Istnieją słowa, które czynią cuda. Każdy z nas – rodziców – je zna, ale zdarza nam się zapominać, że są tak ważne w kontaktach z dziećmi. O tym że warto ich używać przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy.
Zarówno świadomie, jak i bezwiednie przekazujemy dzieciom naszą hierarchię wartości. Robimy to przy wielu okazjach – przez to, jacy jesteśmy i jak reagujemy, jak odnosimy się do siebie. Z naszych najdrobniejszych zachowań i reakcji maluch czerpie wiedzę o tym, co mama i tata uważają za „dobre” i „właściwe”, a co za „złe”. Niewielu rodziców ma świadomość, że ich często nawet odruchowe zachowania wywierają na dzieci nieporównanie większy wpływ od wszelkich słów, upomnień i zabiegów wychowawczych. Niektóre słowa są tak bardzo ważne, że nie wolno nam zapominać o ich używaniu w relacjach z naszymi pociechami.
Prosić to prawie otrzymać
Od ludzi w naszym otoczeniu – także od dzieci – ciągle czegoś oczekujemy. Chcemy, by maluch ładnie jadł, nie grymasił. Po starszym spodziewamy się, że będzie trzymał nas za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, posprząta po sobie zabawki, a na imieninach u cioci nie będzie wrzeszczał, domagając się kolejnego kawałka tortu. Gdy dorasta, mamy nadzieję, że będzie się dobrze uczył, miał kolegów, których będziemy akceptować, pomagał w zmywaniu naczyń. Gdyby nasze oczekiwania wobec tych, których kochamy, zamienić na prośby, na pewno częściej byłyby spełniane. Słowo „proszę” sprawia, że proszony czuje się ważny, traktowany z szacunkiem, jako ktoś, kto ma wybór, a nie jak ktoś potrzebny do zrobienia tego, czego oczekuje mama.
„Dziękuję” ma olbrzymią moc
Każde podziękowanie nagradza i utrwala konkretne zachowanie. Należy dziękować dzieciom nie tylko za skutki działań, o które są proszone (np. posprzątane zabawki), ale również za wysiłki, które podejmują. Wiadomo, że dwulatek sam nie ubierze się na spacer ani nie ułoży wszystkich klocków, które rozrzucił. Gdy jednak widzi i słyszy, że mama docenia jego próby, będzie je powtarzał aż do skutku. Gdy starsze dzieci pomagają w pracach domowych, nie wolno zapominać
o podziękowaniu.
Nasza rada: Im częściej dziękujesz swoim dzieciom za wszystko, co robią w domu, tym będą szczęśliwsze i tym chętniej będą robić rzeczy, które doceniasz. Jeśli dziękujesz za drobiazgi, pociechy będą dla Ciebie robić również rzeczy wielkie.
„Przepraszam” trudno powiedzieć
Niektórzy rodzice nigdy nie mówią „przepraszam” swoim pociechom – nawet wtedy, gdy dociera do nich, że popełnili błąd, sprawili ból, skrzywdzili słowem lub czynem. Dzieci mają niezwykle silne poczucie uczciwości i sprawiedliwości. Czują się gniewne i urażone, gdy widzą, iż z jakiejś przyczyny zostały niesprawiedliwie potraktowane lub niesłusznie oskarżone. Ten gniew i żal, jeśli nie zostanie rozładowany, może utrzymywać się przez wiele lat. Czasami dochodzi do głosu dopiero wtedy, gdy dzieci stają się dorosłe i wreszcie mogą rozmawiać ze swoimi rodzicami jak równy z równym. Zdarza się jednak, że do szczerej rozmowy i wyjaśnień nigdy nie dochodzi. Wtedy nie uświadomiony, nie rozładowany żal za krzywdy (czasami wielkie tylko w subiektywnym oczuciu) doświadczone od rodziców
i brak pojednania z nimi rzutuje na dorosłe życie.
Nasza rada: Celem przeproszenia dziecka jest przyjęcie pełnej odpowiedzialności za słowa i czyny, które wywołują poczucie winy. Przepraszając, pokazujesz, że nie jesteś doskonały, że Ty też czasami się mylisz. Pokazujesz też, że masz dość charakteru i odwagi, by przyznać się do błędu. Taka jest prawda
i nie należy jej unikać.
Zbawienne skutki przepraszania
Wielu rodziców nie robi tego z lęku przed utratą szacunku ze strony dzieci. Czują, że muszą być w oczach swoich latorośli kimś nieomylnym. Boją się, że gdy powiedzą „przepraszam”, pociecha zyska nad nimi przewagę. Przeprosiny są według nich oznaką słabości. Tymczasem, kiedy przepraszasz, wzmacniasz miłość i szacunek, jakim dziecko Cię darzy. Zwiększasz swoją wartość w jego oczach oraz szansę na zrozumienie i współpracę z nim w przyszłości. Każdy się czasem myli, a przyznając się do niewłaściwego zachowania, w pewien sposób uwalnia dziecko od jego gniewu i żalu w stosunku do rodzica. Dajesz też mu prawo do przyznawania się do własnych błędów. Nie musi inwestować ogromnej energii uczuciowej w ukrywanie się i obronę. Ma wtedy dość odwagi, by przyznać się do błędu. Bierze z Ciebie przykład. Zdaje sobie sprawę, że nie musi być doskonały, by zasługiwać na akceptację.
Nasza rada: Dzieci są bardzo elastyczne. Tak mocno pragną miłości i szacunku, że zawsze są gotowe wybaczyć i zapomnieć. Kiedy poprosisz swoją pociechę o wybaczenie i uzyskasz je, znów masz „czyste konto”. Oboje pozbędziecie się ciężaru. Rezultat wypowiedzenia prostego zdania: „Przepraszam Cię za to, co zrobiłem i powiedziałem”, może być natychmiastowy i zaskakujący. Dzieci od początku życia bacznie obserwują wszystko, co się wokół nich dzieje. Ich nadzwyczaj czujne „anteny” natychmiast odbierają, kiedy rodzice próbują im narzucać coś, czego sami nie robią. Jeśli więc nie używasz słów „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” w stosunku do innych ludzi, nie oczekuj, że będzie je stosowało Twoje dziecko. Pamiętaj o nich, a przekonasz się, jak wielką mają moc.
Aleksandra Godlewska
Każdy ma prawo do uszanowania jego godności. Najlepszą drogą do tego, by cenić innych ludzi, jest poczucie własnej wartości. Przyjaźń, solidarność, tolerancja, uczciwość opierają się na szacunku do drugiej osoby. Ale tylko ten, kto samego siebie postrzega jako wartość, jest zdolny uznać prawa i potrzeby innych. Dziecko musi nabrać przekonania, że znaczy coś dla innych, jest coś warte, a jego zalety i zdolności są doceniane. Z drugiej strony powinno również zaakceptować własne błędy i słabości. Szanowanie siebie samego bowiem wpływa na sposób myślenia, wyrażania się i na samoocenę. Rzutuje też na relacje z otoczeniem i funkcjonowanie w grupie. Powoduje, że dziecko postępuje zgodnie z zasadami, które mu wpajasz nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy mu na ręce. Nauka ta jest niełatwa, mozolna i należy ją rozpocząć we wczesnym dzieciństwie. Kroków do sukcesu jest sześć. 1. Przyglądaj się jego rysunkom „To ja z mamusią i tatusiem” - mówi 5-letnia Zosia, pokazując rysunek krzepkiego drzewka stojącego pomiędzy dwoma wielkimi drzewami. Ich gałązki splatają się, ale przestrzeń pomiędzy nimi jest wystarczająco duża, by mogły czuć się swobodnie i dalej rozwijać. Natomiast na portrecie rodzinnym 7-letniego Kamila widać dwa potwory podobne do rekinów z wyszczerzonymi, pełnymi zębów paszczami i wielkimi ślepiami, które krążą wokół małej, szarej rybki. Gdy dzieci rysują siebie i najbliższych, można zobaczyć, jakie znaczenie przypisują własnej osobie, czy czują się doceniane i ważne, czy zbędne i nic nie warte. Wyczuwają to znacznie wcześniej niż są w stanie wyrazić to słowami. Serdeczne gesty, zainteresowanie, łagodność rodziców, z drugiej strony zaś obojętność, rozdrażnienie i niecierpliwość już od pierwszych miesięcy życia sygnalizują dziecku: „Należysz do nas, kochamy cię i akceptujemy” albo przeciwnie –...
