Czym słynny kucharz karmi swojego syna? Zgadniecie?
Pascal Brodnicki miłością do gotowania zaraził swojego syna, który niemal od urodzenia próbuje gotować razem z tatą. Ze słynnym kucharzem rozmawiamy o tym, skąd wzięła się jego kulinarna pasja i jak wychowuje się małego smakosza.
Kiedy twój ośmioletni już teraz synek, Leo, zaczął uczestniczyć w przyrządzaniu posiłków?
– Właściwie bardzo wcześnie, odkąd nauczył się siedzieć. Sadzaliśmy go na kuchennym blacie, aby mógł się przyglądać, obserwować, dotykać, wąchać i próbować tego, co z Agnieszką w kuchni przyrządzamy. Wszystkie zmysły poszły więc od razu w ruch. Pamiętam moment, kiedy dałem mu spróbować najpierw wyfiletowaną słodką pomarańczę – natychmiast uśmiechnął się od ucha do ucha, a potem grejpfruta – po którym pojawił się na jego twarzy grymas... To były jego pionierskie kulinarne cienie i blaski.
Pamiętasz, co mu wtedy gotowałeś?
– Jeśli pytasz o pierwsze dania, które przygotowałem specjalnie dla niego, to najpierw pojawiło się domowe puree ze słodkich ziemniaków i zupka brokułowa . Bardzo mu to smakowało i tak jest do dziś, choć teraz urozmaicamy już takie potrawy wieloma przyprawami. Wczoraj na przykład robiliśmy zupę brokułową ze szpeclami, ale pojawiła się w niej trawa cytrynowa i galanga.
Leo często z wami gotuje?
– Raz w tygodniu mamy rytuał wspólnego przyrządzania domowego posiłku , a ja z przyjemnością obserwuję jak on się w to fajnie wkręca, nawet jeśli czeka go obieranie dziesięciu z rzędu marchewek. Widzę w nim tę samą ciekawość, którą miałem jako dziecko – taki szczery zachwyt nad kuchenną chemią i alchemią, nad tym, że włożona do piekarnika zapiekanka po pół godzinie zmienia konsystencję, nad tym, że ciasto rośnie i staje się chlebem. W tym jesteśmy z Leo do siebie bardzo podobni.
A kto pod względem kulinarnym wywarł na tobie największy wpływ, gdy byłeś dzieckiem?
– Moja babcia z Lille, z którą spędzałem w kuchni mnóstwo czasu. Robiła najlepsze na świecie ratatouille , przeróżne makarony, pieczeń Orloff. Pamiętam też pierwszy w życiu smak uzbieranych z tatą w lesie grzybów. We Francji nie ma tradycji...