Czułość jest dziecku potrzebna, tak jak roślinie woda i słońce. Jej niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych i psychicznych.
Pierwszym uczuciem, jakiego doświadcza dziecko zaraz po urodzeniu, jest miłość rodziców. Bezbronne niemowlę otrzymuje ją w sposób bezwarunkowy. Mama i tata – osoby najważniejsze w jego życiu – opiekują się maluchem, zaspokajają jego potrzeby i kochają po prostu dlatego, że istnieje. Tak jak roślina potrzebuje słońca i wody, tak mały człowiek pragnie miłości i czułości. Dziecko wychowywane bez tych darów będzie ich poszukiwać przez całe życie.
Dziecko głodne miłości
Niemal wszystkie problemy psychiczne można wyjaśnić subiektywnym lub rzeczywistym brakiem miłości, czułości i akceptacji ze strony rodziców. Ten niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych, uczuciowych, a nawet śmierci. W pierwszej połowie XX wieku istniała teoria mówiąca, że im mniejszy kontakt dorosłego z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia, tym zdrowiej dla malucha (sądzono, że można je w ten sposób uchronić od wielu infekcji). Niemowląt nie przytulano, jak najmniej dotykano. Poza czasem przeznaczonym na przewijanie i karmienie z butelki pozostawiano je w kołyskach. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Maluchy odmawiały jedzenia, stawały się bierne, nie rozwijały się prawidłowo. Na szczęście zaniechano tych metod, choć echa takiego podejścia do wychowania pokutowały jeszcze przez wiele lat. Uważano np. że rodzice powinni być surowi i wymagający. Nie należało okazywać swoim pociechom zbyt wielu uczuć, bo w ten sposób demaskowało się swoje słabości.
Uczucie bez granic
W naszym podejściu do wychowania najważniejsze jest wpajanie maluchowi już od urodzenia, że kochamy go bez ograniczeń, bez zastrzeżeń, niezależnie od tego, co robi, czy co dzieje się wokół.
Gdy nie podoba mi się, jak zachowują się moje dzieci, często tracę cierpliwość. Podnoszę głos, młodszym czasem dam klapsa. Myślę, że takie reakcje nieobce są żadnej mamie. Ale gdy emocje miną, godzimy się, przytulamy i rozmawiamy na ten temat. Często przy różnych okazjach powtarzam moim dzieciom, że każde z nich mocno kocham, nawet wtedy, gdy się denerwuję i krzyczę. Każde z dzieci nieustannie pyta o to rodziców, nie zawsze za pomocą słów: "Czy mnie kochasz?". Zdarza się, że są niegrzeczne, coś przeskrobią, by nas sprawdzić i upewnić się co do tego. Gdy zadają to pytanie wprost, co ma miejsce w moim domu, odpowiedź zawsze jest taka sama: "Wiesz, że Cię kocham" Tych słów nigdy za dużo.
Istnieją słowa, które czynią cuda. Każdy z nas – rodziców – je zna, ale zdarza nam się zapominać, że są tak ważne w kontaktach z dziećmi. O tym że warto ich używać przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy. Zarówno świadomie, jak i bezwiednie przekazujemy dzieciom naszą hierarchię wartości. Robimy to przy wielu okazjach – przez to, jacy jesteśmy i jak reagujemy, jak odnosimy się do siebie. Z naszych najdrobniejszych zachowań i reakcji maluch czerpie wiedzę o tym, co mama i tata uważają za „dobre” i „właściwe”, a co za „złe”. Niewielu rodziców ma świadomość, że ich często nawet odruchowe zachowania wywierają na dzieci nieporównanie większy wpływ od wszelkich słów, upomnień i zabiegów wychowawczych. Niektóre słowa są tak bardzo ważne, że nie wolno nam zapominać o ich używaniu w relacjach z naszymi pociechami. Prosić to prawie otrzymać Od ludzi w naszym otoczeniu – także od dzieci – ciągle czegoś oczekujemy. Chcemy, by maluch ładnie jadł, nie grymasił. Po starszym spodziewamy się, że będzie trzymał nas za rękę przy przechodzeniu przez ulicę, posprząta po sobie zabawki, a na imieninach u cioci nie będzie wrzeszczał, domagając się kolejnego kawałka tortu. Gdy dorasta, mamy nadzieję, że będzie się dobrze uczył, miał kolegów, których będziemy akceptować, pomagał w zmywaniu naczyń. Gdyby nasze oczekiwania wobec tych, których kochamy, zamienić na prośby, na pewno częściej byłyby spełniane. Słowo „proszę” sprawia, że proszony czuje się ważny, traktowany z szacunkiem, jako ktoś, kto ma wybór, a nie jak ktoś potrzebny do zrobienia tego, czego oczekuje mama. „Dziękuję” ma olbrzymią moc Każde podziękowanie nagradza i utrwala konkretne zachowanie. Należy dziękować dzieciom nie tylko za skutki działań, o które są proszone (np. posprzątane zabawki),...
