
O to, jakich prezentów nie lubicie najbardziej, zapytaliśmy na facebookowej stronie „Mamo to ja”. Mini-sondę przeprowadziliśmy także wśród zaprzyjaźnionych mam. Wypytaliśmy nawet jednego dziadka. Z naszych ustaleń wynika, że najbardziej nielubiane przez was prezenty to:
1. Tandetne zabawki
Kasia najbardziej nie lubi kiepskiej biżuterii. - Paskudny, pękający, nieelastyczny plastik, odpadające „klejnoty”, drapiące i szczypiące końcówki np. kolczyków... I Tola płacząca, że tu odpadło... i tu... i tu... A potem „Mamoooo napraw!” - pisze.
Z kolei Janek, jedyny w tym gronie dziadek, „ciepło” wspomina gumową kulę z oczami i wypustkami na całej powierzchni - Była bardzo fajna i mięciutka, ale okropnie śmierdziała. Utylizowaliśmy ją w obawie, że wnuczka się nam zatruje... - opowiada.
Nasze dzieci dostają sporo takich zabawek, bo można je kupić za grosze. Może jednak warto dać im w prezencie coś innego? - Ja naprawdę nie oczekuję, by obdarowywano moje dziecko rzeczami, które kosztują mnóstwo pieniędzy - mówi Ala. - Chodzi mi tylko o to, żeby nie kupować mu czegoś, co ewidentnie jest żle zrobione. Zamiast skomplikowanego (i byle jak wykonanego) pojazdu czy wieloelementowej kolejki za kilka złotych można przecież przynieść wiatraczek, kolorową piłeczkę, kredki. Będzie i lepiej, i taniej.
Uwaga!
Tandetne zabawki bywają nie tylko denerwujące, ale i niebezpieczne: wykonane z toksycznych materiałów , wadliwie skonstruowane, źle wykończone.
Kontrolerzy z Inspekcji Handlowej, którzy na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyglądają się ofercie sklepów, mają na koncie takie znaleziska jak naszpikowane ftalanami żółciutkie kaczuszki do kąpieli czy piłka wodna na gumce, która może się owinąć wokół szyi dziecka.
Polecamy: Zabawki za 0 złotych
2. Nadmiar maskotek i pluszaków
- Moje dzieciaki mają ich miliard - mówi Aneta. - Te wszystkie miśki i krówki łapią kurz i ciągle spadają z półek, bo dawno przestały się na nich mieścić - narzeka Edyta. Basia także miała z nimi problem. - Raz w roku zbierałam je wielki wór i ... I nie wiedziałam, komu je zawieźć. Szpitale ich nie chcą, domy dziecka też...
- Moja córeczka traktuje je po macoszemu, bo ma ich za dużo - skarży się Karolina. - Nie dziwię jej się. Nie da się równie mocno kochać siedmiu (czternastu, dwudziestu trzech itd) misiów.
3. Zabawki - giganty
Gdy Basia urodziła Kubę, jego tato przyniósł do domu półtorametrowego misia, którego dostał od kolegów z pracy. - Miś nie bardzo nadawał się do zabawy: był za duży i miał dziwną, włochatą czuprynę. Długo służył jako coś, o co można się oprzeć leżąc na dywanie. Teraz mieszka na strychu - opowiada.
- Moja córeczka ma maleńki pokoik - mówi Renata. - Pluszowa foka, którą kiedyś dostała, zajmuje jedną trzecią jego powierzchni. Ale co robić, skoro Lenka ją kocha?