
Możesz mi wierzyć – takich trików jest mnóstwo. Znajdziesz je m.in. w książce „Jak przechytrzyć dziecko. Proste sztuczki na małych uparciuchów". A jak radzą sobie z niesfornymi dziećmi zaprzyjaźnione z nami mamy?
Kabarecik - sposób na uparte dziecko
Na naszego rozzłoszczonego uparciucha rozbrajająco działa rozśmieszanie, np. robienie min albo wydawanie zabawnych odgłosów (chrumkanie itd.). Roczna Helenka uwielbia „podkradać” nam telefony komórkowe. Rozpaczliwie płacze, gdy próbujemy je odebrać. Wtedy mąż robi sobie z nich uszy albo udaje, że dzwoni do babci, raz nawet udawał, że telefon jest małym szczekającym pieskiem. Podziałało!
Basia
Odwrócenie uwagi - sposób na dziecięce marudzenie
Zuzia jest jeszcze mała (ma półtora roku), więc w jej wypadku najskuteczniejsza jest stara, ale prosta i sprawdzona sztuczka polegająca na odwracaniu uwagi. Gdy zaczyna marudzić albo się przy czymś upiera (np. nie chce wrócić z podwórka, choć wcześniej nie chciała na nie wyjść), wystarczy powiedzieć coś w rodzaju: „Chodź, sprawdzimy, czy wrócił już tatuś” albo „O! Zobaczmy, czy jest tam jakaś wiewiórka”. Taki „haczyk” działa, ale tylko wtedy, gdy mała nie jest bardzo rozzłoszczona.
Paulina
Synku, pokaż, jak to się robi - metoda na dziecięce "nie"
Ilekroć moje energiczne dziecię odmawiało zakładania kurtki czy nawet ukochanych butów, udawałam, że ja sama chcę je założyć, tylko kompletnie mi to nie wychodzi. Bartek nie znosił się dzielić nawet tym, czego nie cierpi, więc odbierał mi kurtkę czy buty, bo to w końcu jego, a nie moje rzeczy. No i szybciutko sam je sobie zakładał ;-)
Beata
Zobacz też: Do trzech razy sztu(cz)ka! - 12 trików, które ułatwiają życie rodzicom
Finałowe odliczanie - metoda na łobuziaka
W wypadku kilkuletniego Wojtusia świetnie się sprawdzała jeszcze inna stara sztuczka – liczenie. Gdy miał mniej więcej trzy lata, mówiłam np.: „Wychodzimy. Liczę do trzech”, a on stawał na rzęsach, żeby zdążyć, zanim skończę. W dodatku traktował to jak świetną zabawę!
Julia
Udajemy, że idziemy spać - sposób na usypianie dziecka
Prawie dwuletnia Maja nie przepada za spaniem. Żeby uniknąć codziennych przepychanek (jęczenia, płaczu, wychodzenia z łóżka itd.), około godziny 21 udajemy, że kładziemy się spać. Maja i Kamil, jej starszy brat, lądują w swoich łóżkach. Wyłączamy telewizor i komputer, gasimy wszystkie światła (nie mamy wyjścia, mieszkamy w kawalerce), ja kładę się koło córeczki i twardo „śpię”. Mąż ma więcej luzu – może w tym czasie brać kąpiel, być w kąciku syna albo robić cokolwiek innego, byle nie w zasięgu wzroku małej. Po trzydziestu minutach Maja śpi jak suseł (jej brat najczęściej też), więc możemy z mężem spokojnie obejrzeć film albo włączyć komputer. Warunek jest jeden: przez te pół godziny musi być naprawdę ciemno i cicho, bo inaczej nici z usypiania. Jeśli tylko Maja zorientuje się, że nie śpię albo że ktoś się kręci po mieszkaniu, natychmiast wychodzi z łóżka, a wtedy musimy zaczynać całą zabawę od początku.
Sylwia
Zabawa sposobem na małego łobuziaka
Kuba, jak każdy dwulatek, koncentruje się głównie na tym, by mi się we wszystkim sprzeciwiać. Najpierw się wściekałam i (niestety) krzyczałam na niego, ale to nie pomagało. Zmieniłam więc taktykę. Zamiast zmuszać go, by poszedł ze mną do łazienki i pozwolił sobie umyć zęby, zrobiłam z tego zabawę. Siadamy na podłodze, ja myję zęby jemu, a on mi (na ogół jestem wymazana pastą po same brwi), robimy miny, śmiejemy się itd. Do łazienki idziemy, tupiąc jak stado słoni. Bawimy się też w innych sytuacjach. Gdy chcę, żeby w sklepie poszedł ze mną, zamiast tkwić przy półce z miśkami, mówię np.: „Chodź, zobaczymy, czy da się zrobić wąsy ze szczypiorku!” albo kładę mu na głowie wyjętą z koszyka paczkę makaronu, a on paraduje z nią niczym król w koronie.
Dorota
Zobacz też: Uparte jak osioł dziecko