
Za oknem słońce, a kaloryfery w domu nadal grzeją jak szalone? Przykręć je i otwórz szeroko okno. Albo lepiej od razu zabierz dziecko na dłuuuugi spacer. Wiosna poprawi wam humory i doda zdrowia! Najwyższy czas na:
Cieńsze ubrania
Puchowe kurtki i kombinezony powinny już powędrować na pawlacz (najlepiej cudzy, w przyszłym roku malec zapewne i tak się w nie nie zmieści), bo zbyt ciepłe okrycie przynosi zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. Opatulony jak Eskimos maluch (zarówno ten leżący w wózku, jak i ten, który wędruje już, trzymając cię za rękę) poci się, a przez to nie tylko jest osłabiony, ale i bardziej narażony na przeziębienie – byle powiew sprawia, że wilgotne ciało błyskawicznie się wychładza. Co zatem założyć smykowi w zamian?
Wiosenna pogoda jest zmienna (wiadomo: kwiecień plecień), więc najlepiej ubierać dziecko na cebulkę. Po pierwsze dlatego, że warstwa powietrza uwięzionego między ubrankami to świetny izolator, a po drugie, zawsze można coś zdjąć albo włożyć dodatkową kamizelkę. Zasada jest taka: niemowlę, które siedzi podczas spaceru w wózku, musi być ubrane nieco cieplej niż mama, bo prawie się nie rusza. Maluszka, który drepcze wokół wózka, biega, wspina się na drabinki itd., lepiej ubrać nieco lżej niż siebie.
Niezależnie od wieku dziecko po prostu musi mieć osłonięte nerki (w przypadku młodszych dzieci przyda się body, u starszaków lepiej w tej roli sprawdzają się ogrodniczki). Jednocześnie ubranka nie powinny krępować ruchów, bo co to za przyjemność kroczyć sztywno jak Robocop? Wybierając się na wiosenny spacer, nie zapomnij o czapce osłaniającej uszy (oczywiście powinna być cieńsza, jedno-, a nie dwuwarstwowa jak ta, którą malec nosił zimą). Przyda się także chusteczka na szyję, bo na szalik jest już za ciepło.
Warto wiedzieć: Jeśli nie jesteś pewna, czy malec jest odpowiednio ubrany, dotknij jego karczku. Sucha i ciepła skóra oznacza, że jest w porządku.
Nowe buty
Kozaczki czy śniegowce w kwietniu to gruba przesada, jednak maluch nie powinien jeszcze chodzić w zbyt lekkich bucikach. Po zimie ziemia jeszcze długo jest lodowata, poza tym jest sporo błota, często pada. Podeszwa wiosennych bucików musi być więc dość solidna, a sam bucik koniecznie nieprzemakalny. Najlepsze będą tzw. buty przejściowe, czyli trzewiczki z szerokim noskiem i cholewką do kostek. Na deszczowe dni przydadzą się wesołe kalosze (patrz st.42). Pamiętaj, że nogi w nich szybko marzną, dlatego maluch powinien mieć ciepłe skarpety.
Lżejszy krem
Choć nie ma już mrozu, a słupek rtęci pnie się w górę niczym młody bambus, maluszki nie powinny wychodzić na spacer z „nagą” buzią. Ich skóra jest o wiele delikatniejsza niż nasza, dlatego nadal trzeba ją chronić przed wilgocią i chłodnymi powiewami. Teraz można stosować już lżejsze, zawierające wodę kremy.
Dłuższe spacery
Nie czarujmy się: tylko nieliczni rodzice zabierają swoje pociechy na kuligi czy długie spacery po zaśnieżonych szlakach. Większość z nas ogranicza zimowe wyjścia do niezbędnego minimum – bo zimno, bo szaro, bo chlapa… Najwyższy czas nadrobić zaległości i spędzać na dworze więcej czasu. Ile? Trudno powiedzieć, bo to zależy od pogody. Jeśli jest bardzo ładnie, świeci słońce i nie wieje, warto być na dworze tak długo, jak to możliwe. Spacery nie są sztuką dla sztuki. Malec zawdzięcza im dużo więcej niż pięknie zarumienione policzki. Świeże powietrze dotlenia cały organizm, m.in. płuca i serce. Dziecko przyzwyczaja się do różnych temperatur, usprawnia swój system termoregulacji, a więc mówiąc po ludzku – po prostu się hartuje (to bardzo ważne, bo najczęściej chorują małe piecuchy). Dzięki promieniom słońca organizm produkuje witaminę D, która chroni przed krzywicą. Światło słoneczne poprawia także nastrój i dodaje energii. Spacery są ważne również dla rozwoju psychicznego brzdąca. Wokół dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy: śpiewają ptaki, szczekają psy, można spotkać inne dzieci… Wszystko wygląda zupełnie inaczej niż
w domu, a to pobudza ciekawość, stymuluje zmysły, zachęca do ćwiczenia nowych umiejętności (a może ja też wejdę na drabinkę/dotknę bazi?).
Wychodzić warto także wówczas, gdy pogoda nie jest idealna. Wystarczy odpowiednio ubrać małego turystę. Są tylko dwa powody, by zostać w domu: wyjątkowo paskudna pogoda (taka, że nawet pies odmawia wyjścia na spacer) i choroba. Zwykły katar (bez gorączki i innych dodatkowych objawów) nie wymaga „aresztu domowego”. Maluszkowi trzeba jednak przed wyjściem dokładnie oczyścić nosek, by nie oddychał na dworze buzią.
Wyjazd za miasto
Zimą rzadko chciało nam się ruszyć gdzieś dalej, zwłaszcza z dzieckiem, które jest za małe na jazdę na nartach. Teraz warto wykorzystać słoneczny weekend i wyjechać za miasto albo chociaż wybrać się do największego i najpiękniejszego parku w mieście. Na kilka godzin.
W co się bawić?
Maluch, który potrafi już chodzić, nie powinien tkwić przez cały czas w wózku. Niech podrepcze przy tobie, rozejrzy się, dotknie drzewa, ławki, drabinek. Ze starszym niemowlakiem można bawić się w „a kuku” (schowaj się za drzewem), oglądać świeżutkie listki, odbicie nieba w kałuży itd. Jeśli dziecko uwielbia wchodzić na krawężniki, podjazdy, wspinać się na murki itp., nie zabraniaj mu tego, tylko (dyskretnie!) czuwaj nad jego bezpieczeństwem. Ono naprawdę wie, co robi: dzięki tym wszystkim czynnościom ćwiczy mięśnie, koordynację i zmysł równowagi. I nabiera wiary we własne siły!
Jeśli dotąd tego nie zrobiliście, sprawdźcie, co słychać na placu zabaw. Może pojawiły się na nim inne dzieci? Trzeba jednak pamiętać, że jest jeszcze za zimno na siadanie na ziemi, a więc zabawa w piaskownicy wchodzi w grę tylko wtedy, gdy malec potrafi robić babki, kucając.