
Niektóre zabawki dla najmłodszych emitują takie dźwięki, które mogą spowodować nawet trwałe uszkodzenie słuchu – ostrzegają naukowcy z Instytutu Ucha University of London. Szczególnie jeśli dziecko będzie je trzymać zbyt blisko ucha lub zbyt długo się nimi bawić.
Nie tylko pistolety
Nie myśl, że nie dotyczy to twojego maluszka, bo hałaśliwe zabawki są przeznaczone tylko dla starszych dzieci, np. szkolnych. Naukowcy sprawdzali takie, które są dla maluchów od trzeciego miesiąca. Spośród 15 przebadanych ponad połowa emitowała dźwięki powyżej 81 decybeli, tymczasem najwyższy dopuszczalny poziom natężenia to 85 decybeli. Gdyby jednak dziecko zbliżyło je do ucha, z 15 aż 14 nie spełniało norm! Które były najgorsze? Pistolety – wydawały dźwięki o wartości ponad 120 decybeli!
Czy w Polsce też można znaleźć takie zabawki? Niestety tak. Pistolety, niektóre syntetyzatory, pewne typy samochodów z wyjącymi syrenami, telefony – jest ich naprawdę mnóstwo. Podczas przeprowadzonej w ubiegłym roku w Szczecinie kontroli Inspekcja Handlowa zakwestionowała sporo zabawek, w tym kilka właśnie z powodu hałasu, np. telefony, syntetyzatory. Były to głównie produkty wytworzone w Chinach. I właśnie je można tanio kupić na wielu polskich bazarach.
Ranking zabawek dla dzieci - sprawdź opinie rodziców!
Co w tym złego
Pod wpływem nagłego, głośnego dźwięku, takiego jak np. wybuch petardy, może dojść do mechanicznego uszkodzenia błony bębenkowej albo kosteczek ucha środkowego, które przewodzą bodźce słuchowe. Powoduje to ból ucha, a czasem nawet nieodwracalną utratę słuchu. Na szczęście u dzieci zdarza się to wyjątkowo rzadko. Częściej dochodzi do przewlekłego urazu akustycznego, który powstaje z powodu długotrwałego narażenia na hałas. Podrażnia to komórki zmysłowe odpowiedzialne za słyszenie. Na początku nie daje to żadnych objawów, bo chore komórki dość szybko regenerują się. Ale gdy takie sytuacje zdarzają się częściej, z czasem komórki ulegają trwałemu uszkodzeniu i dziecko powoli, ale niestety systematycznie, traci słuch. Tak może się stać nie tylko wtedy, gdy malec często bawi się głośnymi zabawkami, ale także wówczas, gdy długo przebywa w pokoju, w którym jest głośno nastawione radio, magnetofon czy telewizor.
Co lubi, a czego nie
Tak naprawdę, to dziecko wcale nie lubi głośnych dźwięków. Tylko my je do nich przyzwyczajamy. Stopniowo, powoli, tak że w końcu przestają mu one przeszkadzać. Przypomnij sobie, jak maleństwo zachowywało się, gdy będąc w ciąży, słuchałaś muzyki. Uspokajało się, gdy była cicha, spokojna i melodyjna. Za to przy głośnej, dudniącej zaczynało gwałtownie kopać lub zastygało w bezruchu. Podobnie jest po urodzeniu: noworodek uwielbia, gdy mu śpiewasz, nucisz, zasypia przy spokojnej muzyce. Ale gdy nagle zadzwoni telefon lub dzwonek do drzwi, jakby się wzdryga – to tzw. odruch Moro.
Dawać czy nie
Skoro głośne zabawki mogą dziecku nawet zepsuć słuch, to może w ogóle lepiej nie dawać mu pozytywek wydających różne odgłosy? Nie. Nie ma takiej potrzeby. Co więcej, warto, by niemowlę się nimi bawiło, bo dzięki różnorodności odbieranych dźwięków jego słuch i mózg mogą się lepiej rozwijać. Ważne jest jednak, jakie zabawki wybierzesz. Podawaj maluchowi grzechotki, różnego rodzaju piszczki, urządzenia, które po naciśnięciu śpiewają, grają, mówią. Byle... nie za głośno! Bardzo dobre są też proste instrumenty, takie jak mała gitara, bębenek – tego typu zabawki możecie też zrobić sami.