Wybór Darii Widawskiej
„Jestem w ciąży! Sprawiam kłopoty!”. To pierwsza myśl, gdy dowiedziała się, że spodziewa się dziecka. I to niedługo po tym, jak podpisała kontrakt na udział w serialu „39 i pół”, a jej życie zawodowe naprawdę nabrało rozpędu.
Czy łatwo podjąć decyzję o macierzyństwie, gdy w zawodzie aktora przerwa czasem oznacza koniec kariery, Daria Widawska opowiada Monice Kotowskiej.
– Myślałam, że rozpędzasz się w życiu. Rola w „Magdzie M.”, udział w „Tańcu z gwiazdami”. Teraz grasz w serialu „39 i pół”. A tu nagle przerwa. Dziecko. Przestraszyłaś się ciąży?
Daria Widawska: Lęk czułam tylko raz, przed rozmową z producentami „39 i pół”. Niedługo po tym, jak podpisałam kontrakt, okazało się, że zawarłam też drugi. I to na całe życie. Zawsze byłam bardzo obowiązkowa i to krótkie, radosne dla mnie zdanie: „Jestem w ciąży”, mogło oznaczać jednocześnie, niestety: „Sprawiam ludziom kłopot”. Umówiłam się na spotkanie z producentką serialu – Justyną Pawlak. Wysłuchała mnie i spytała: „A ty, tak w ogóle, to się dobrze czujesz?”. Nie wiem, jak ona to robi, ale po pięciu minutach miała dwa pomysły na rozwiązanie sprawy. Jej spokój pozwolił mi uwierzyć, że może się udać. Wyliczyłyśmy dni zdjęciowe, zaparłyśmy się. I się udało. A tak poza tym ciąża i dziecko to nie przerwa tylko właśnie rozpęd, jakiego nigdy nie zaznałam.
– To takie proste? Urodzisz i po paru miesiącach wrócisz do pracy? Nikt nie zajmie Twojego miejsca?
Daria Widawska: Rok temu zadzwoniła do mnie Agnieszka Wosińska. Była w ciąży, pytała, czy mogę grać za nią rolę w spektaklu. Miałam tydzień na przygotowanie sztuki. Tekstu nauczyłam się w trzy dni, choć jestem godzinę i dwadzieścia minut non stop na scenie. A kiedy Agnieszka urodziła, zadzwoniłam do niej: „Agunia, jak tylko będziesz chciała wrócić, wracasz”. Tak się dzieje, to jest dla mnie naturalne. Ale też rozumiem, co znaczy mieć w zawodzie przerwę. Osiem lat temu skończyłam Akademię Teatralną. Jako wolny strzelec związałam się z warszawskim teatrem Scena...