Pod naszym artykułem o tym, jaka jest najgorsza pora dnia na poród, pojawiło się wiele komentarzy. Mamy opisywały swoje porody: to, ile trwały, czy personel medyczny był wspierający. Dzieliły się także doświadczeniami związanymi z tym, czy poród był dla nich ciężkim przeżyciem.
„U mnie 10 minut i po wszystkim”
„Od północy na porodówce, a córka przyszła na świat o 3:09”;
„U mnie 10 minut i po wszystkim, a troje dzieci urodziłam. Położna w Anglii powiedziała mi: uwielbiam kobiety, które wiedzą, po co tu są, a nie użalają się. Rozumiem, że są przypadki ciężkie, ja piszę o sobie. Żadnej kobiety nie oceniam, ale szczerze... wolę rodzić niż ból zęba”;
„Dokładnie mam tak samo, dwa pierwsze porody siłami natury, szybkie. Pierwszy – weszliśmy na porodówkę o 6.45, a o 7.05 córka była z nami. Drugi 8.30 na porodówce, a o 9.10 córka była z nami, a trzeci to cc”;
„O 12 szłam zadowolona na porodówkę, a o 14.30 koniec”;
„Pierwszy 10 minut. O 3.10 nad ranem. Na porodówkę już szłam z widoczną główką. Druga córeczka z przyczyn medycznych cc na cito o 23.43”;
„Piąta dwadzieścia i piętnaście minut porodu”.
Ciężki i traumatyczny poród
„Wieczorem córka, a syn w nocy i bardzo ciężki poród”;
„Jeden, jak i drugi syn przyszli na świat po 22 (cc). Nie ma reguły, najgorzej jest, jak jest zmiana personelu, chociaż ja przy pierwszym synu wcale tego nie odczułam, przemiłe panie”;
„Starszego rodziłam od 22:00 do 5:10. Więc na jednej zmianie lekarzy i położnych. Za to z młodszym przyjechałam do szpitala o 5:45, a urodził się o 6:10. Wiem, że położna szczęśliwa nie była, bo w sumie już powinna kończyć zmianę, mimo to była aniołem dla mnie. Chyba bardziej ją drażniła zmiana lekarza i fakt, że przez chwilę nie mogła znaleźć tego, który właśnie zaczął zmianę”;
„Rodziłam na przełomie zmian, o 18:55. Położnej w ogóle się nie spieszyło, żeby założyć szybciej rękawiczki, tylko stała w oknie i patrzyła, kiedy zmienniczka przyjdzie. W ostatniej chwili podeszła i na szczęście złapała dziecko”;
„Rodziłam na nocnej zmianie lekarza, który miał o wszystko pretensje. Po cc, gdy ja leżałam na obserwacji, to przyłaził i wylewał swoje żale, bo mu się nagła cc trafiła”;
„Pora nie ma znaczenia – znaczenie ma to, na jakiego człowieka trafisz. Ja zaczęłam rodzić o 11, a młody przyszedł na świat o 18.55 następnego dnia. I jak słyszę, że kobieta się nad sobą użala na porodówce, to mnie szlag trafia”;
„O 16 mi wody odeszły. 19.35 córka była na świecie. Szkoda, że panowie z karetki wozili nas po całym zachodniopomorskim, wmawiając mi, że jestem głupia i na pewno dziś nie urodzę. Efekt – krocze pochlastane na kilkanaście cm, a dziecko podduszone”;
„Dla lekarzy nie ma dobrej pory. Miałam zaplanowaną cesarkę przez miesiąc. W szpitalu ostatni tydzień słyszałam, że jeszcze mamy czas. Wody mi zaczęły odchodzić o 9 rano, a cesarkę miałam o 16.45. A powód był taki, że musiałam czekać na lekarzy, bo były inne ważne rzeczy. Przez ich podejście do pacjenta teraz mam syna niepełnosprawnego”.
Każdy poród jest inny. Każda z mam przeżywa go zupełnie inaczej. Jednak czy którakolwiek z sytuacji jest lepsza lub gorsza? Nie. I nie podlega to żadnej ocenie.
Zobacz także: