Jak podaje dziennikzachodni.pl statystyki policyjne pokazują, że co roku w Polsce ginie ok. 7 tys. dzieci. Większość z nich zostaje odnaleziona w ciągu pierwszych 14 dni po zaginięciu – 95 proc. dzieci trafia do swoich domów, jednak 5 proc. z nich nie udaje się odnaleźć.
Patryk Vega w zwiastunie swojego filmu informuje, że co roku na świecie sprzedawanych jest 1,5 miliona dzieci, a 300 milionów ludzi na całym globie to niewolnicy. Produkcja Vegi porusza bardzo trudną tematykę – opowiada o handlu dziećmi. Reżyser opublikował na Instagramie brutalny trailer.
Nowy film Patryka Vegi, który pokazuje proceder handlu dziećmi, nosi tytuł „Small World”. Opowiada historię porwania 4-letniej dziewczynki z Polski. Udaje się ją odnaleźć dopiero po 14 latach. Film przedstawia historię z różnych punktów widzenia: oczami policjanta, który prowadzi sprawę, matki porwanej, a także samej dziewczynki i jej porywacza.
Stworzenie filmu o porywaniu dzieci Patryk Vega zapowiadał już w 2017 roku. Pandemia koronawirusa sprawiła jednak, że data premiery została opóźniona. Teraz wiadomo, że „Small World” pojawi się w kinach 10 września 2021 roku.
Reżyser od lat znany jest z poruszania kontrowersyjnych tematów w swoich filmach. Tak jest i tym razem. Celem filmu, zdaniem jego autora, jest nagłośnienie globalnego problemu handlu dziećmi.
Zobacz także:
Ta sytuacja mogła skończyć się tragicznie. Czteroletnia dziewczynka zgubiła się na jednej z bałtyckich plaż w Mielnie. Jak podkreślali potem jej rodzice, to była dosłownie chwila. Odpoczywali, kiedy nagle dziecko się oddaliło. Gdy zorientowali się, co się stało, szybko zwrócili się do ratowników i policji. Jak mówiła dla Polskiej Agencji Prasowej Rafał Skoczylas z koszalińskiej komendy, nie było wiadomo, czy dziecko weszło do wody, czy pobiegło gdzieś plażą. Od razu rozpoczęto poszukiwania. Ratownicy i policjanci apelują o rozwagę Ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz policjanci z częstochowskiej jednostki stacjonujący w Mielnie odnaleźli dziecko dopiero kilometr dalej, na plaży w Unieściu (dzielnicy Mielna). Przetransportowali je do rodziców quadem WOPR. Czteroletnia dziewczynka i jej rodzice mieli dużo szczęścia. Poza tym, że dorośli najedli się strachu, nic złego się nie stało. Ratownicy i policjanci ciągle przypominają jednak, że jadąc z dzieckiem na wakacje, trzeba mieć uszy i oczy dookoła głowy. Wystarczy chwila nieuwagi, żeby doszło do tragedii. Zanim wybierzemy się na wakacje, warto nauczyć dzieci podstawowych danych personalnych swoich i rodziców oraz adresu zamieszkania. Idealnie, jakby dziecko miało bransoletkę albo opaskę (można poprosić o taką ratowników) z danymi kontaktowymi do rodziców, a także jakiś charakterystyczny przedmiot, gadżet, który pozwoli szybciej zlokalizować dziecko w tłumie. Zobacz też: Co zrobić, by nie zgubić dziecka? Jak nie zgubić dziecka w sklepie? – ten tata ma doskonały pomysł! 5 rzeczy, które możesz zrobić, żeby dziecko nie zgubiło się w tłumie
