
Czym skorupka za młodu, czyli jak nie wychować dziecka na fana disco polo
Pamiętam, jak w dzieciństwie wpatrywałam się zafascynowana w kręcącą się płytę winylową (zresztą zostało mi to do dziś!). Muzyka zawsze była bardzo obecna w moim życiu. Niestety próby nauki gry na instrumentach (pianino i gitara) skończyły się niepowodzeniem, bo nie mam za grosz talentu. Na szczęście nie przeszkadza mi to cieszyć się z muzyki, którą tworzą i odtwarzają inni. O roli muzyki w życiu małego człowieka rozmawiam z Anną Weber, założycielką systemu edukacji muzycznej online dla dzieci Pomelody.
Czy dziecko potrzebuje muzyki?
A czy dziecko potrzebuje języka? Tego chyba nigdy nie podajemy w wątpliwość, bo jasne jest dla nas, że język pełni funkcję komunikacyjną i ekspresyjną. Chcemy, by maluch mógł porozumieć się z innymi i czerpać przyjemność z budowania relacji, jaka z tego płynie. Chcemy również, by mógł wyrazić siebie: to, co czuje, myśli, kim jest. Zapominamy jednak, że muzyka też jest językiem. Powiedziałabym nawet, że jest pierwszym językiem dziecka. Jeszcze na długo, zanim wypowie ono pierwsze słowa, komunikuje i wyraża się melodią, rytmem, pulsem, pauzami. To wszystko buduje potem jego język ojczysty, ale zanim przybierze tę formę, jest po prostu muzyką. Oto jeden z najbardziej przekonujących mnie argumentów: każde dziecko rodzi się z „talentem” muzycznym, choćby po to, by nauczyć się mówić.Jak muzyka wpływa na rozwój małego człowieka?
Obszary, w jakich muzyka wpływa na rozwój, można by wyliczać godzinami. Dotyczą one stymulowania pamięci, IQ i inteligencji emocjonalnej, rozwiązywania problemów, wspomagania nauki przedmiotów ścisłych, języków, umiejętności czytania ze zrozumieniem, rozładowywania napięć, rozwoju umiejętności społecznych. Muzyka wpływa na dziecko w sposób holistyczny – oprócz stymulowania mózgu, wyobraźni czy kompetencji społecznych, jest nierozerwalnie związana również z rozwojem ruchowym. Muzykowanie – czyli aktywne tworzenie muzyki, jest czynnością wyjątkową, stymulującą obie półkule mózgowe równocześnie.W jaki sposób możemy zaszczepić w dziecku miłość do muzyki?
Miłości do muzyki nie trzeba dziecku wpajać. Do ok. 4 roku życia (gdzie najważniejsze jest pierwsze 12 miesięcy!) całe ciało malucha pragnie muzykować i tego potrzebuje. Ważne jest, by mu to umożliwić. A że dziecko wszystkiego uczy się poprzez naśladowanie swoich autorytetów (którymi w tym okresie są rodzice lub opiekunowie), jedyne, o co należy zadbać to to, by miało okazję do obserwowania muzykującego dorosłego i by następnie mogło go naśladować. Dokładnie tak samo, jak przy nauce chodzenia, mówienia, czy jedzenia – bo w swojej istocie muzykowanie jest tak samo naturalną umiejętnością.Czy to ważne, z jaką muzyką dziecko ma do czynienia?
Proponowałabym, byśmy pomyśleli o muzyce jak o jedzeniu. Wyobraźmy sobie, że jedyna potrawa, jaką serwujemy dziecku to hamburger. Hamburger na śniadanie, hamburger na obiad i kolację. Nie jest to zbilansowana dieta, którą rodzic z przekonaniem zastosuje u malucha. Analogicznie – niestety – większość tzw. muzyki dziecięcej skomponowana jest w metrum dwudzielnym (czyli „um-pa-um-pa”) i tonacji durowej (czyli tej „wesołej do-re-mi-fa-sol-la-si-do”). Większość dziecięcych piosenek brzmi po prostu tak samo!Tymczasem to właśnie różnorodne doświadczenia muzyczne tworzą więcej połączeń nerwowych w mózgu, kształtują zmysł estetyczny dziecka i zapewniają wszystkie „muzyczne składniki odżywcze” do tego, by mogło się zdrowo rozwijać.
Kiedy tworzyłam Pomelody, chodziło mi o to, by w jednym miejscu znalazł się zbiór piosenek, które sprawią dziecku radość, ale nie będą dziecięce – czyli tandetne i „na jedno kopyto”. I nie dotyczy to tylko melodii i rytmu. Muzyka Pomelody zrywa z tradycyjnym podejściem do utworów dziecięcych. Jest pisana „jak dla dorosłego”. Ma maksymalnie stymulować rozwój wyobraźni, zmysłów i wrażliwości dziecka poprzez zróżnicowanie tonalne, rytmiczne, stylistyczne i szeroką gamę barw, form i instrumentariów. A ponieważ dziecko uczy się poprzez naśladowanie swoich autorytetów, muzyka została stworzona w taki sposób, aby sprawiała przyjemność w odbiorze również dorosłym.
Z muzyką podobnie jak z książkami – rynek jest pełen kiczowatych pozycji.
Gdy piosenki dla dzieci są w różnych stylach i aranżacjach, czerpią z wielu kultur muzycznych, naturalnie wnoszą bogactwo w warstwie melodycznej (różnorodność skal i tonacji), rytmicznej (różne metra i rytmy) i instrumentalnej (różnorodne instrumentarium). Przeciwieństwem bogatego muzycznie środowiska jest więc muzyka, która zawsze brzmi tak samo – uboga brzmieniowo, prymitywna w formie, tylko wesoła, tylko „na dwa”.A taka, niestety, otacza nasze dzieci w znakomitej większości. Atakuje maluchy z radia, telewizji, bajek, plastikowych zabawek czy z YouTube’a. Często jest jeszcze okraszona jakąś fatalną animacją… Należy więc wybierać muzykę zróżnicowaną. Ale warto również pamiętać o tym, że rodzic jest autorytetem dla dziecka – także muzycznym! To on modeluje zachowania w stosunku do muzyki. Nie chodzi o to, aby puszczać dziecku Mozarta, gdy samemu się go nie trawi. Dziecko w mig zdemaskuje ten fałsz.