Imiona żeńskie niekończące się na „a” to rzadkość wśród imion nadawanych w Polsce. Nieliczne imiona żeńskie zakończone spółgłoską lub inną samogłoską nie są jedynie efektem nowej mody. Niektóre mają ugruntowane miejsce w polszczyźnie od bardzo dawna. Skąd się bierze problem z imionami żeńskimi bez a na końcu Imiona żeńskie zakończone na „a” mają tę zaletę, że pasują do systemu gramatycznego naszego języka oraz jednoznacznie wskazują na płeć. Z tego względu jeszcze do niedawna imię żeńskie bez a na końcu trudno było nadać dziecku urodzonemu w Polsce. Zgodnie z zasadami, którym hołdowali urzędnicy w urzędach stanu cywilnego, imię powinno w sposób jednoznaczny określać płeć dziecka. Czasy jednak się zmieniają, w Polsce pojawia się coraz więcej imion obcego pochodzenia . To nie tylko kwestia mody, ale również większego otwarcia Polski na świat i inne kultury, funkcjonowania w naszej przestrzeni mieszanych małżeństw, zamieszkiwania przez Polaków poza granicami kraju, a być może także... zmieniającego się podejścia do kwestii płci. Z tego względu rośnie zainteresowanie oryginalnymi imionami żeńskimi, także tymi, które nie kończą się na a, jak wszystkie polskie rzeczowniki. Nota bene – skoro mamy w języku polskim rzeczowniki rodzaju żeńskiego niekończące się na „a”, np. moc i radzimy sobie z ich odmianą, to równie dobrze poradzimy sobie z imionami żeńskimi bez „a” na końcu. Imiona żeńskie nie kończące się na a w Polsce Imiona żeńskie bez „a” na końcu, które funkcjonują w polszczyźnie, pochodzą z innych języków. Niektóre są jednak bardzo mocno zakorzenione w naszej kulturze. Do najstarszych imion niekończących się na „a” należą np.: biblijne imię Miriam, noszone przez starszą siostrę Mojżesza, Beatrycze, imię bohaterki słynnej Boskiej Komedii Dantego, Nel, imię znanej postaci z powieści...
Gdy dziecko się rodzi, chociaż jest to bardzo radosny moment, to jest to też czas, kiedy pojawia się szereg wątpliwości. Zmienia się cale życie – nasz rytm dobowy, priorytety i wszystko zaczyna się kręcić wokół tej małej istoty. I wszystko jest dobrze, dopóki jesteśmy w szpitalu, bo tam mamy pomoc specjalistów, trudność zaczyna się wtedy, gdy wracamy domu i... zostajemy z tym same. Mimo że przygotowywałyśmy się do tego przez całą ciążę, to i tak często jest to moment pełen niepewności. Kluczem, by jednak było łatwiej jest przede wszystkim znalezienie dobrego lekarza – świetny pediatra będzie dbał o zdrowie maluszka, a także zawsze będzie służył radą w chwilach zwątpienia.
Jak wygląda prawidłowa, zdrowa dieta maluszka?
Na ogół, gdy dziecko się rodzi mamy karmią niemowlę piersią. Jeżeli jednak tego pokarmu jest zbyt mało, nie jest to moment, który powinien wzbudzać w mamie niepokój – u takich mam rozwiązaniem jest karmienie sztuczne, które dostarczy maluchowi niezbędnych składników odżywczych. – Po pewnym czasie mleko nie wystarcza i należy rozszerzyć dietę dziecka. Aby zrobić to rozsądnie, należy stopniowo wprowadzać posiłki stałej. Na początku poprzez zabawę – od jednej-trzech łyżeczek np. ugotowanych warzyw lub proste, maksymalnie trzyskładnikowe zupy. Innym produktem, który zalecam jest must jaglano-jabłkowy bądź zamiennie – gruszkowy lub każdym innym owocem ugotowanym. Jest to ważne, gdyż surowe owoce wprowadzamy później, gdy organizm jest już na to gotowy, przyzwyczajony do ich trawienia – podkreśla dr Gzik.
Ekspertka dodaje także, że w drugim półroczu rozszerzania diety wprowadzamy także produkty takie, jak: żółtko jajka, jogurt, twarożek, praktycznie wszystkie warzywa, a po 10. miesiącu życia również wywary mięsne. W tym czasie dziecko jest bardzo zainteresowane tym, co jest także na talerzu mamy i taty. Warto dawać mu niektóre rzeczy do próbowania.
Kiedy do diety dziecka można wprowadzić słodycze?
Pediatra zwraca również uwagę, że małe dzieci dopóki nie znają smaku słodkiego, same nie będą o niego zabiegać. Jeśli jednak już będzie znany, to warto wiedzieć, że nie będą z niego chętnie rezygnowały... Dlatego też warto z głową umieszczać je w jadłospisie malucha. Sprawdza się np. jeden dzień w tygodniu, w którym dziecko wie, że będzie mogło jeść słodycze. Natomiast codzienne podjadanie słodyczy z pewnością nie jest wskazane oraz zdrowe. Warto wtedy proponować maluchowi zdrowsze ich zamienniki np. owoce suszone, które też są słodkie w smaku.
Dzieci mają to do siebie, że częściej niż dorośli łapią najróżniejsze infekcje. Jak powinniśmy je leczyć?
– Aby układ odpornościowy funkcjonował prawidłowo, warto korzystać z tych domowych sposobów leczenia znane naszym mamom czy babciom. Należy stosować antybiotyki tylko wtedy, gdy są niezbędne. W leczeniu infekcji wirusowych warto natomiast stosować m.in. sok z bzu czarnego, napar z lipy, miód, sok malinowy, herbata z imbirem, moczenie nóg w wywarze z imbiru i naturalne antybiotyki – czosnek, cebula. One z powodzeniem poradzą sobie z infekcją, nie osłabiając jednoczenie układu immunologicznego – podkreśla dr Gzik.
Ekspertka podkreśliła także, że w leczeniu pomocne są także leki homeopatyczne, które są pochodzenia naturalnego, dlatego są bezpieczne i nie posiadają skutków ubocznych. Można je stosować właściwie od 1. dnia życia dziecka. Pomagają nie tylko podczas infekcji, ale także m.in. w okresie ząbkowania, gdy dziecko ma kolkę niemowlęcą, zaparcia, alergie, a także u starszych dzieci, gdy np. nadmiernie się stresują.
Chcesz wiedzieć więcej? Koniecznie zobacz nasz wywiad z ekspertem!
Materiał powstał we współpracy z Polskim Towarzystwem Homeopatii Klinicznej