Przytyłam w ciąży 35 kilo – historia czytelniczki
Niestety tak. I nie jest to wcale takie trudne. Nadmierne przybieranie na wadze podczas ciąży to nie tylko problem mamy, ale także dziecka! Przeczytajcie opowieść Agnieszki.
Agnieszka, mama 3-letniego Kubusia, podczas ciąży przybrała na wadze 35 kg zamiast przepisowych kilkunastu. Jak to możliwe?
Polecamy także: Kalkulator wagi w ciąży
Oto opowieść Agnieszki:
Nigdy nie byłam chudzielcem, ale też nie wyglądałam jak wieloryb. Przed ciążą przy 168 cm wzrostu ważyłam około 62-66 kg, a więc mieściłam się w normie. Uważałam jednak, że jestem gruba i oczywiście ciągle się odchudzałam. Sprawdzałam nawet, ile kalorii ma szczypiorek, którym posypywałam jajecznicę.
Gdybym wtedy wiedziała, że niedługo w okienku wagi zobaczę prawie 100 kg, dostałabym pewnie zawału…
Przytyłam przez słodkie pocieszajki i brak ruchu
Co trzeba zrobić, by przytyć w ciąży 35 kilogramów zamiast kilkunastu? Przepis jest prosty: trzeba ulegać ciążowym zachciankom.
Ze mną było tak: W 7. tygodniu wylądowałam w szpitalu na podtrzymaniu ciąży. Byłam załamana. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. Przed ciążą prowadziłam bardzo intensywny tryb życia, a tu nagle – bęc – musiałam spędzać dnie i noce w szpitalnym łóżku, z którego na początku nie mogłam wstawać nawet do toalety.
Szybko odkryłam pocieszenie – słodycze, których dotąd unikałam jak ognia. Mąż w tajemnicy przed mamą przynosił mi batoniki i wafelki. Mama w tajemnicy przed mężem robiła to samo. Pozostali goście też. A ja w tajemnicy przed wszystkimi prosiłam znajomą położną, by przyniosła mi „coś dobrego” ze szpitalnego sklepiku. W efekcie zjadałam kilka słodkich przekąsek dziennie. I bułki, bo zawsze je kochałam, ale wcześniej nie mogłam sobie na nie pozwolić, bo przecież zawsze byłam na diecie.
Przytyłam przez ciągłe pojadanie
Wiedziałam oczywiście, że w ciąży trzeba się dobrze odżywiać, więc jadłam także przyniesione przez męża obiady i owoce itd. Problem w tym, że jadłam je nie zamiast, ale oprócz marnych szpitalnych posiłków.
Nudziłam się, więc cały czas coś podjadałam, wystarczyło sięgnąć do szafki. Najgorzej było wtedy, gdy docierało do mnie, jak bardzo zagrożona jest moja ciąża: wtedy z nerwów wciągałam w siebie wszystko jak odkurzacz.
Gdy w połowie ciąży wypisano mnie do domu, nie zmieściłam się nawet w największe T-shirty, więc mąż musiał wrócić do domu po swój dres i koszulę.
Nadal musiałam się oszczędzać, więc spędzałam czas leżąc na kanapie, czytając i oglądając filmy. No i jedząc.
Przytyłam przez lekceważenie zaleceń lekarza
Lekarz, który się mną opiekował, podczas każdej wizyty ostrzegał, że przybieram na wadze stanowczo zbyt szybko i że powinnam przystopować, bo otyłość może źle wpłynąć na ciążę. Mąż i mama też zaczęli się denerwować.
Mój rozciągnięty żołądek domagał się jednak więcej i więcej. Potrafiłam zrobić awanturę przy najdrobniejszej uwadze na ten temat. Przecież w końcu – pierwszy raz od… Zaraz, zaraz, od kiedy? Od końca podstawówki! – mogłam się nie odchudzać!
