Do niedawna takie ufne i ciekawe świata dziecko około swoich pierwszych urodzin staje się bojaźliwe. Zaniepokojeni rodzice pytają, co się dzieje...
... i niepotrzebnie szukają przyczyn takiego stanu rzeczy w relacjach rodzinnych lub zdarzeniach z niedawnej przeszłości.
To, że dzielny odkrywca przeistacza się w bojaźliwego maluszka, reagującego płaczem na nowe zjawiska lub hałas, jest normalne. To naturalny etap rozwoju - wszystkie dzieci go przechodzą.
Szybko się rozwija
Ponadroczne dziecko ma za sobą bardzo intensywny okres rozwoju psychomotorycznego. Nadmiar doświadczeń, których nie potrafi jeszcze uporządkować, sprawia, że odczuwa ono lęk przed nieznanym lub niezrozumiałym. Tym „obcym” może okazać się telefon, na który do tej pory nie zwracało uwagi (jego dźwięk powoduje napad paniki), trójwymiarowy obrazek w książeczce z baśniami lub... cień rośliny w doniczce, kładący się na ścianie.
Co zrobić z takimi lękami
Lęki małego człowiek mogą się wydawać rodzicom irracjonalne, ale dla rocznego maleństwa są jak najbardziej rzeczywiste. Bardzo ważne jest, by dorosły opiekun ich nie lekceważył i nie zmuszał dziecka do stawienia czoła sytuacji czy przedmiotowi, który budzi jego obawy. To o wiele za wcześnie, by uczyć tego typu odwagi.
Bojaźliwy maluch wymaga w tym okresie raczej ciepła i zrozumienia dla swoich emocji. O wiele lepiej jest powiedzieć mu: „Widzę, że boisz się, jak dzwoni telefon” i utulić, niż zachęcać, by wziął słuchawkę i posłuchał głosu np. mamy. To dopiero może go przerazić - gdzie ona jest, że jej nie widać, tylko słychać?
Jeśli obawa dziecka jest naprawdę duża, warto też pomyśleć o sposobach wyeliminowania źródła strachu. Może jest możliwość zmiany dzwonka w telefonie (czasem wystarczy tylko jego stłumienie - dzieci boją się hałasu), przestawienia kwiatów tak, by nie rzucały cienia, odłożenia na jakiś czas do szuflady książeczki z dziwnymi obrazkami itp. Ważne, by dziecko wiedziało, że ma prawo do odczuwania lęku i zawsze może w takiej sytuacji liczyć na zrozumienie i pomoc rodziców.
Każdy ma prawo do uszanowania jego godności. Najlepszą drogą do tego, by cenić innych ludzi, jest poczucie własnej wartości. Przyjaźń, solidarność, tolerancja, uczciwość opierają się na szacunku do drugiej osoby. Ale tylko ten, kto samego siebie postrzega jako wartość, jest zdolny uznać prawa i potrzeby innych. Dziecko musi nabrać przekonania, że znaczy coś dla innych, jest coś warte, a jego zalety i zdolności są doceniane. Z drugiej strony powinno również zaakceptować własne błędy i słabości. Szanowanie siebie samego bowiem wpływa na sposób myślenia, wyrażania się i na samoocenę. Rzutuje też na relacje z otoczeniem i funkcjonowanie w grupie. Powoduje, że dziecko postępuje zgodnie z zasadami, które mu wpajasz nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy mu na ręce. Nauka ta jest niełatwa, mozolna i należy ją rozpocząć we wczesnym dzieciństwie. Kroków do sukcesu jest sześć. 1. Przyglądaj się jego rysunkom „To ja z mamusią i tatusiem” - mówi 5-letnia Zosia, pokazując rysunek krzepkiego drzewka stojącego pomiędzy dwoma wielkimi drzewami. Ich gałązki splatają się, ale przestrzeń pomiędzy nimi jest wystarczająco duża, by mogły czuć się swobodnie i dalej rozwijać. Natomiast na portrecie rodzinnym 7-letniego Kamila widać dwa potwory podobne do rekinów z wyszczerzonymi, pełnymi zębów paszczami i wielkimi ślepiami, które krążą wokół małej, szarej rybki. Gdy dzieci rysują siebie i najbliższych, można zobaczyć, jakie znaczenie przypisują własnej osobie, czy czują się doceniane i ważne, czy zbędne i nic nie warte. Wyczuwają to znacznie wcześniej niż są w stanie wyrazić to słowami. Serdeczne gesty, zainteresowanie, łagodność rodziców, z drugiej strony zaś obojętność, rozdrażnienie i niecierpliwość już od pierwszych miesięcy życia sygnalizują dziecku: „Należysz do nas, kochamy cię i akceptujemy” albo przeciwnie –...
