokciem, które jeden z moich znajomych uznał za stosowne zamieścić na Facebooku, czy codzienne uaktualnienia statusów mojej koleżanki (wszystkie dotyczą aktualnej pogody w jej mieście), ale zachowania, które są zwyczajnie ryzykowne i pretendują do nagrody Darwina.
O tym, że moda na selfie zbiera żniwo w postaci wypadków kończących się śmiercią było już głośno, wszyscy oglądaliśmy wielokrotnie pupę Kim Kardashian, a teraz po Internecie krąży zdjęcie, które pewna Amerykanka wrzuciła na swój profil na Facebooku z komentarzem: "Dzieci na sprzedaż – 45%, bo są niegrzeczne". Zapytacie być może, co w tym złego, przecież to na pewno żart?
Najprawdopodobniej tak, sama nawet kiedyś żartowałam, że wystawię swojego dwulatka na Allegro, bo tak dał mi pewnego dnia w kość, ale to, co oburza internautów (tak, mnie też!) to dołączone do postu zdjęcie. Na fotografii widzimy dwójkę małych dzieci zakneblowanych taśmą montażową. Ich rączki też są zaklejone taśmą.
Mieszkanka Tennessee, która zamieściła to zdjęcie tłumaczy się, że to był tylko niewinny żart, ale sprawie przygląda się już policja, a komentujący zdjęcie internauci są bezlitośni dla kobiety. Większość twierdzi nawet, że powinno się jej odebrać dzieci! Co najdziwniejsze, nie brakuje też komentarzy ludzi, którym też kneblowano tak usta, np. dlatego, że rodzice chcieli oglądać wiadomości, albo nauczycielka twierdziła, że dzieci są za głośne (a mama uznała, że pani widocznie miała rację!).
Doskonale rozumiem potrzebę ciszy. Sama mam dwoje nieustannie gadających dzieci i zdarza mi się wyć w środku z pragnienia wyciszenia dźwięków produkowanych bez przerwy przez ich struny głosowe. Nie przyszłoby mi jednak do głowy kneblować ich taśmą montażową, nawet dla żartu! W takich momentach raczej proponuję im zabawę w "króla ciszy" (wam pewnie też się zdarza, prawda?), a wybryk Amerykanki na pewno nikogo nie powinien inspirować: to głupi, upokarzający, niebezpieczny i naruszający godność pomysł!
A co wy myślicie o zdjęciu Amerykanki? Przesadziła? Napiszcie w komentarzu.
Przeczytaj też:

Chociaż bohaterem zdjęcia jest nowo narodzony maluszek, jego mama została "mistrzynią drugiego planu". Niestety, nie jest to jedno z tych zdjęć, które bawią do łez. Zamiast uśmiechu pojawia się niedowierzanie, niesmak i współczucie dla młodej mamy. Zdjęcie, które oburzyło setki mam Narodziny dziecka to ogromna radość w życiu rodziców. Niektórzy chcą jak najszybciej podzielić się swoim szczęściem z rodziną i przyjaciółmi i publikują zdjęcia z noworodkiem na Facebooku. Chociaż rodzice nie widzą świata poza nowo narodzonym maleństwem, warto spojrzeć nieco dalej... Zdjęcie opublikowane na Facebooku Bubs Warehouse International oburzyło wiele mam. Przyjrzyjcie się. Położna trzyma na rękach noworodka, a za nią, na łóżku, leży młoda mama, tuż po porodzie – półnaga, z nogami w rozkroku. Chociaż pomarańczowy krzyżyk zakrywa intymne części ciała, takie zdjęcie nie tylko nie powinno się znaleźć w internecie – przede wszystkim, nikt nie powinien go zrobić. Brak szacunku dla rodzącej to standard? Zdjęcie noworodka z mamą w tle rozbawiło wielu internautów, w tym osoby, które je udostępniły na Facebooku. Wśród komentarzy pojawiły się jednak głosy niezrozumienia oburzonych mam. Dla nich, podobnie jak dla mnie, to zdjęcie to wyraz braku szacunku dla rodzącej, z kilku powodów. Po pierwsze, dla każdej mamy dziecko jest najważniejsze. Każda kobieta chciałaby po porodzie wciąć dziecko w ramiona, przytulić, pogłaskać. Wszyscy wiedzą, jak ważny jest kontakt skóra do skóry po narodzinach dziecka. Na tym zdjęciu to położna trzyma płaczącego maluszka, nie mama. Po drugie, kobieta po porodzie potrzebuje wsparcia. Na tym zdjęciu młoda mama jest obnażona, pozostawiona sama sobie, z wyeksponowanym kroczem. Jest zmęczona i bezsilna, a ktoś uwiecznił ją na zdjęciu w jednej z najbardziej intymnych chwil w życiu. Jeśli wyraziła na to...