Zawsze cierpliwa i radosna – taką mamę pokazuje telewizja i popularne poradniki. I choć matki rzeczywiście mają w sobie mnóstwo czułości dla swoich dzieci, pojawiają się uczucia, o których wstydzą się mówić. Wiele z nich czasem krzyczy w myślach: „Mam już dość!”. Macierzyństwo miało być cudownym przeżyciem, najwspanialszym doświadczeniem, jakie Cię w życiu spotyka. I rzeczywiście czujesz się szczęśliwą mamą, a Twoje maleństwo sprawia Ci ogromną radość. Być może nigdy nie przypuszczałaś, że potrafisz kochać tak bardzo. Jesteś przekonana, że dla swojego dziecka mogłabyś zrobić dosłownie wszystko. Takie przeżycia towarzyszą niemal wszystkim matkom. Są jednak chwile, kiedy pojawiają się niepokojące myśli i uczucia dotyczące dziecka i macierzyństwa. Kobieta jest tym na ogół zdumiona, zawstydzona i przerażona, bo nikt jej nie uprzedził, że obok czułości i miłości, może przeżywać także żal, złość, urazę a nawet nienawiść. Wydaje jej się, że wszystkie inne mamy świetnie sobie radzą i tylko ona jedna nie może czasem wytrzymać ze swoim maluchem. Ale to nieprawda. „Żałowałam, że urodziłam dziecko” „Przez kilkanaście dni po porodzie wcale nie czułam się szczęśliwa. Wręcz przeciwnie. Ciągle płakałam i myślałam, że sobie nie radzę – ze sprzątaniem, praniem, prasowaniem, gotowaniem i w dodatku z opieką nad Olą. Nie wiedziałam, jak ją przewijać, jak karmić, jak nosić. Załamywało mnie to. Gdy patrzyłam, jak śpi, ogarniała mnie fala czułości, ale gdy budziła się z płaczem i nie mogłam jej uspokoić, szybko robiłam się na nią wściekła, a potem z bezsilności płakałam razem z nią. Chwilami żałowałam, że ją urodziłam.” Magda, mama 4-miesięcznej Oli. Już kilka dni po porodzie młode mamy stwierdzają: „Nie dam rady”. Takie gwałtowne załamanie następujące w tym czasie...
Niemal wszystkie problemy psychiczne można wyjaśnić subiektywnym lub rzeczywistym brakiem miłości, czułości i akceptacji ze strony rodziców. Ten niedostatek może prowadzić do zaburzeń fizycznych i uczuciowych - przekonuje Aleksandra Godlewska, psycholog dziecięcy. Pierwszym uczuciem, jakiego doświadcza dziecko zaraz po urodzeniu, powinna być miłość rodziców. Bezbronne niemowlę otrzymuje ją w sposób bezwarunkowy. Mama i tata – osoby najważniejsze w jego życiu – opiekują się maluchem, zaspokajają jego potrzeby i kochają po prostu dlatego, że istnieje. Tak jak roślina potrzebuje słońca i wody, tak mały człowiek pragnie miłości i czułości. Dziecko wychowywane bez tych darów będzie ich poszukiwać przez całe życie. Przytulanie jest niezdrowe? W pierwszej połowie naszego wieku istniała teoria mówiąca, że im mniejszy kontakt dorosłego z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia, tym zdrowiej dla malucha (sądzono, że można je w ten sposób uchronić od wielu infekcji). Niemowląt nie przytulano, jak najmniej dotykano. Poza czasem przeznaczonym na przewijanie i karmienie z butelki pozostawiano je w kołyskach. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Maluchy odmawiały jedzenia, stawały się bierne, nie rozwijały się prawidłowo. Na szczęście zaniechano tych metod, choć echa takiego podejścia do wychowania pokutowały jeszcze przez wiele lat. Uważano np. że rodzice powinni być surowi i wymagający, a okazywanie swoim pociechom zbyt wielu uczuć, demaskuje słabości rodzica. Czułość bez granic W dzisiejszym podejściu do wychowania najważniejsze jest wpajanie maluchowi już od urodzenia, że kochasz go bez ograniczeń, bez zastrzeżeń, niezależnie od tego, co robi, czy co dzieje się wokół. I najważniejsze: bez względu na płeć. Niektórzy rodzice uważają, że jeśli chłopiec otrzymuje zbyt dużo pieszczot, stanie się maminsynkiem. Okazuje się, że jest zupełnie...