Tata współczesny nie ma łatwo. Od własnego ojca nauczył się stania z boku (a raczej leżenia na kanapie). Tymczasem żony oczekują wspólnych porodów i bliskości od nardzin dziecka. I mają rację. Bliskość jest ważna. A ojciec jest jedną z najważniejszych osób w życiu dziecka
Proszę nam pomóc zrozumieć ojców. Dlaczego są tuż obok, a jakby daleko?
Rafał Bornus: Najprościej mówiąc – ojcowie nie radzą sobie, bo nie mieli dobrych wzorców. To dla nich rola słabo znana. Są stremowani, nie potrafią się odnaleźć. Często też są zbyt bierni – oczekują, że żona określi sytuację. Proszą: „Określ moją rolę, daj mi instruktaż”. To bezradność. Poza tym ciągle wyobrażenie o roli ojca jest takie, że on ma zapewniać byt rodzinie, czyli skupiać się na tym, co jest poza domem. Ma skutecznie zadbać o rodzinne gniazdo.
No tak... Ale teraz mówi się, że tata ma działać niemal jak mama, przejmować zadania, które do niedawna były kojarzone tylko z nią.
Rafał Bornus: Są dwie tendencje: żeby być tradycyjnym mężczyzną-myśliwym, który poza domem walczy, zapewniając byt rodzinie, oraz nowoczesnym, który jest blisko i funkcjonuje na równi z matką. I to też jest powód bezradności: którą drogą pójść? Teraz jest moda, że ojciec ma być obecny przy porodzie, co jednym mężczyznom odpowiada, a innym nie. Ale ulegają – i stąd opowieści o ojcach mdlejących na sali porodowej. To anegdoty, jednak one wskazują, jak mężczyźnie trudno się odnaleźć. Tworzy się błędne koło: jeżeli mężczyzna miał słaby kontakt ze swoim ojcem lub go nie miał, czyli brak mu dobrego wzorca, to nie ma odniesienia, jaki ma być, jaka jest jego rola. A nawet jeśli miał dobry wzór, to może on być nieaktualny.
To po co dziecku ojciec?
Rafał Bornus: Na początku dla dziecka całym światem jest mama (myśli, że dziecko i mama to jedna osoba). Ale potem powinno się dowiedzieć, że jest jeszcze ktoś trzeci, kto nie jest tak blisko. Z pierwotnej pary matka-dziecko tworzy się trójkąt dziecko-mama-tata. To istotne, by ono od początku w nim funkcjonowało. To uczy, że mama ma swoje zdanie, tata swoje i ja też mogę je mieć – stopniowo, jak będę dorastał. A gdy dziecko jest wychowywane np. przez samotną matkę, to jest tylko para i wydaje mu się, że gdy mama coś mówi, to tak jest, bo nie ma odniesienia. Między mamą a dzieckiem nawiązuje się zbyt silna relacja. I często samotnym mamom, które wychowują jedno dziecko, trudno jest się z nim rozstać, gdy ono dorasta. A gdy trudno się rozstać z mamą, to ciężko jest stworzyć nowy związek.
Ten trójkąt jest tak ważny?
Rafał Bornus: Bardzo. Dziecko musi czuć się kochane przez mamę i tatę, ale też widzieć, że rodzice się kochają. Że między nimi jest ciepła relacja, są gesty, słowa, które to potwierdzają. Wtedy jest szczęśliwe. Gdy nie ma ojca, czegoś brakuje. W trójkącie dziecko ma więcej okazji, by uczyć się funkcjonowania w wielu relacjach. Bo gdy są trzy osoby, to jest więcej niż trzy relacje. Jest relacja dziecko-rodzice, dziecko z mamą i tata, dziecko z tatą i mama. To potrzebne, by orientować się nie tylko w osobistych związkach, ale też w życiu społecznym, np. we współpracy w zespole.
Jakie są jeszcze zadania taty?
Rafał Bornus: Uważa się, że ojciec ma przekazywać zasady i normy moralne, społeczne, bo on funkcjonuje bardziej na zewnątrz, choć też w domu. To nie znaczy, że matka tego nie umie – chodzi o to, by nie robiła wszystkiego. Opieka, wymagania, nauka, dopilnowanie – dla jednej osoby to ogromne obciążenie. Dzięki ojcu ciężar się rozkłada. Ale też trzeba to traktować elastycznie.
Zobacz też: Obalamy 5 mitów na temat ojcostwa