Tłum napiera na mnie coraz mocniej. Z trudem łapię kolejny oddech wypełniony zapachem potu mężczyzny, któremu sięgam akurat do pach i smrodu papierosa, którego chwilę temu zdążyła dogasić kobieta przede mną. Ciężko powiedzieć, ile osób jest za mną, bo nawet nie próbuję się oglądać – szkoda czasu. Mam jeden cel kozaki nr 25 i kurtka zimowa rozmiar 98. Wejść, a raczej wlać się z tłumem do środka sklepu, zlokalizować promocyjne produkty dziecięce, zgarnąć wszystkie, do których uda mi się dotrzeć, a potem przeglądać w poszukiwaniu właściwego rozmiaru. Im więcej zgarnę, tym większe prawdopodobieństwo sukcesu. Zawsze mogę też rozpocząć wymianę z osobą stojącą obok, jeśli nie uda mi się za pierwszym razem chwycić właściwego rozmiaru. Drugiego podejścia nie będzie, dobrze wiem o tym. Przy drugiej próbie mogę co najwyżej znaleźć kilka par chłopięcych butów i to w rozmiarach powyżej 30. Widocznie rodzice starszych chłopców z nieznanych mi powodów nie uczestniczą tak licznie w corocznej walce. To moja misja na dziś, która mam nadzieję, zakończy się sukcesem. Kilka siniaków - niewielki koszt, jaki jestem gotowa ponieść, by kupić ciepłe i solidne buty dla dziecka w cenie do 50 zł.

Reklama

Przygotowania do wyścigu mam

Na kilka dni przed promocją produktów dziecięcych na Facebooku i forach społecznościowych zaczynają pojawiać się pierwsze post: "Kto idzie na walkę w Lidlu?", " Kto w tym roku poluje na kozaki?", "W tym roku nie dam się zgnieść i wygram!". Posty piszą głównie kobiety, matki. Wymieniają się poradami z serii "Jak wygrać bitwę w dyskoncie i w jak najkrótszym czasie dostać to, po co przyjechałam, żeby nie spóźnić się do pracy".
Jeśli w dniu promocji jedziesz autobusem z kobietami wsiadającymi w okolicach dyskontu z wypełnionymi po brzegi torbami, możesz być pewna, że one swoją walkę wygrały, a w ich reklamówkach znajdują się dziecięce zimowe kozaki, kurtki, polary itp. Coroczny wyścig po dziecięce produkty budzi w matkach na tyle dużo emocji, że wśród wpisów na FB znajdziesz i takie (pisane w przededniu promocji): "Ja już spać nie mogę" , "Czeka mnie nieprzespana noc", "Mój mąż jutro idzie walczyć, a co, niech zobaczy, jak matka musi się poświęcać!" itp., inna pisze "Ale będę miała ubaw obserwując ich z pracy". Jedne czekają w napięciu, inne z nich drwią. A Ty, po której stoisz stronie?

Do biegu, gotowi, start – czas zacząć walkę mam o promocyjne produkty

Jeśli przyjedziesz wystarczająco wcześnie i masz silne nerwy (i łokcie), to możesz wygrać, jak zrobiła to Karolina, wykształcona, posiadająca tzw. "dobrą pracę" mężatka i mama 2 dzieci - "Ale miałam akcję! Kolejka to była, jak przed otwarciem sklepu w PRL-u. Ludzie na mnie krzyczeli, że stanęłam bliżej wejścia, a tu kolejka przecież jest. Po otwarciu szturm i co niektórzy próbowali mnie przepychać, ale poczęstowałam parę osób z łokcia i odpuścili. Dawno czegoś takiego nie widziałam. Oczywiście kupiłam, co chciałam!"
Inne poległy na palcu walki. Jest wśród nich Jola, która napisała: "Wyszłam, bo to nie na moje nerwy. Kłócić się o byty, jak o własne życie? Jak hieny się rzucają, biorą po kilka sztuk w swoje macki i dopiero wybierają. Bez przesady! I to dorośli ludzie! Nie lubię z siebie błazna robić. To był mój pierwszy i ostatni raz."

Dlaczego matki uczestniczą w walce o produkty dla dzieci?

Tylko niewielki odsetek robi to dla emocji czy corocznego nałogu. Większość z osób walczących o kozaki czy kurtki dla dzieci wcale nie miałaby ochoty w tym uczestniczyć, ale nie stać ich na firmowe, solidne buty dla dziecka lub nie chcą przepłacać. Za kwotę, którą wydadzą na promocyjne produkty (potrafiące być naprawdę wysokiej jakości) w dyskoncie, mogłaby pozwolić sobie jedynie na zakup innych w hipermarkecie lub na bazarze (często bez atestów, certyfikatów). Dbając o komfort i zdrowie dziecka, jak i stan własnego portfela gotowe są naprawdę na wiele. Każda walczy, jak lwica, bo przecież robi to dla osoby najważniejszej dla świecie, dla własnego dziecka.

Reklama

Zobacz też: 30 kurtek dla dziecka na jesień 2014

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama