Do trzech razy sztu(cz)ka! - 12 trików, które ułatwiają życie rodzicom
Twoje dziecko mówi za głośno? Zacznij do niego szeptać. Takich sprytnych sztuczek jest więcej. Warto je poznać i ... wymyślać nowe.
Wystarczająco wielu rodziców krzyczało i wściekało się na swoje maluchy (zwłaszcza
zbuntowane dwulatki), by było wiadomo, że nie tędy droga.
Sprytne sposoby są skuteczniejsze niż krzyk czy zrzędzenie, o
klapsach nie wspominając. Jest jedno małe „ale” - nie każdy sposób działa na każde dziecko, a to co sprawdza się jednego dnia, niekoniecznie będzie równie dobre następnego. Trzeba po prostu próbować. I warto, bo
rodzicielskie sztuczki naprawdę
ułatwiają życie. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Oto tricki, które stosowałam z powodzeniem , gdy mój syn, Bartek, był mały i przechodził
bunt dwulatka.
Sztuczka nr 1: Nie chcesz? To sobie wezmę
Gdy mój syn nie chciał założyć butów/czapki/kurtki (Dlaczego? Bo nie!), nie od razu połapałam się, że prośby, groźby i tłumaczenie są kompletnie nieskuteczne. Byłam na skraju wyczerpania nerwowego, gdy przypadkiem znalazłam coś, co działa: zaczęłam udawać, że sama chcę ubrać jego rzeczy. A że dwulatki nie lubią się dzielić nawet tym, czego nie cierpią, Bartek odbierał mi je (były przecież jego!) i łaskawie pozwalał się ubrać. Bingo!
Sztuczka nr 2: Czerwony czy niebieski?
Gorąco polecam także starą sprawdzony sposób: dawanie ograniczonego wyboru. Zamiast dyskutować z synem, co dziś założy (zje, zabierze na spacer), pokazywałam mu dwie rzeczy i pytałam: „Chcesz to czy tamto?” Polecam ten sposób gorąco: jest spora szansa, że zajęte podejmowaniem tej arcytrudnej decyzji dziecko , nie wpadnie na pomysł (przynajmniej do czasu), że jest jeszcze trzecia ( „Ani to, ani tamto, tylko siamto”) oraz czwarta opcja („Ja w ogóle nie chcę ubrać się/jeść/wyjść”).
Dawanie wyboru pomaga przy różnych okazjach. Nie chcesz siłą zapędzać brzdąca do kąpieli? Zapytaj czy kąpie się z pianą czy bez.
Sztuczka nr 3: Ojej, ptaszek leci!
Dawno, dawno temu, gdy nie stosowano jeszcze znieczuleń, pewien dentysta przypinał dzieciom do ucha żabki do wieszania prania. Tak bardzo się na tym koncentrowały („Po co ta żabka? Trzyma się jeszcze? Dlaczego akurat czerwona?"), że zapominały o strachu i bólu.
Odwracanie uwagi (niekoniecznie przy pomocy klamerki) sprawdza się w wielu sytuacjach. Dziecko zaczyna jęczeć podczas spaceru? Zastanów się z nim, dokąd idzie piesek, którego właśnie mijacie, albo pokaż mu czerowny samochód.
Sztuczka nr 4: Kto pierwszy przy ławce?
Dzieci uwielbiają konkursy i warto z tego korzystać. Jeśli np. chcesz, by twoja pociecha szła w określonym kierunku, wybieraj punkty na trasie („Kto pierwszy przy ławce/drzewie/koszu”). Na mojego syna to działało, pod warunkiem, że wygrywał.
Inna wersja: „Zakład, że szybciej założę kurtkę?”
Sztuczka nr 5: Haczyk do połknięcia
Nawet nudna czy z jakiegoś powodu nieprzyjemna czynność może być znośna, jeśli znajdzie się coś, co zaciekawi malucha.
Trick zakupowy: „Zobaczymy, czy z bananów da się zrobić rogi? Po drodze weźmiemy proszek.”. Ta sztuczka działa nie tylko w sklepie. Dzięki niej gruntownie zwiedziliśmy z naszym dwulatkiem Wenecję. Nic go nie obchodziły zabytki ani kanały. Haczykiem był kotek, którego wspólnie szukaliśmy w wąskich uliczkach i innych zakamarkach. Nie oszukiwaliśmy! Widzieliśmy mnóstwo kotów!
Sztuczka nr 6: Guzik do wyłączania focha
Gdy dziecko zaczyna jęczeć, poszukaj guziczka, którym wyłącza się tryb „jęczenie”. Przy okazji możesz je trochę połaskotać. Albo rozbaw je inaczej, najlepiej w sposób sprawdzony w innych sytuacjach (Konkurs na paskudne miny?). Tę sztuczkę trzeba jednak stosować ostrożnie, bo na rozdrażnionego malca może podziałać jak płachta na byka.
Sprawdź także:
6 gadżetów, które przydają się rodzicom (choć wcale na to nie wyglądają)