Nadwrażliwość jest problemem wielu dzieci. W towarzystwie czasem takie dzieci są traktowane jako rozkapryszone albo nawet dziwolągi, no bo co to niby znaczy, że „niebieski boli"? Ważna integracja sensoryczna Małe dzieci czasem mają problem z integracją sensoryczną , czyli nie potrafią określonych bodźców odczytywać w prawidłowy sposób (dziecko mówi, np. że niebieski je boli, nadmiernie odczuwa szorstkość materiału, smak potrawy itp.). To nie jest wada, jedynie problem rozwojowy (mózg nie jest jeszcze całkowicie dojrzały), który można trenować, ale najczęściej sam mija wraz z rozwojem dziecka. Zrozum nadwrażliwca Jeśli masz w domu nadwrażliwe dziecko, przede wszystkim staraj się je zrozumieć. Jeśli twierdzi, że jakiś sweterek je gryzie, uwierz mu, a nie zaprzeczaj, że to niemożliwe, bo przecież ciebie nie gryzie. Dzieci wiele bodźców odbierają bardziej intensywnie. Coś, co dla nas nie jest gorące, dla dziecka może już takie być. Pamiętaj, że każdy ma swoją wrażliwość, dziecko też i należy mu na nią pozwolić. To nie niejadek to nadwrażliwiec Różnice w odbiorze bodźców często ujawniają się w sferze jedzenia. Są dzieci, które nie tkną np. zielonego ogórka, bo jest zimny i mokry, a te odczucia sprawiają mu przykrość (i nie jest istotne, że za te same cechy my ogórki kochamy). Są dzieci, które uznają jakąś potrawę za niesmaczną, choć nam smakuje, i mają do tego prawo! Dziecko, które nie lubi głaskania Część nadwrażliwych dzieci bardzo nie lubi dotyku . Rodzice często się wtedy martwią, bo dziecko nie lubi się przytulać, nie chce być głaskane. Często w takich przypadkach pomaga nacieranie skóry gąbką czy szorstkim materiałem. Z jednej strony chodzi o to, by dziecko uwrażliwić na różne materiały, a z drugiej, by uniewrażliwić je na mocniejsze bodźce. Postaw na rozwój polisensoryczny...
24 listopada 2016 r. w warszawskiej kawiarni Nabo Cafe odbyła się premiera nowej książki Doroty Zawadzkiej "Dziecko swoje prawa ma". Premiera zgromadziła tłum gości, a wśród nich Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka.
– Kiedyś w jakimś przedszkolu opowiadałam dzieciom o ich prawach. Skończyłam mówić i pytam maluchy: "Powiedzcie mi teraz: jakie macie prawo". Zgłosiła się dziewczynka: "Mam prawo..., mam prawo... mam prawą rękę!" – śmiała się Dorota Zawadzka, prezentując swoją nową książkę.
Anegdot było więcej, ale jednocześnie Dorota Zawadzka podkreśliła, że prawa dziecka to dla niej bardzo poważny temat – i taki powinien być dla każdego z nas.
– Często gdy na warsztatach zaczynam mówić o tym, że dzieci mają swoje prawa, widzę w rodzicach opór. Niestety, ciągle jest dużo rodziców, którzy uważają, że dzieci to przede wszystkim mają nie prawa, ale obowiązki – mówiła na spotkaniu.
Psycholożka tłumaczyła, że prawa dziecka to w Polsce stosunkowo świeży temat. Nie znamy ich, nie rozmyślamy nad nimi – i nie przestrzegamy.
– Są rodzice, którzy dziwią się, że czytanie pamiętnika dziecka jest naruszeniem jego prawa. Że nie tylko bicie, lecz także popychanie dziecka czy krzyczenie na niego jest naruszeniem prawa. Że hasło: "Póki mieszkasz pod moim dachem, będziesz robić tak, jak mówię" jest naruszeniem prawa – wyliczała Zawadzka. – Kiedy prowadzę zajęcia w przedszkolach, zawsze zakładam dwie różne skarpetki, żeby zapytać dzieci, jak one same sądzą: mają prawo do chodzenia w skarpetkach nie do pary, czy nie mają? I rzadko słyszę odpowiedź, że tak: mają.
Prawa dziecka to prawa człowieka
Wśród omawianych w książce praw znalazły się m.in.:
- prawo do tożsamości (prawo do nazwiska, imienia, obywatelstwa, wiedzy o swoim pochodzeniu)
- prawo do swobody myśli, sumienia i wyznania
- prawo do prywatności i zachowania tajemnicy
- prawo do wolności od przemocy fizycznej lub psychicznej, wyzysku, nadużyć seksualnych i wszelkiego okrucieństwa
- prawo do znajomości swoich praw
- prawo do wychowywania w rodzinie i kontaktów z rodzicami.
Książka "Dziecko swoje prawa ma" ukazała się pod honorowym patronatem Rzecznika Praw Dziecka, natomiast Babyonline.pl i pismo "Mamo, To Ja" są dumnymi patronami medialnymi.