
Mały Kamilek przyszedł na świat w listopadzie 2014 r. Był wcześniakiem. W chwili narodzin ważył niewiele ponad 800 g. Stan chłopca był bardzo ciężki – dziecko miało niewydolność wielonarządową, wadę wrodzoną w postaci niezamkniętych tętnic pomiędzy aortą a tętnicą płucną.
Podłączenie do sztucznej nerki
Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy postanowili podłączyć dziecko do sztucznej nerki. To było pionierskie działanie – nikt na świecie tego nie robił u tak małego dziecka. Aby zobrazować skalę trudności, warto wiedzieć, że wprowadzany do przedsionka serca cewnik miał średnicę większą niż sama żyła. Tak poważną operację przeprowadzono w 12. godzinie życia chłopca. Chłopiec był dializowany przez trzy doby. Po tym czasie jego nerki zaczęły pracować samodzielnie.
Warto zobaczyć: Wcześniaki to zwycięstwo medycyny - rozmowa z prof. Ryszardem Lauterbachem
W tym czasie lekarze farmakologicznie zamknęli jego tętnice. Walczyli z niewydolnością oddechową i krążeniową. Wola życia dziecka była ogromna, tak wielka jak wola ratowania go przez lekarzy.
Obecnie chłopiec został odłączony od aparatury podtrzymującej życie, oddycha samodzielnie. Reaguje na bodźce. Rozwija się prawidłowo. W przyszłości – zdaniem lekarzy – nie powinien mieć problemów ze zdrowiem.
Pionierski zabieg polskich lekarzy
– To pierwsze na świecie tak małe dziecko, które udało się uratować tym sposobem. Wcześniej terapię nerkozastępczą przeprowadzono w Korei Południowej u wcześniaka ważącego dwa kilogramy – powiedział dr Wojciech Kowalik, ordynator oddziału neonatologicznego legnickiego szpitala. I dodaje: – Gdybym wiedział, że jeszcze nikomu na świecie nie udało się podłączyć do sztucznej nerki tak małego dziecka, zastanowiłbym się dwa razy, ale wtedy nie było czasu na takie rozważania.
Obecnie Kamil ma cztery miesiące. Wkrótce wyjdzie z mamą ze szpitala. Zabieg przeprowadzony w szpitalu uratował mu życie, a polscy lekarze zyskali międzynarodową sławę.
Polecamy: Opieka rodzica nad wcześniakiem na oddziale intensywnej terapii

Wielu z nas widziało wcześniaki tylko i wyłącznie na zdjęciach. Fotografie, choć najbardziej poruszające, nie zawsze oddają to, jak maleńkie są to dzieci . Na wyobraźnię niesamowicie działa porównanie wagi takiego okruszka do czegoś, co każdy z nas niejednokrotnie miał w ręku. Mały Theo Tylor, gdy się urodził, ważył zaledwie tyle, co puszka Coca-Coli. Najmniejszy noworodek w Wielkiej Brytanii Gdy mama Theo była w 19. tygodniu ciąży dowiedziała się, że jej synek przestał rosnąć. Katie ze względu na sytuację zaproponowano nawet aborcję. Kobiet postanowiła jednak walczyć o swoje dziecka . Była pod specjalnym nadzorem lekarzy, niestety w 26. tygodniu ciąży okazało się, że w sercu malucha znajduje się płyn. Jedyną szansą na ratowanie dziecka był przedwczesny poród. Przeprowadzono natychmiastowe cesarskie ciecie. Ryzyko było olbrzymie. Za szacowaną wagę dziecka, niezbędną do przeżycia medycyna uznaje 500 gramów. Lekarze podejrzewali, że Theo nie będzie ważył "aż tyle", niestety nie spodziewali się, że tak wiele będzie brakowało to tej granicy. Chłopiec ważył niecałe 350 gramów , czyli tyle, co puszka Coca-Coli. Dziecko miało niewielkie szanse na przeżycie. Mimo to lekarze postanowili walczyć. The parents of tiny baby Theo Taylor were not given any hope for his survival but he defied the odds and is now back at home with his mum and dad. Read their amazing story here. #FightOnLoveBoth https://t.co/OH0juEg3vr — LoveBoth (Official) (@lovebothireland) 5 września 2018 Rodzice mieli świadomość, że mogą spodziewać się najgorszego . Tata Theo w rozmowie z dziennikarzami powiedział: – Wciąż powtarzałem Katie [mamie Theo] , że wszystko będzie dobrze, że mały będzie zdrowy. Dopiero kiedy go zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja . Byłem przerażony. Choć noworodki ważące 400 gramów mają tylko 25...