Istnieją słowa, które czynią cuda. Każdy z nas – rodziców – je zna, ale zdarza nam się zapominać, że są tak ważne w kontaktach z dziećmi. O tym że warto ich używać przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy. Zarówno świadomie, jak i bezwiednie przekazujemy dzieciom naszą hierarchię wartości. Robimy to przy wielu okazjach – przez to, jacy jesteśmy i jak reagujemy, jak odnosimy się do siebie. Z naszych najdrobniejszych zachowań i reakcji maluch czerpie wiedzę o tym, co mama i tata uważają za „dobre” i „właściwe”, a co za „złe”. Niewielu rodziców ma świadomość, że ich często nawet odruchowe zachowania wywierają na dzieci nieporównanie większy wpływ od wszelkich słów, upomnień i zabiegów wychowawczych. Niektóre słowa są tak bardzo ważne, że nie wolno nam zapominać o ich używaniu w relacjach z naszymi pociechami. Prosić to prawie otrzymać Od ludzi w naszym otoczeniu – także od dzieci – ciągle czegoś oczekujemy. Chcemy, by maluch ładnie jadł, nie grymasił. Po starszym spodziewamy się, że będzie trzymał nas za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, posprząta po sobie zabawki, a na imieninach u cioci nie będzie wrzeszczał, domagając się kolejnego kawałka tortu. Gdy dorasta, mamy nadzieję, że będzie się dobrze uczył, miał kolegów, których będziemy akceptować, pomagał w zmywaniu naczyń. Gdyby nasze oczekiwania wobec tych, których kochamy, zamienić na prośby, na pewno częściej byłyby spełniane. Słowo „proszę” sprawia, że proszony czuje się ważny, traktowany z szacunkiem, jako ktoś, kto ma wybór, a nie jak ktoś potrzebny do zrobienia tego, czego oczekuje mama. „Dziękuję” ma olbrzymią moc Każde podziękowanie nagradza i utrwala konkretne zachowanie. Należy dziękować dzieciom nie tylko za skutki działań, o które są proszone (np. posprzątane zabawki),...
Termin ADHD (nadpobudliwość psychoruchowa z deficytem uwagi) zrobił ostatnio dużą karierę. Nadużywają go i rodzice, i nauczyciele. Dziecko szaleje na przerwie w szkole? Jest nadpobudliwe. Nie odrabia zadań domowych, przeszkadza na lekcji? To przez jego ADHD. Tymczasem nie każde dziecko aktywne, ruchliwe, zapominalskie, krzykliwe ma ADHD. Jak rozpoznać to poważne schorzenie i nie pomylić go z nadpobudliwością, która wymaga innego postępowania? Piękny umysł Mózg dziecka z ADHD funkcjonuje inaczej niż u innych dzieci. Uniemożliwia mu kontrolowanie swoich zachowań. Takie dziecko nie ma więc czegoś za dużo, ale ma za mało: brakuje mu zdolności do wewnętrznej kontroli. Są trzy główne kryteria służące zdiagnozowaniu choroby: 1. NADMIERNA IMPULSYWNOŚĆ: dziecko ciągle rozmawia na lekcji, do odpowiedzi wyrywa się nie pytane, przerywa dzieciom, nie umie czekać itd. 2. NASILONE ZABURZENIA UWAGI: dziecko jest nieuważne, zapomina o tym, co było zadane, nie umie sobie zorganizować pracy nad lekcjami, stale gubi różne rzeczy, przypadkowo je niszczy, wszystko „leci mu z rąk” itd. 3. NADMIERNA RUCHLIWOŚĆ: dziecko wierci się, nie umie siedzieć spokojnie. Ten objaw jest najbardziej widoczny, dlatego stał się powszechnym wyznacznikiem choroby, często wprowadzającym w błąd. Jak rozpoznać chorobę? ADHD wymaga szczegółowego rozpoznania. Przeprowadza je para specjalistów (psycholog i psychiatra) na podstawie testów psychologicznych, rozmów z rodzicami, nauczycielami, wielotygodniowej obserwacji dziecka w różnych środowiskach. Każdy przypadek musi być zdiagnozowany indywidualnie. Podział specjalistyczny zakłada istnienie ADHD z nadpobudliwością psychoruchową i ADHD bez nadpobudliwości. Jeśli natomiast skupimy się na kryterium braku koncentracji, może się okazać, że nie zauważymy chorego dziecka, które miewa okresy nadmiernego skupiania się. Niemniej życie...