Zupełnie, jakby pękła jakaś tama: nie umiałam sobie odmówić. Nie jadłam już słodyczy, bo dotarło do mnie, że przesadziłam, ale nadal ciągle coś przeżuwałam. A to kanapeczkę, a to jednego ziemniaczka, potem drugiego, trzeciego, do tego jeszcze kawałek sera, kotlecik… Niby nic takiego, żadnych wiader żarcia, ale jednak za dużo i za często.
Przeczytaj: Dieta na każdy trymestr ciąży + gotowe jadłospisy
Czułam się jak ciężarna słonica
Pod koniec ciąży trudno mi było się poruszać. Urósł nie tylko mój brzuch (był naprawdę ogromny!), ale także pupa, ramiona, łydki. Miałam problem z wsiadaniem do samochodu, najkrótszym nawet spacerem, zakładaniem butów… Dosłownie ze wszystkim. Czułam się kiepsko także ze względu na ciuchy – mieściłam się tylko w bezkształtne namioty, a o ślicznych, opinających zgrabne brzuszki koleżanek bluzeczkach, mogłam jedynie pomarzyć.
Moja skóra nie wytrzymała tempa, w którym przybierałam na wadze. Miałam rozstęp na rozstępie. Prawda jest taka, że mam je nadal.
To naprawdę ja?
Mój synek, Kubuś, urodził się przez cesarskie cięcie. Ważył 4 i pół kg, a więc więcej niż na ogół ważą noworodki. Wiem, że mogło być różnie – otyłe kobiety rodzą często maleńkie dzieci. No ale Kuba był spory. A ja ogromna.
Pamiętam, że gdy byłam jeszcze pod wpływem znieczulenia i położna podniosła mi nogę, byłam zdumiona, że ta noga (zupełnie jej jeszcze nie czułam) jest taka wielka. „Naprawdę jest moja?” – myślałam, nie wierząc własnym oczom.
Nadbagaż został do dziś
Krótko po porodzie bez problemu zgubiłam 15 kg, ale z kolejną dwudziestką nie poszło już tak łatwo. Chudłam kilka kilo, potem tyłam, znów chudłam i tak w kółko. Odchudzam się do dziś, bo kilogramy ciągle wracają. Czasem ze sporą nawiązką. W efekcie w szafie mam ciuchy w rozmiarach 38-48.
Nie idźcie w moje ślady!
Czy żałuję, że aż tak popuściłam pasa? Oczywiście! Nie tylko (i nie przede wszystkim) dlatego, że rok po porodzie ekspedientka w sklepie z ciuchami mogła mi zaproponować jedynie pasiastą pelerynkę z frędzlami, w której wyglądałam jak otyły Indianin z Ameryki Południowej.
Najgorsze jest to, że moje dziecko musi być na bardzo rygorystycznej diecie, bo jego organizm ma nie radzi sobie z przetwarzaniem cukru. Nie wiadomo na 100 procent, czy moje odżywianie miało na to wpływ, ale rzecz jasna nie można tego wykluczyć. Jedno jest pewne: nawet jeśli nie zaszkodziłam mojemu synkowi, na pewno mu nie pomogłam. Być może, gdyby nie te moje wafelki i bułki, byłby zupełnie zdrowy?
Wiem też (szkoda, że nie zdawałam sobie z tego sprawy wcześniej!), że przybieranie na wadze w zbyt dużym tempie mogło spowodować mnóstwo innych, czasem bardzo poważnych komplikacji (nadciśnienie, cukrzycę itd). Szczęśliwie nas ominęły, ale robi mi się słabo, gdy pomyślę, co się mogło stać.
Gdybym mogła cofnąć czas, byłabym mądrzejsza. Czy może być coś gorszego, niż świadomość, że być może przez moją niefrasobliwość dziecko, które tak kocham ma kłopoty ze zdrowiem? Chyba nie.
Jest mi z tym źle i właśnie dlatego zdecydowałam się o tym opowiedzieć. Chcę ostrzec inne przyszłe mamy: dziewczyny, nie idźcie w moje ślady, naprawdę nie warto!