
Monika ma pięć lat, alergię na kurz, pyłki traw i kota. Marzyła, żeby mieć psa. Testy alergiczne akurat na to zwierzę wychodziły ujemnie, jednak zaprzyjaźniony alergolog ostrzegał, że badania nie zawsze są wiarygodne, a zresztą dziecko może się uczulić dopiero potem. Mimo to rodzice zdecydowali się spróbować. Jak się okazało, Monika po roku nie tylko nie ma alergii na psa, ale w ogóle objawy uczulenia u niej się zmniejszyły!
Psychologowie potwierdzają, że ogromny wpływ na objawy alergii ma psychika dziecka, która dzięki zwierzęciu może bardzo się poprawić. Czy więc uczulony smyk powinien mieć zwierzę? Zdania specjalistów na ten temat są podzielone.
Być albo nie być
Z wielu badań wynika, że maluszek, który od urodzenia ma kontakt ze zwierzęciem, raczej się na niego nie uczuli. Jego układ odpornościowy od początku styka się bowiem z alergenami i na nie wcale nie reaguje. Inaczej jednak wszystko wygląda, gdy malec już jest alergikiem, a zwierzę dopiero ma się w domu pojawić. Większość lekarzy odradza w takiej sytuacji kupowanie zwierzaka lub zaleca wybranie takiego, który rzadko uczula.
Uwaga na kota
Najbardziej „niebezpieczne” pod tym względem są świnki morskie i koty. Z kotów częściej uczulają samce, bo mają w skórze więcej gruczołów łojowych, a to one są głównym źródłem uczulających białek. Wiele też zależy od rasy. Warto wybierać koty krótkowłose lub bezwłose, takie jak np. sfinks doński, kanadyjski, cornish rex, devon rex, kot syberyjski. Rzadziej uczula pies. Bezpieczne rasy to np. basenji, pudel, grzywacz chiński, biszon kędzierzawy i yorkshire terier.
Dość często uczulają: królik, mysz, szczur, koń. Bezpieczny jest żółw. Popularnym alergenem jest też suchy pokarm dla rybek, niedobrym pomysłem będzie więc zakup akwarium. Alergeny zwierzęce łączą się z kurzem domowym lub unoszą w powietrzu. Atakują więc głównie drogi oddechowe malca. Pojawia się katar, swędzenie nosa i oczu, łzawienie, kaszel, a potem astma.
