
MEN zapowiada naukę zdalną od września (ale nie dla wszystkich!)
Epidemia stabilna, nauka – nie
Minister twierdzi, że pandemia jest na stabilnym poziomie, co umożliwia powrót nauczycieli i uczniów do szkół. Choć lekarze informują, że liczba zakażeń i sytuacja epidemiczna jest identyczna z tą, jaka miała miejsce maju, gdy dzieci i nauczyciele pracowali zdalnie, minister nie widzi problemu, aby szkoły od września zostały otwarte. Jeśli w którejś z nich pojawią się zakażenia, najprawdopodobniej zostanie wtedy zamknięta, a kształcenie przeniesione do sieci.„[...] częściowe otwarcie przedszkoli i szkół nie spowodowało zwiększenia zachorowań. To pozwala przypuszczać, że uruchomienie tych placówek na większą skalę także nie spowoduje większego zagrożenia epidemicznego. Podobnie było z egzaminami. Uczniowie byli w salach po kilka godzin i nic niepokojącego się nie działo. To daje nam podstawy, aby myśleć o powrocie do kształcenia stacjonarnego’’ mówi minister Piontkowski.
Maseczki i zachowanie dystansu? Nie wiadomo
Minister zapytany o to, czy i jakie obostrzenia będą obowiązywały w szkołach, nie odpowiedział wprost. Być może pod wpływem głośno wyrażanego niezadowolenia rodziców z edukacji online poinformował jedynie, że Ministerstwo Edukacji zakłada w tym momencie powrót do stacjonarnej nauki od września, lecz ostateczna decyzja zostanie podjęta po konsultacjach z głównym inspektorem sanitarnym i ministrem zdrowia. Liczy też na to, że jako zabezpieczenie wystarczy mycie rąk i niewpuszczanie chorych dzieci do szkół.Nauka zdalna nadal nie jest przygotowana
Jeśli ponownie pojawi się konieczność nauki zdalnej, mimo zapewnień ministra, że koniec z fikcyjną nauką zdalną, prawdopodobnie będzie ona wyglądała podobnie jak przed wakacjami. To, jak przebiegały lekcje (i czy w ogóle!), zależało od nauczycieli. Jedni prowadzili zajęcia online, inny ograniczali się do wysyłania tematów do przerobienia i zadawania prac do wykonania. Wszystko przez brak regulacji w tym zakresie. Ale jak twierdzi minister Piontkowski, sukces nauki zdalnej zależy od uczniów. Czy aby na pewno?Zresztą, nawet gdyby nauczyciele zostali zobligowani do prowadzenia zajęć online, nie wszyscy uczniowie dysponują sprzętem i dostatecznie dobrym internetem do tego, aby w nich uczestniczyć.
Minister edukacji zdradza, że ministerstwo rozważa też wprowadzenie standardów, które pozwoliłyby nawet przy stacjonarnym kształceniu korzystać ze zdalnej edukacji w sytuacjach nadzwyczajnych, np. wtedy, gdy dziecko jest długo chore i musi przebywać w domu.
Platforma z komunikatorem wideo
Jak dowiadujemy się od ministra Piontkowskiego, jest już jednolita platforma do nauki zdalnej – epodręczniki.pl. Od połowy marca do końca czerwca miała pond 100 milionów odsłon, a korzystało z niej kilkaset tysięcy osób dziennie. Trwają prace, aby na platformie był dostępny i sprawnie działający komunikator wideo. Podobno ma się tam znaleźć już w sierpniu.Trwają też szkolenia nauczycieli w ramach programów centrum Mistrzostwa Informatycznego i Lekcja: Enter. Uruchomione też zostaną kursy kwalifikacyjne i doskonalące studia dla nauczycieli informatyki.
Komentarz redakcji: Czy minister edukacji słyszał o tym, że dzieci bardzo często są jedynie nosicielami wirusa, a zakażenie przebiega u nich bezobjawowo? Przy założeniach, jakie obecnie robi ministerstwo edukacji, zakażone dziecko bez problemu wejdzie do szkoły i będzie mogło przekazać wirusa innym dzieciom i pracownikom szkoły, którzy przeniosą go do swoich domów, na osoby dorosłe i starsze. Czy to na pewno dobry pomysł?
Z drugiej strony kontynuowanie nauki zdalnej to mordęga dla dzieci, nauczycieli i rodziców, także przez brak przepisów obligujących do prowadzenia zajęć online i zaplecza informatycznego. Zresztą, nawet jeśliby edukacja online funkcjonowała od strony technicznej i praktycznej jak należy, to i tak nie wszystkie dzieci miałyby do niej dostęp. Czy czeka nas, rodziców, ciąg dalszy koszmaru nauki zdalnej w partyzanckich warunkach?
Źródło: gazetaprawna.pl
Zobacz też: