
Dziecko urodziło się martwe. Jego serce zabiło dopiero po 15 minutach
„Termin porodu przypadał na 13 lipca, dzień później zgłosiłam się do lekarza, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Badanie USG nie wykazało większych nieprawidłowości, w zapisie KTG poza bardzo delikatnymi skurczami co osiem minut. Wszystko było w porządku. Dostałam skierowanie na ewentualne wywołanie porodu, ale ważne dopiero od 20 lipca (zgodnie z procedurami przyjęć pacjentek po terminie). Wróciłam do domu. Wieczorem skurcze ustały, więc spokojnie położyłam się spać, nie sądząc nawet, że najbliższe godziny przyniosą tak tragiczne dla całej naszej rodziny wydarzenia - mówi młoda mama z Białegostoku.
Akcja porodowa w domu
Nad ranem kobiecie zaczęły odchodzić nietypowe, brązowo-zielone wody płodowe. Skurcze natychmiast stały się tak silne, że ciężarna nie mogła chodzić. Była zmuszona urodzić w domu.„Bardzo szybko poczułam, że nasz wyczekany synek jest już prawie na świecie. Niestety, nie wszystko działo się tak, jak powinno. Przed główką Miecia przodował duży fragment pępowiny. Jak się później okazało, był on przyczyną tragedii” – opowiada.
Poród przyjął ojciec, ale Mietek był siny, nie oddychał. W międzyczasie jednak pojawiły się wezwane wcześniej zespoły pogotowia, które zajęły się reanimacją dziecka. Dopiero po 15 minutach od przyjścia na świat jego serduszko zabiło po raz pierwszy. Punktacja w skali AGPAR została spisana przez ratowników i wynosiła 0,0,0,1 pkt.
Mama i dziecko w szpitalu
Miecio razem z panią Olą zostali natychmiast przewiezieni do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, gdzie maluch trafił na Oddział Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Tam lekarze poddali go hipotermii leczniczej, gdzie praktycznie od razu poddano go hipotermii leczniczej, zaintubowano i rozpoczęto serię badań.„Syn miał krytyczne wyniki EEG, występowały u niego drgawki i drżenia mięśniowe, nie oddychał samodzielnie, nerki i wątroba były niewydolne” – relacjonuje mama Mietka.
Wkrótce po tym jednak nerki podjęły pracę, a wyniki badań krwi znacznie się poprawiły. Do żołądka noworodka założono sondę, by mógł dostawać pokarm mamy, a następnie z pomocą fizjoterapii pobudzono odruch ssania, aby maluch mógł być karmiony butelką,
W 9. dobie życia Mietek przeszedł najważniejsze badanie - rezonans magnetyczny mózgu. Wyniki były pozytywne i wskazywały na to, że mózg nie obumarł. Dla rodziców była to wielka ulga, ale i znak, że czekają ich kolejne wyzwania.
Dalsza terapia Miecia
„Mietek będzie wymagał intensywnej rehabilitacji i opieki najlepszych specjalistów, by pomóc mu po tych "drugich narodzinach". Mimo tego, że mózg nie obumarł, to nie wiemy do końca, jakie problemy napotkają nas za kilka miesięcy. Ma problemy ze słabym napięciem mięśniowym w osi głowa-tułów. Mietek może być opóźniony ruchowo, może nie siadać, nie wstawać, nie chodzić. Z drugiej strony mogą pojawić się problemy z mową, nauką, skupieniem uwagi, integracją sensoryczną, wzrokiem i słuchem” – mówi mama malucha.Niedotlenienie okołoporodowe, z którym zmagają się mały Miecio, może mieć wiele konsekwencji i wymaga kosztownej terapii. Datki na zbiórkę można wpłacać tutaj.
Źródło: pomorska.pl
Zobacz też: