Niemal wszystkie problemy psychiczne można wyjaśnić subiektywnym lub rzeczywistym brakiem miłości, czułości i akceptacji ze strony rodziców. Ten niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych i uczuciowych - przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy.
Pierwszym uczuciem, jakiego doświadcza dziecko zaraz po urodzeniu, powinna być miłość rodziców. Bezbronne niemowlę otrzymuje ją w sposób bezwarunkowy. Mama i tata – osoby najważniejsze w jego życiu – opiekują się maluchem, zaspokajają jego potrzeby i kochają po prostu dlatego, że istnieje. Tak jak roślina potrzebuje słońca i wody, tak mały człowiek pragnie miłości i czułości. Dziecko wychowywane bez tych darów będzie ich poszukiwać przez całe życie.
Przytulanie jest niezdrowe?
W pierwszej połowie naszego wieku istniała teoria mówiąca, że im mniejszy kontakt dorosłego z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia, tym zdrowiej dla malucha (sądzono, że można je w ten sposób uchronić od wielu infekcji). Niemowląt nie przytulano, jak najmniej dotykano. Poza czasem przeznaczonym na przewijanie i karmienie z butelki pozostawiano je w kołyskach. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Maluchy odmawiały jedzenia, stawały się bierne, nie rozwijały się prawidłowo. Na szczęście zaniechano tych metod, choć echa takiego podejścia do wychowania pokutowały jeszcze przez wiele lat. Uważano np. że rodzice powinni być surowi i wymagający, a okazywanie swoim pociechom zbyt wielu uczuć, demaskuje słabości rodzica.
Czułość bez granic
W dzisiejszym podejściu do wychowania najważniejsze jest wpajanie maluchowi już od urodzenia, że kochasz go bez ograniczeń, bez zastrzeżeń, niezależnie od tego, co robi, czy co dzieje się wokół. I najważniejsze: bez względu na płeć. Niektórzy rodzice uważają, że jeśli chłopiec otrzymuje zbyt dużo pieszczot, stanie się maminsynkiem. Okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Chłopcy często przytulani i całowani przez rodziców wyrastają na silnych, męskich i pewnych siebie młodzieńców. Ci zaś, którym brak kontaktu fizycznego lub doświadczają go zbyt mało, są zagubieni i nie mają pewności siebie. Tak więc najważniejszym sposobem odpowiedzi bez słów na pytanie naszej pociechy o to, czy jest kochana, jest okazanie czułości. Kontakt fizyczny, przytulanie i całowanie dzieci to szansa przekazania im przez dotyk prawdziwej miłości i poczucia wartości. Dzieci, którym rodzice nie okazują czułości, z czasem dochodzą do wniosku, że nie są tego warte. Czują się niepewnie, zmienia się ich osobowość, często reagują zachowaniami destrukcyjnymi.
„Ona jest ode mnie szczuplejsza.” „Te dzieci zachowują się lepiej od moich.” Kto nie zna piekła porównywania z innymi? Dlaczego tak trudno jest uwolnić się od porównywania siebie do innych? Jeśli stale rozglądamy się wokół w poszukiwaniu kogoś, kto lepiej wie, jak się ubrać, zachować, co powiedzieć, jaką podjąć decyzję, wówczas niezauważalnie dla samych siebie oddajemy stery własnego życia w czyjeś ręce. A nasze dłonie zostają puste. Szkoła porównywania się Zaczyna się wcześnie i składa z wielu lekcji. Oto kilka z nich: – Zachowuj się tak jak inni, lepsi od Ciebie. Małe dzieci często słyszą od rodziców: „No zobacz, Beatka już gotowa, a ty jeszcze nie skończyłaś...”, „Ja nie byłam w twoim wieku taką bałaganiarą”. Nie chodzi o to, żeby dokuczyć dziecku czy sprawić mu przykrość. Porównywanie z innymi ma być sposobem skłonienia malucha, by się pospieszył, był staranniejszy, ostrożny, zdyscyplinowany, czyli bardziej dopasowany do naszych oczekiwań. Jest to metoda zadziwiająco skuteczna, ma jednak zasadniczy defekt – uczy tego, co w dorosłym życiu owocuje zagubieniem i brakiem pewności siebie. Uczy, że w życiu nie liczy się to, jak człowiek się czuje, co myśli. Ważne natomiast jest, co myślą i robią inni. – Twoja indywidualność jest czymś złym. Trudno zaakceptować indywidualność dziecka. Odczuwamy niepokój i wątpliwości: „A może ono jest nadpobudliwe, bo tak biega? Przecież inne dzieci...”, „To chyba nienormalne, żeby on tylko układał klocki. Inni chłopcy w tym wieku...”. Uczymy dziecko, że w życiu należy odnajdywać się poprzez porównanie z innymi: „Nie wiem, jaką mam podjąć decyzję, więc zrobię tak, jak inne grzeczne dziewczynki”, albo: „Na złość postąpię zupełnie na odwrót”. W obydwu przypadkach – uległości i buntu...
Czułość jest dziecku potrzebna, tak jak roślinie woda i słońce. Jej niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych i psychicznych. Pierwszym uczuciem, jakiego doświadcza dziecko zaraz po urodzeniu, jest miłość rodziców. Bezbronne niemowlę otrzymuje ją w sposób bezwarunkowy. Mama i tata – osoby najważniejsze w jego życiu – opiekują się maluchem, zaspokajają jego potrzeby i kochają po prostu dlatego, że istnieje. Tak jak roślina potrzebuje słońca i wody, tak mały człowiek pragnie miłości i czułości. Dziecko wychowywane bez tych darów będzie ich poszukiwać przez całe życie. Dziecko głodne miłości Niemal wszystkie problemy psychiczne można wyjaśnić subiektywnym lub rzeczywistym brakiem miłości, czułości i akceptacji ze strony rodziców. Ten niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych, uczuciowych, a nawet śmierci. W pierwszej połowie XX wieku istniała teoria mówiąca, że im mniejszy kontakt dorosłego z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia, tym zdrowiej dla malucha (sądzono, że można je w ten sposób uchronić od wielu infekcji). Niemowląt nie przytulano, jak najmniej dotykano. Poza czasem przeznaczonym na przewijanie i karmienie z butelki pozostawiano je w kołyskach. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Maluchy odmawiały jedzenia, stawały się bierne, nie rozwijały się prawidłowo. Na szczęście zaniechano tych metod, choć echa takiego podejścia do wychowania pokutowały jeszcze przez wiele lat. Uważano np. że rodzice powinni być surowi i wymagający. Nie należało okazywać swoim pociechom zbyt wielu uczuć, bo w ten sposób demaskowało się swoje słabości. Uczucie bez granic W naszym podejściu do wychowania najważniejsze jest wpajanie maluchowi już od urodzenia, że kochamy go bez ograniczeń, bez zastrzeżeń, niezależnie od tego, co robi, czy co dzieje się wokół. Gdy nie podoba mi się, jak zachowują się moje dzieci,...
Istnieją słowa, które czynią cuda. Każdy z nas – rodziców – je zna, ale zdarza nam się zapominać, że są tak ważne w kontaktach z dziećmi. O tym że warto ich używać przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy. Zarówno świadomie, jak i bezwiednie przekazujemy dzieciom naszą hierarchię wartości. Robimy to przy wielu okazjach – przez to, jacy jesteśmy i jak reagujemy, jak odnosimy się do siebie. Z naszych najdrobniejszych zachowań i reakcji maluch czerpie wiedzę o tym, co mama i tata uważają za „dobre” i „właściwe”, a co za „złe”. Niewielu rodziców ma świadomość, że ich często nawet odruchowe zachowania wywierają na dzieci nieporównanie większy wpływ od wszelkich słów, upomnień i zabiegów wychowawczych. Niektóre słowa są tak bardzo ważne, że nie wolno nam zapominać o ich używaniu w relacjach z naszymi pociechami. Prosić to prawie otrzymać Od ludzi w naszym otoczeniu – także od dzieci – ciągle czegoś oczekujemy. Chcemy, by maluch ładnie jadł, nie grymasił. Po starszym spodziewamy się, że będzie trzymał nas za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, posprząta po sobie zabawki, a na imieninach u cioci nie będzie wrzeszczał, domagając się kolejnego kawałka tortu. Gdy dorasta, mamy nadzieję, że będzie się dobrze uczył, miał kolegów, których będziemy akceptować, pomagał w zmywaniu naczyń. Gdyby nasze oczekiwania wobec tych, których kochamy, zamienić na prośby, na pewno częściej byłyby spełniane. Słowo „proszę” sprawia, że proszony czuje się ważny, traktowany z szacunkiem, jako ktoś, kto ma wybór, a nie jak ktoś potrzebny do zrobienia tego, czego oczekuje mama. „Dziękuję” ma olbrzymią moc Każde podziękowanie nagradza i utrwala konkretne zachowanie. Należy dziękować dzieciom nie tylko za skutki działań, o które są proszone (np. posprzątane zabawki),...