Brytyjski sąd najpierw przychylił się do decyzji lekarzy ze szpitala Alder Hey (Liverpool) i zadecydował o odłączeniu chłopca od aparatury medycznej podtrzymującej jego życie – wbrew woli rodziców , lekarzom z włoskiej kliniki, którzy podjęli się dalszego leczenia chłopca, apelom papieża Franciszka i protestom tysięcy osób na całym świecie. Walka 2-latka o życie przyćmiła w Wielkiej Brytanii zainteresowanie narodzinami royal baby . Pojawiło się wiele komentarzy: czy tak samo traktowane byłoby dziecko księżnej Kate i księcia Williama , gdyby cierpiało na podobną chorobę co Alfie Evans ? Kontrowersyjna decyzja sądu Decyzje brytyjskiego sądu budzą zdumienie, bo najpierw wbrew woli rodziców zadecydował o odłączeniu chłopca od aparatury medycznej (bo nie rokuje), a wczoraj nie zgodził się na transport chłopca do Włoch (bo w czasie przewożenia chłopiec może umrzeć!). Decyzja również z tego powodu szokująca, że w sprawę włączył się papież Franciszek oraz rząd Włoch, którzy przyznał mu włoskie obywatelstwo , a szpital Bambino Gesu w Rzymie zaoferował mu opiekę do końca życia. Włoskie władze zadeklarowały, że zapłacą za transport Alfiego do Włoch. Na co cierpi Alfie Evans Alfie Evans urodził się 9 maja 2016 roku. Urodził się zdrowy, jednak z czasem zaczął tracić kolejne funkcje. Ma c horobę neurodegeneracyjną, której nie udało się zdiagnozować. Nie można jej wyleczyć ani powstrzymać. Proces ten jest tak zaawansowany, że lekarze nie dają szans na "odbudowanie" mózgu – przy dzisiejszym stanie wiedzy medycznej. Dlatego wystąpili do sądu o zgodę na zaprzestanie intensywnej terapii i podtrzymywania życia. Brytyjski sąd przychylił się do wniosku brytyjskich lekarzy.Podstawą decyzji było stwierdzenie, że podtrzymywanie życia nie leży w najlepszym interesie samego Alfiego. Sąd uznał więc, że w...

Choć lekarze wciąż są ostrożni, ze szpitala dziecięcego w Prokocimiu napływają coraz bardziej optymistyczne wieści: dwuletni Adaś, który od niedzieli był w głębokiej hipotermii , czuje się coraz lepiej. Został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej , samodzielnie oddycha, zaczyna się bawić. Nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, jednak czuje się coraz lepiej. Wstępnie był już badany m.in. przez neurologa - pierwsze badania potwierdzają, że wszystko jest w porządku. Wszystkie narządy wewnętrzne chłopca pracują prawidłowo. Prof. Janusz Skalski , który opiekuje się chłopcem, od początku mówił, że jeśli chłopca uda się uratować, będzie to medyczny cud . Jak do tej pory nikt na świecie nie wyszedł z tak głębokiej hipotermii . Temperatura ciała chłopca po przywiezieniu do szpitala wynosiła 12,7 st. C. Serce uderzało raz na kilkadziesiąt sekund Odnaleziony w niedzielę Adaś był w samej koszulce i skarpetkach. Wyszedł z domu sam w nocy, najprawdopodobniej w półśnie (prawdopodobnie chłopiec lunatykował ). Przebywać na mrozie przez kilka godzin. Został odnaleziony przez policjanta, który natychmiast rozpoczął reanimację. Następnie chłopiec został przewieziony przez pogotowie do szpitala dziecięcego w Prokocimiu. - Gdy został do nas przywieziony, jego serce kurczyło się raz na kilkadziesiąt sekund, jak u zwierząt zmiennocieplnych. To niesamowite, że przy takim obniżeniu czynności serca, dziecko przeżyło. Jeśli uda się je z tego wyprowadzić bez szwanku, to będzie absolutny cud - mówił prof. Janusz Skalski. Profesor chwalił też pogotowie: ratownicy zachowali się profesjonalnie: w stanach głębokiej hipotermii, gdy dochodzi do zatrzymania krążenia, nie można gwałtownie ogrzewać ciała. Trzeba je ciepło okryć, by nie dochodziło do dalszego wychłodzenia ciała, jeśli to możliwe przenieść w ciepłe miejsce. Gdy nie ma akcji serca: rozpocząć...