Wakacje w Antirrio nad Morzem Jońskim (Grecja) dla tej rodziny mogły skończyć się niewyobrażalną tragedią. 24 sierpnia 3-letnia dziewczynka kąpała się morzu z rodzicami, pływając na dmuchanym jednorożcu. Nagle wiatr i fale wypchnęły ją daleko od brzegu. Spanikowani rodzice i inni plażowicze próbowali złapać oddalającą się dziewczynkę. Bez powodzenia. Dziecko odpływało coraz dalej w morze. Przerażone dziecko na horyzoncie Dryfującego po Zatoce Patraskiej dmuchanego jednorożca z przerażonym dzieckiem zauważył kapitan promu „Salaminomachos", Grigoris Karnesis. Dziewczynka znajdowała się już 800 m od brzegu . „Była w szoku. Trzymała się zabawki i nie ruszała się. Cała zesztywniała ze strachu. Kiedy zobaczyła, że się zbliżamy, zaczęła krzyczeć i panikować" - opowiadał mediom mężczyzna. 50-letni kapitan statku pokierował swój ponad 100-metrowy statek w pobliże dziewczynki. Musiał być bardzo ostrożny, ponieważ ryzykował, że ciężki i długi prom, który może pomieścić 300 samochodów i 500 pojazdów, przewróci dmuchaną zabawkę, a wtedy dziewczynka wpadnie do wody. Udało się jednak podpłynąć na tyle blisko, by złapać dziecko i wciągnąć je na pokład, przy okazji uważając, by kilwater (ślad wzburzonej wody przez obroty śrub okrętu) nie porwał zabawki wraz z dzieckiem. Pasażer promu, Petros Kritsonis, uwiecznił zdarzenie na filmie. Opowiadał, że dziewczynka była w szoku, nic nie mówiła i była bardzo zmarznięta: Uwaga na dmuchane zabawki Takich przypadków, jak ten opisany wyżej, było więcej. Kilka dni temu ratunku wymagała 5-latka z Zachodniej Australii, której dmuchaną tratwę porwały fale w okolicach Preston Beach. Rok temu morze w Północnej Karolinie (USA) porwało 8-latka pływającego na dmuchanym jednorożcu, Także rok temu dwie 5-letnie dziewczynki, tym razem na łabędziu, uratowano z wód Kanału Bristolskiego (Wielka Brytania). A...
Widok mężczyzny kangurującego maluszka jest naprawdę rozczulający. Niekiedy panom w takiej pozycji przytrafia się zasnąć, a partnerki robią słodkie zdjęcia, które wrzucają potem do sieci. Mimo że wygląda to uroczo, może być śmiertelnie niebezpieczne dla dziecka . Przekonali się o tym rodzice małego Lucasa. Gdy mężczyzna usnął, dziecko wypadło mu z rąk. Niczego nieświadomy mężczyzna potem przygniótł niemowlę własnym ciałem. Maluszek zmarł przez uduszenie. Dziecko zostało dosłownie wgniecione w kanapę. Mężczyzna zdał sobie sprawę z tragedii dopiero, gdy obudziła go partnerka. Nigdy sobie tego nie daruję „Jestem ojcem – moim obowiązkiem jest chronić moją rodzinę, mojego syna i moją partnerkę, a ja ich zawiodłem. Mam olbrzymi żal do siebie . Zwiodłem mojego syna, moją dziewczynę i wszystkich członków naszej rodziny. Wszyscy kochali tego chłopca” - wyznał mężczyzna w jednym z wywiadów. - „Staram się żyć, ale nie ma sposobu, by żyć z takim brzmieniem. Obraz z reanimacji będzie mnie prześladował do końca życia. Nie chcę zapomnieć, to tym, co się stało. ” Mężczyzna doznał szoku pourazowego, ma problemy ze snem i ciągle płacze. Matka dziecka miewa ataki paniki i również objawy stresu pourazowego. Para mimo olbrzymiej tragedii postanowił podzielić się swoją historią , by ostrzec innych rodziców. Mężczyzna wcale nie planował drzemki, nigdy też celowo nie kład się spać z dzieckiem. Tym razem jednak zmęczenie wzięło górę, wystarczyła chwila i usnął. Gdy się przebudził, nie zobaczył dziecka, był przekonany, że partnerka odłożyła maluszka do łóżeczka. „Nigdy nie chcieliśmy spać z dzieckiem. Bardzo uważaliśmy, by do tego nie doszło. Jeden mały błąd sprawił, że doszło do tragedii. Opowiadamy swoją historię, by odnieść świadomość rodziców, jak niewiele trzeba, by doszło do tragedii” - tłumaczy mężczyzna. Czy...