Co sprawia, że niektóre posty na Facebooku tak bardzo nas poruszają? Stawiałabym na ciężar emocjonalny, który zawierają: jeśli historia nas porusza , bo możemy się w niej odnaleźć, szansa, że zdjęcie czy post zatrzyma nas na dłużej jest większa. Nie inaczej było w przypadku tej fotografii, która w ciągu niespełna pięciu dni zebrała 37 tysięcy polubień i pod którą pozostawiono 1,2 tysiąca komentarzy. Udostępniano ją ponad 3 tysiące razy! Co może być tak szczególnego w zdjęciu, które zrobił 5-latek? "Zastanawiałam się, czy zamieścić to zdjęcie, ale to jest prawdziwa, surowa i jedna z absolutnie najgorszych stron macierzyństwa , przez którą na którymś etapie każda z nas będzie musiała przejść! To ta strona, na którą nikt ani nic cię nie przygotuje, ta część, kiedy oddałbyś każdy gram swojej egzystencji, żeby tylko twoje biedne dziecko poczuło się znowu dobrze" - tak zaczyna się wpis Kelli Bannister , 30-letniej fotografki i blogerki z Perth w Australii. Na czarno-białym zdjęciu mama pociesza pod prysznicem swoją chorą córkę, a fotografowi udało się uchwycić nagą prawdę o chorujących dzieciach, opiekujących się nimi matkach i o niezwykłej więzi, która ich łączy. I w tym właśnie tkwi tajemnica niezwykłej mocy tego obrazu. Kelli przez dwa tygodnie opiekowała się dwoma chorymi na grypę synami. Było mało snu i dużo cierpienia, a ona wiedziała, że choroba 20-miesięcznej córki, Summer, jest tylko kwestią czasu. I rzeczywiście, tego ranka, kiedy jej syn Taj, zrobił to zdjęcie, mała Summer zaczęła kaszleć tak mocno, że aż zwymiotowała na swoją mamę. Pod wpływem impulsu, Kelli wzięła przestraszoną córkę do łazienki i usiadły pod prysznicem. Kiedy kaszel ustał, siedziały tam dalej, zmęczone, lecz czerpiące siłę ze swojej bliskości. To wtedy pięcioletni brat Summer wpadł do łazienki z...

Jeśli jesteś mamą, która czasem ma wszystkiego dość i myśli, że wszystko jest na jej głowie – ten wpis jest dla ciebie. Blogerka Meredith Ethington myśli podobnie – porównała, jakie są jej pierwsze myśli po powrocie z pracy, a jakie są pierwsze myśli jej męża. Chociaż przyznała, że jej mąż jest wspaniałym partnerem i ojcem, tych różnic nie da się przeoczyć. To nie żart, tylko smutna rzeczywistość Wpis opublikowany przez Meredith na Facebooku udostępniono kilkaset razy. Wiele mam przyznało w komentarzach, że trafnie opisała ich życie. Chociaż autorka przyznaje, że post miał być żartobliwy i nie chciała nikogo obrazić, a na pewno nie męża, który zawsze stoi po jej stronie, po przeczytaniu tych słów wielu mamom nie było do śmiechu. Bo jak mają się śmiać, gdy ktoś opisał ich życie z najdrobniejszymi szczegółami: one, gdy wracają z pracy do domu, gotują, sprzątają, robią pranie, karmią zwierzęta, pomagają dzieciom przy pracach domowych. A mężowie? No właśnie. Przeczytajcie wpis Meredith na Facebooku. Już samo zdjęcie zdradza wszystko! Mama kontra tata: co myślą po powrocie z pracy? "Co myśli mama po powrocie z pracy: O mój boże. W domu jest bałagan. Mamy chleb na jutro? Muszę porozmawiać z dzieckiem o szczerości i kazać mu zwrócić zabawkę, którą pożyczył. Może dziś się wyśpię. Może tak naprawdę się wyśpię, przyśni mi się coś. Chyba kupię opaskę na oczy do spania. Włożyłam pranie do suszarki? Wysłałam maile? Czy już za późno, żeby zapisać dzieci na zajęcia, które rozpoczynają się za pół roku? Czy będzie ich widać na klasowych zdjęciach? Mamy jeszcze karmę dla kota? Powinnam posprzątać w szafach. Jaka ta lampa jest zakurzona. Serio. Skąd się bierze cały ten kurz? Znowu mamy jakieś pająki. Muszę załatwić jakiegoś pogromcę pająków. Mam nadzieję, że dostaniemy to dobre...