Prof. dr n. med. Henryk Skarżyński, otolaryngolog, audiolog i foniatra, twórca i dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu (IFPS) oraz Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach. Jako pierwszy na świecie w 2002 r. wykonał stworzoną przez siebie metodą operację wszczepienia implantu ślimakowego u częściowo głuchej osoby dorosłej, a dwa lata później u pierwszego w świecie dziecka. Stworzył w nauce światowej tzw. polską szkołę otochirurgii w leczeniu częściowej głuchoty. Od 2011 roku jest Konsultantem Krajowym w dziedzinie Otorynolaryngologii.
Mija właśnie 20 lat, odkąd założył Pan IFPS. Czy leczy się tam dużo dzieci?
– W ciągu 20 lat liczba naszych pacjentów systematycznie wzrastała – na początku wykonywaliśmy kilkaset procedur chirurgicznych rocznie, obecnie około 20 tysięcy (najwięcej na świecie). Rosła też liczba konsultacji i badań – z kilku tysięcy do prawie 200 tysięcy dziś. Ponad połowa tych liczb dotyczy dzieci od 2–3. miesiąca życia. Leczymy schorzenia słuchu, głosu, mowy, górnych dróg oddechowych, zaburzeń równowagi i szumów usznych. Te ostatnie są mocno niepokojące, bo świadczą o pogarszającym się słuchu u młodego pokolenia Polaków.
Jak często rodzą się dzieci z wadami słuchu?
– Poważne i głębokie wady słuchu, które ujawniają się zaraz po urodzeniu, spotykamy u 1–2 noworodków na tysiąc. Ta liczba w zasadzie nie zmienia się od ponad 20 lat, kiedy z doc. Marią Góralówną w 1993 roku rozpoczęliśmy w Polsce pierwszy program wczesnego wykrywania wad słuchu u dzieci. W następnych 2–3 latach obserwujemy ujawnianie się wad wrodzonych o mniejszym nasileniu u kolejnych kilkunastu promili niemowląt i małych dzieci.
Zobacz też: Hałas chorobą cywilizacyjną
Skąd się one biorą? Czy można im zapobiegać?
– Pewne wady wrodzone rozwijają się w okresie życia płodowego, w pierwszych tygodniach. Niektóre są uwarunkowane genetycznie, inne powstają pod wpływem spowodowanych przez wirusy chorób, które przyszłe mamy przechodzą zwłaszcza w pierwszym trymestrze ciąży, np. przed 20 laty były to zakażenia wirusem różyczki. Obecnie dzięki szczepieniom dziewczynek, późniejszych mam, to już sporadyczne.
Wpływ na uszkodzenie słuchu w okresie płodowym dziecka może mieć również palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu przez kobiety w ciąży, a także... hałas, bo płód słyszy już od około 21. tygodnia ciąży. Wady słuchu, w tym niedosłuch, wykrywa się u dzieci z niską wagą urodzeniową, wcześniaków, dzieci z przedłużającą się żółtaczką oraz problemami okołoporodowymi, na przykład niedotlenieniem podczas przedłużającego się porodu. Należy pamiętać, że hałas – niewielki, ale obecny w inkubatorze – też może być zagrożeniem dla słuchu wcześniaka.
Wszystkie dzieci, które przebywają na oddziałach patologii noworodka, powinny mieć oceniany słuch nie tylko podczas badań przesiewowych po urodzeniu. Po wyjściu ze szpitala powinny mieć wykonane najczulsze badania elektrofizjologiczne. Nie są one bolesne, nie stanowią żadnego zagrożenia, a pozwalają na podstawie odpowiedzi z pnia mózgu ocenić obiektywnie słuch. Wtedy możliwa jest pełna skuteczna wczesna interwencja.
To jakie znaczenie mają przesiewowe badania słuchu u noworodków?
– Upowszechnienie tych badań to olbrzymie osiągnięcie! Polski program badań nad wykrywaniem wad słuchu u noworodków, które kontynuowałem po doc. Marii Góralównie, był jednym z pierwszych na taką skalę w medycynie światowej. Nasze badania miały wielki wkład w przyjęty w Mediolanie w 1998 roku Europejski Konsensus Naukowy. Opracowane wtedy standardy dotyczące badań tuż po narodzinach nadal obowiązują. Należy tylko pamiętać, że znacznie więcej wad wykrywa się w ciągu pierwszych 2–3 lat życia dziecka niż tuż po urodzeniu. Dlatego nie wolno poprzestawać na badaniach przeprowadzanych w oddziałach noworodkowych. Obserwacja rozwoju słuchowego dziecka, jego mowy musi być ciągła. Specjaliści są realnym wsparciem, ale wiele zależy od obserwacji rodziców, opiekunów i najbliższego otoczenie małych dzieci.
Zobacz też: Słucham, słyszę... mówię!