Jakie dobrze wychowane dziecko! – dzisiaj coraz rzadziej można usłyszeć takie słowa. ostatnio trochę straciły na znaczeniu... nadal jednak warto o nich pamiętać! Dziś grzeczność nie oznacza już pokory i ślepego posłuszeństwa, potakiwania starszym. Są jednak pewne cechy i zachowania, których nadal warto uczyć. Pomóc dziecku wyrosnąć na człowieka asertywnego, pewnego siebie, ale i dobrze wychowanego, to nie lada wyzwanie. Ale jaka satysfakcja, gdy się uda! Co to właściwie znaczy? Podstawa grzeczności to uważne odnoszenie się do innych ludzi. Tylko z pozoru brzmi to prosto. Powinnaś nauczyć malucha umiejętności słuchania innych i okazywania im uwagi, uprzejmości: od „proszę” i „dziękuję”, przez oddawanie przysług tym, którzy ich potrzebują, po gotowość niesienia prawdziwej pomocy. Grzeczność to korzystanie ze swoich praw bez ograniczania praw innych – domaganie się różnych rzeczy w sposób uprzejmy (np. umiejętność dopilnowania swej kolejki na zjeżdżalni bez pchania się i bicia). Kulturalne zachowanie przy stole. Szanowanie dobra wspólnego – śmieci rzucamy do kosza, a nie na chodnik, a stare gazety i czasopisma oddajemy na makulaturę, by ocalić lasy. Każdy z nas obawia się, że dobrze wychowane dziecko nie poradzi sobie we współczesnej dżungli. „Jeśli nie nauczę brzdąca walczyć o swoje, inni odepchną go i nic nie wskóra!” Cóż, sztuką jest wychować malca tak, by potrafił osiągać cele bez przemocy. Grzeczny to nie znaczy pokorny! Raczej – szanujący innych i znający swą wartość, umiejący domagać się respektowania swoich praw. Czyli – zamiast walnąć kolegę wpychającego się przed niego w kolejkę do zjeżdżalni, malec powinien umieć nie dać się odepchnąć i wyrazić w sposób cywilizowany: „Nie zgadzam się na to”. Taka nauka, oczywiście, musi potrwać – trudno tego...
Niemal wszystkie problemy psychiczne można wyjaśnić subiektywnym lub rzeczywistym brakiem miłości, czułości i akceptacji ze strony rodziców. Ten niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych i uczuciowych - przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy. Pierwszym uczuciem, jakiego doświadcza dziecko zaraz po urodzeniu, powinna być miłość rodziców. Bezbronne niemowlę otrzymuje ją w sposób bezwarunkowy. Mama i tata – osoby najważniejsze w jego życiu – opiekują się maluchem, zaspokajają jego potrzeby i kochają po prostu dlatego, że istnieje. Tak jak roślina potrzebuje słońca i wody, tak mały człowiek pragnie miłości i czułości. Dziecko wychowywane bez tych darów będzie ich poszukiwać przez całe życie. Przytulanie jest niezdrowe? W pierwszej połowie naszego wieku istniała teoria mówiąca, że im mniejszy kontakt dorosłego z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia, tym zdrowiej dla malucha (sądzono, że można je w ten sposób uchronić od wielu infekcji). Niemowląt nie przytulano, jak najmniej dotykano. Poza czasem przeznaczonym na przewijanie i karmienie z butelki pozostawiano je w kołyskach. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Maluchy odmawiały jedzenia, stawały się bierne, nie rozwijały się prawidłowo. Na szczęście zaniechano tych metod, choć echa takiego podejścia do wychowania pokutowały jeszcze przez wiele lat. Uważano np. że rodzice powinni być surowi i wymagający, a okazywanie swoim pociechom zbyt wielu uczuć, demaskuje słabości rodzica. Czułość bez granic W dzisiejszym podejściu do wychowania najważniejsze jest wpajanie maluchowi już od urodzenia, że kochasz go bez ograniczeń, bez zastrzeżeń, niezależnie od tego, co robi, czy co dzieje się wokół. I najważniejsze: bez względu na płeć. Niektórzy rodzice uważają, że jeśli chłopiec otrzymuje zbyt dużo pieszczot, stanie się maminsynkiem. Okazuje się, że jest zupełnie...