Kiedy twój ośmioletni już teraz synek, Leo, zaczął uczestniczyć w przyrządzaniu posiłków?
– Właściwie bardzo wcześnie, odkąd nauczył się siedzieć. Sadzaliśmy go na kuchennym blacie, aby mógł się przyglądać, obserwować, dotykać, wąchać i próbować tego, co z Agnieszką w kuchni przyrządzamy. Wszystkie zmysły poszły więc od razu w ruch. Pamiętam moment, kiedy dałem mu spróbować najpierw wyfiletowaną słodką pomarańczę – natychmiast uśmiechnął się od ucha do ucha, a potem grejpfruta – po którym pojawił się na jego twarzy grymas... To były jego pionierskie kulinarne cienie i blaski.
Pamiętasz, co mu wtedy gotowałeś?
– Jeśli pytasz o pierwsze dania, które przygotowałem specjalnie dla niego, to najpierw pojawiło się domowe puree ze słodkich ziemniaków i zupka brokułowa. Bardzo mu to smakowało i tak jest do dziś, choć teraz urozmaicamy już takie potrawy wieloma przyprawami. Wczoraj na przykład robiliśmy zupę brokułową ze szpeclami, ale pojawiła się w niej trawa cytrynowa i galanga.
Leo często z wami gotuje?
– Raz w tygodniu mamy rytuał wspólnego przyrządzania domowego posiłku, a ja z przyjemnością obserwuję jak on się w to fajnie wkręca, nawet jeśli czeka go obieranie dziesięciu z rzędu marchewek. Widzę w nim tę samą ciekawość, którą miałem jako dziecko – taki szczery zachwyt nad kuchenną chemią i alchemią, nad tym, że włożona do piekarnika zapiekanka po pół godzinie zmienia konsystencję, nad tym, że ciasto rośnie i staje się chlebem. W tym jesteśmy z Leo do siebie bardzo podobni.
A kto pod względem kulinarnym wywarł na tobie największy wpływ, gdy byłeś dzieckiem?
– Moja babcia z Lille, z którą spędzałem w kuchni mnóstwo czasu. Robiła najlepsze na świecie ratatouille, przeróżne makarony, pieczeń Orloff. Pamiętam też pierwszy w życiu smak uzbieranych z tatą w lesie grzybów. We Francji nie ma tradycji grzybobrania, mało tego – są rejony, gdzie zbieranie jest zakazane. Ale mój ojciec jest Polakiem, więc sama rozumiesz – nie był w stanie wytrzymać reżimu. Gdy tylko wpadaliśmy do lasu, wszystkie borowiki były nasze. Ich smak jest chyba jednym z pierwszych, który poznałem świadomie. Tak samo jest z małżami, które zbieraliśmy niedaleko Bordeaux w czasie wakacji. Ludzie nad oceanem zabierają na plażę zwykle jakieś łopatki do kopania w piasku czy materace do pływania, a myśmy mieli przy sobie zawsze cytrynę i ocet.
Leo też lubi takie smaki?
– Tak, tym bardziej, że dużo razem podróżujemy, więc jest na nowe smaki niezwykle otwarty. Choć są też rzeczy, których jedzenia odmawiał od samego początku – na przykład mięsa, którego nie był w stanie nawet dotknąć. Teraz jako ośmiolatek potrafi nam już wytłumaczyć, że nie chce po prostu jeść istot, które kocha. No i w związku z tym, że jego mama, Agnieszka, również jest wegetarianką, ja także ograniczyłem jedzenie mięsa i bardzo dobrze się z tym czuję. Wiele badań potwierdza, że nie jest ono tak zdrowe jak nam się wydaje.
Czytaj też:
- Czy wegetarianizm jest zdrowy dla dziecka?
- Tagliatele z cukinią – przepis Pascala Brodnickiego
- 10 sposobów, by dziecko chciało jeść